Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
  • DST 63.00km
  • Teren 63.00km
  • Czas 03:11
  • VAVG 19.79km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton

Niedziela, 16 października 2016 · dodano: 23.10.2016 | Komentarze 0

Dnia 16.10.2016 odbyły się w trójmiejskich lasach zawody rowerowe
pt. „XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton”.
Do wyboru były trzy dystanse: 21, 42 oraz najdłuższy 63 km. Trasa wiodła jedynie po Trójmiejskich wzgórzach, każdy mógł znaleźć dla siebie dystans i jechać swoje.
Jak już zapowiadałem wcześniej nie zależnie od panujących warunków wybieram dystans 63 km najdłuższy i tego się trzymałem do końca. Obietnica dawał mi motywacji gdyż nie mogłem teraz zawieść, warunki pogodowe nie zachwycały było strasznie zimno. W dniu startu i drobne kłopoty ze sprzętem, chwile zwątpienia czy podołam sprzętowo (kłopot z piastą) napęd działał po pół obrocie korbą, ale co tam wszędzie jest blisko by w razie czego zejść z trasy, w końcu jestem mieszkańcem Gdyni i znam te rejony dość dobrze, chodź nie objechałem całej trasy Maratonu, nie znałem ostatnich 3 km.
Dobrze jest objechać trasę w całości by rozeznać się jak rozłożyć siły. Cały rok jeździłem na małe lub średnie dystanse, nie wiedziałem w jakim stopniu jestem przygotowany by wytrwać tak morderczy dystans po TPK. Trasa nie należała do łatwych gdyż po przejechaniu 63 km GPS wskazywał nieco ponad 1400 m podjazdów w pionie, była to mocno pofałdowana górska trasa, takie trasy pamięta się dość długo.
Start : Na pierwszy ogień poszło trochę asfaltu w ruch wiec prędkości od razu dość wysokie, kierunek Mały Kack prosta szybka trasa, później było już tylko gorzej, podjazd za podjazdem. Trasę znałem dość dobrze aż do podjazdu na Witomino, tutaj znak zagadka, spodziewałem się płaskiej trasy z górki tak jak była poprowadzona ok. 2 lata temu, ku mojemu zaskoczeniu czekał jeszcze jeden dość stromy podjazd gdzie swoim dopingiem i okrzykami Daniel dodawał motywacji do walki by wykrzesać ze zmęczonych nóg dodatkowych watów. Doping bardzo się przydał szczególnie wtedy gdy jechałem już zupełnie sam, ostatnie 2 kółka wykonane w całkowitej samotności. Dystans najdłuższy 63 km nieco różni się od krótkich, tu jednak najważniejsza jest taktyka i nie można przeszarżować bo będzie po ptakach, trzymać równe stałe tempo lecz bez obijania w bawełnę.
Nie zamierzałem szarżować od pierwszego okrążenia, pierwsze kółko przejechane z dawno nie widzianymi znajomymi, miło było spotkać się na trasie, później już jazda tylko w samotności.
Walka z samym sobą oraz z własną psychą, dzięki Daniel za wsparcie na trasie i okrzyki motywacji!!! Dało nieco Powera, a okrzyk wrzuć na blat zrobił swoje

Wbrew nastawieniu i oczekiwaniu oraz niezbyt udanej jeździe, tak mi się zdawało zająłem dość przyzwoite miejsce:
Open 25/60 oraz 11/21 w kat. M3 co dało średnią ok 19,8 km/h

To była doskonała walka z samym sobą oraz z psychą którą udało się przezwyciężyć !!!
Czasem dobrze jest się porwać na coś większego
Pojechałem kiepsko ale inni gorzej

Do Zobaczenia w Sob (22.10.2016)
"Bytowski Maraton Rowerowy MTB 2016"
gdzie trasa też nas nie będzie rozpieszczać
A w Niedziele 23.10.2016 rozjazd z Daniel na szosie
to będzie prawdziwy weekendowy odpoczynek od pracy...






Kategoria MARATONY MTB


  • DST 25.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 17.65km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Garmin MTB Series - Rumia

Niedziela, 9 października 2016 · dodano: 23.10.2016 | Komentarze 0

W Dniu 09.10.2016 obył się ostatni Etap cyklu „Garmin MTB Series" tym razem była to Rumia.
Po kłopotach sprzętowych w poprzednim etapie dziś miałem zamiar postawić wszystko na jedną kartę i rzucić wszystkie siły jakie pozostały. Taktyka była taka by utrzymać dobrą pozycje na początku by nie stać w korku, było jedno niebezpieczne miejsce gdzie się jechało wzdłuż drutu kolczastego, jak tam ktoś stanie to stają wszyscy (brak możliwości wyprzedzania, nawet z buta).
Pogoda nas nie rozpieszczała, deszcz padał dzień przed zawodami oraz w dniu zawodów tuż przed startem gdy staliśmy w swoich sektorach było mokro, zimno i deszczowo, temp powietrza też nie zachwycała, prawie rąk nie czułem tak mi przemarzły.
Na pierwszy ogień poszła kostka brukowa, ja jako jeden z nielicznych 26-calowców na tym odcinku sporo straciłem, kręciłem ile sił w nogach ale 29-calowe rowery mają przewagę na nierównościach odcinkach i odchodziły mi jak strzała, byłem bezradny, następnie zjazd i znowu podjazd. To co straciłem musiałem nadrabiać na trasie.
Zawodnicy którzy mieli opony na suche warunki tak jak ja mieli nie lada problem, miejscami rower jak po imprezie tańcował balety. Część trasy w ogóle nie była przejezdna, może była przejezdna tylko pytanie czy warto się na maksa katować tym bardziej gdy zszedłem z roweru i zacząłem biec zacząłem wyprzedzać bardzo dużo osób, to mój plus ze jestem jeszcze biegaczem to nadrobiłem na biegach z rowerem bardzo dużo. Może to był ten decydujący moment dzięki któremu odrobię słabe miejsce uzyskane w Redzie? biegłem ile tylko mogłem.
Dwa strome podjazdy które były na trasie wogle nie było sensu się zastanawiać nad próbą podjechania, zostawiłem przerzutkę na półblacie i ile podjechałem tyle podjechałem, następnie bieg z rowerem do samego końca podjazdu, dawało w kość, nogi paliły jak nigdy ale nikt w Finale nie miał zamiaru odpuścić, trzeba było posuwać się do przodu.
Na jednym z błotnistych odcinków gdzie mocno przyspieszyłem tak mi rower zawirowało ze z impetem bym stuknął w drzewo, udało mi się tak wymanewrować ze zahaczyłem tylko rogiem, co prawda nowym ;) ale obyło się bez zsiadania z roweru.
Końcówka trasy ok. 6 km to fragmenty techniczne, tu jechałem w peletonie.
Terasa prowadziła przez kilka mocnych podjazdów. Końcówka trasy na wyczerpaniu potrafiła już się odczuć, podjazdy do podjechania. Kilka razy przez błoto i zmielone badyle przez tarczę hamulcową w tyle coś przerzutka/korba kilka razy mi stanęła na tyle że nie mogłem zakręcić korbą, nie wiem co to było ale bez zastanowienia zsiadłem z roweru i podbiegałem. Zdarzyło się dwa razy na ok. 5 km do mety, następnie kilka zjazdów podjazdów, singli gdzie było bardzo ślisko i dość dużo wystających korzeni, wg mnie najbardziej techniczna część trasy jak i całego cyklu.
Na metę wjechałem ujechały, zabłocony i szczęśliwy z bananem na mordce ;)
Dawno tak dobrze się nie bawiłem jak na cyklu „Garmin MTB Sersies”
To było prawdziwe MTB a nie jakaś płaska Skandia.

Okazało się ze dojechałem Open 33/302 co dało mi w końcowej Klasyfikacji Generalnej 33/430 lokatę,
dzięki czemu obroniłem się w 1 Lidze i będę startować na przyszły sezon na dzień dobry z I Sektora a nie z ostatniego jak to miało miejsce w tym roku.

Nie sądziłem że z ostatniego sektora będę w stanie tyle nadrobić by znaleźć się w pierwszej 50-tce bo to gwarantowało start w I Sektorze.

Dziękuje za wsparcie sprzętowe Sklep Rowerowy „NYPEL” dzięki czemu przed startem zdołali ustawić mi precyzyjnie sprzęt.
Dziękuje również za wsparcie ze strony kibiców i za wiarę we mnie, chyba bardziej wierzyliście w mój sukces niż ja sam :)
Sezon jeszcze trwa za tydzień następne emocje, tym razem dystans konkretny w planach 60 km, tu nie ma obijania w bawełnę w końcu zawody w domu, jadę trzy kółka nie zależnie od pogody.
16.10.2016 - . „XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton”.

Do zobaczenia








Kategoria MARATONY MTB


  • DST 26.00km
  • Teren 26.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 20.53km/h
  • Sprzęt X-Zite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Garmin MTB Series - Reda

Niedziela, 2 października 2016 · dodano: 03.10.2016 | Komentarze 0

Dnia 02.10.2016 roku odbył się już II cykl serii „Garmin MTB Series” tym razem zawitał do Redy.
Trasę którą objeżdżaliśmy z Danielem Majkowskim w ciągu tygodnia jeszcze w miarę suchych warunkach była dość trudna i wymagająca. Wedługmnie najważniejszy był początek trasy gdyż czekał nas przejazd przez dość głęboki piachi, niestety deszcz tak ubił ten fragment ze stał się dość łatwym fragmentem do przejechania, a szkoda.
W dniu wyścigu poprzedniego dnia całą noc padał deszcz i było wiadomo ze poziom trudności się nieco zwiększył.
Organizatorzy już przed startem mówili z megafonów: „ prędkość nie zabija jedynie mokra trawa”, był fragment wąskiej trawiastej ścierzki gdzie było bardzo ślisko, gdzieś w tych okolicach zmieliłem przerzutkę.
Numer który przyznali mi organizatorzy był wyjątkowy „1313” lekko się obawiałem bo jestem przesądny, czy słusznie? Nie wiem tego do dziś ponieważ po mojej słabej jeździe awansowałem w Generalce o dwie pozycje, pechem mogę nazwać gdyż już na 5 km zmieliłem serie krzaczorów i badyli podczas wyprzedzania na jednym z podjazdów w związku z czym rozregulerowała mi się totalnie przerzutka, już tak zostało do końca wyścigu, zmusiło mnie do zatrzymania się w celu sprawdzenia co się dzieje. Strach miałem by się łańcuch nie zerwał tak jak to miało miejsce chociażby w Kościerzynie, przerzutka strasznie strzelała i wariowała, skakała z jednego przełożenia na drugie na kasecie, dopiero po jakimś czasie zdołałem się zorientować że szwankuje jedynie na półblacie, na tym przełożeniu które najczęściej używam. Byłem zmuszony jechać albo na wysokich mocnych przełożeniach albo na zbyt miękkich z dużą kadencją.
Nie mogę zwalać wszystkiego na sprzęt, kolarstwo to taka dyscyplina ze na dyspozycje odpowiadakilka czynników, nigdy jeden, brakło po prostu Powera, nogi dziwnie się czuły. Niestety po Edycji z Wejherowa został mi przydzielony najlepszy z najlepszych sektorów „pierwszy” z czego po cichu się cieszyłem i miałem nadzieje na jeszcze lepszy występ.
Pierwszy Sektor to zupełnieinna jazda, na pierwszy ogień mieliśmy małą rozjazdówkę by peleton się rozciągnął, ruszyli wszyscy z impetem trzymając równe tempo grupą, nikt nie zostawał w tyle, piachy pokonaliśmy bezbłędnie, lecz pierwszy podjazd i tu mnie zastanawia co się stało z niewiadomych przyczyn nastąpiły zator, zblokowane gdzie trzeba było wyhamować niemal do zera, inni zmuszeni zejść z rowerów by podbiec, drugi podjazd podobnie, strasznie wolno jak na elite, prawie można było w miejscu stanąć, nie wiele zabrakło.
W całym wyścigu zaliczyłem dwie wywrotki, pierwsza na zjeździe zaraz przed kładką, nie wyglądał groźnie lecz zjeżdżając koło się oślizgło i benc, nic groźnego, miętkie lądowanie w błotku ;) druga gleba już pod sam koniec, gdzie było na tyle dużo błota ze nie dało rady jechać, zrobił się z Maratonu MTB mały Duathlonik, ja nie dałem za wygraną i chciałem za wszelką cenę jechać by nadrobić stracony czas i w tym momencie wpadłem w uślizg, plecami wpadając z impetem w błotko, było słychać tylko „chlup” ;)
Trasa zbyt krótka by nadrobić postój związany z awarią przerzutki, lecz brak mocy już dawał znak na początku wyścigu, trudno ale co mnie zadziwiło mimo gorszego dnia i słabszego wyniku awansowałem dwa oczka w górę, z 48 na 46 pozycje w Generalce, może numer „1313” wcale takiego pecha nie przyniósł ?
W Rumi już nie będzie czasu na zatrzymywanie się podczas wyścigi oraz błędy.
Zostałem nadal w pierwszej lidze i ponownie wystartuje z najlepszymi w Finałowej już edycji 09.10.2016 która to odbędzie się w Rumii.
Okaże się czy zasłużenie zostałem przydzielony by móc jeździć w cyklu „Garmin MTB Series” z najlepszymi, mój cel to zostać w Generalce w pierwszej 50-tce a może i wyżej co by dało mi start za rok w najlepszym sektorze również za rok. W Rumi musze pojechać na tyle dobrze by nie było wpadek i uplasować się w okolicach 40 m-c Open.
Czy to możliwe? Zobaczymy za tydzień, do zobaczenia i mocy w korbie!!!

Mój wynik:
Open: 56/321
Kat: 31/126







Kategoria MARATONY MTB


  • DST 28.00km
  • Teren 28.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 2:25min/km

Garmin MTB Series - Wejherowo

Niedziela, 25 września 2016 · dodano: 26.09.2016 | Komentarze 0

Dnia 25.09.2016 odbył się długo oczekiwany cykl Maratonów pt. „Garmin MTB Series”.
Trasa przebiega po naszym przepięknym Lesie, nie ma w nim ułamka asfaltu.
Na pierwszy odstrzał poszło podobno najłatwiejsze ze wszystkich cykli Wejherowo, dystans z jakim musiałem się zmierzyć to 28 km i 485 m podjazdów w pionie, mówiło że to nie będzie bajtowa przejażdżka na grzyby do lasu ;) i miałem rację już na początek organizator zafundował nam po przejechaniu zaledwie kilometra od linii startu dość długi i techniczny podjazd z wyrwami po różnych stronach, raz po prawej a następnie po lewej stronie, jedynie co można było zrobić w tej sytuacji to spokojna rekreacyjna jazda gęsiego, ściganie zaczęło się po ok. 5 km.
Z racji tego ze nie startowałem w ubiegłym roku na żadnej edycji Garmina zostałem ustawiony do ostatniego sektora. Sektorów było sześć, puszczane z minutowym opóźnieniem dzięki czemu nie było nagłego zatoru lecz od samego początku byłem zmuszony do gonitwy na 100% możliwości.
Trasa była bardzo ciekawa i urokliwa, podobała mi się, w 100% ściganie po Lesie, do 20 km podjazdy gdzie można było nadrobić, 2x po szybkich Singlach, brak technicznych fragmentów gdzie trzeba było wykazać się umiejętnościami technicznymi, zjazd do mety z górki po wybojach następnie prosta również po wybojach dzięki czemu finisz wymagał użycia dużej siły.
Nie sadziłem ze startując z ostatniego sektora zdołam tyle nadrobić, jestem pozytywnie zaskoczony dzięki czemu w Redzie wywalczyłem już awans do sektora pierwszego gdzie startują najmocniejsi zawodnicy.
Trasa w Wejherowie była dobrym przetarciem przed Redą gdzie już tak łatwo nie będzie.
Do zobaczenia za tydzień 02.10.2016
Moim celem było nie urwać łańcucha i nadrobić tyle ile się da. Miejscami brak miejsca na wyprzedzanie lecz to odróżnia właśnie prawdziwe MTB od szosowych tras w terenie, trasy są wąskie i techniczne, by umieć wyprzedzić trzeba użyć dość dużej siły jadąc gdzieś po boku (grząskim piachu lub wybojach) To jest właśnie prawdziwe MTB a nie tylko szerokie dukty.
Trasa 5+
Organizacja 5+ w każdym elemencie dopracowane.

Moje miejsce:
Open: 48/326
Kat. 23/131









Kategoria MARATONY MTB


  • DST 39.00km
  • Teren 39.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 21.67km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

IX Kościerski Maraton MTB - Kościerzyna

Niedziela, 18 września 2016 · dodano: 19.09.2016 | Komentarze 0

Da 18.09.2016 odbył się tradycyjnie już w Kościerzynie dość przyjemny Maratonik MTB pt." IX Kościerski Maraton MTB"
Dla mnie jest to miejsce dość niezwykłe może też dlatego gdyż "KSR Kościerzyna" czyli organizatorzy zamieszania ;) była moją pierwszą drużyną w której zacząłem jeździć i od Kościerzyny zaczęła się moja cała przygoda z Kolarstwem, mam sentyment do tak pięknego miasta.
To że ja lubie Kościerzynę nie znaczy ze ona mnie w tym samym stopniu lubi, o pechu ciąg dalszy za chwile.
Przygotowany zwarty i gotowy pełny nadziei ambitnie stawiłem sie na start, dystans w którym było mi się zmierzyć to 39 km oraz 450 m przewyższeń w pionie.
Start nastąpił o godz 11:00 ruszyliśmy !!!
Pierwsze kilometry bardzo płaskie i szybkie, trzeba było być ostrożnym na zakrętach i znaleźć odpowiedni pociąg by się podczepić, na początku nie ma co się oszczędzać, trzeba mocno jechać.
Jechało sie dość dobrze, przed startem ze znajomymi z "Piast Słupsk" pojechaliśmy w stronę trasy by zapoznać się chociaż z początkiem trasy jak to wygląda, jest to dość ważne by nie popełnić jakieś gafy tuż po starcie.
Po czasie gdy zaczęły się podjazdy było widać kto w jakiej stawce będzie jechał, nastąpiła selekcja poziomów wytrenowania.
Pierwszy zator nastąpił na pierwszym singel-traku, był to techniczny singiel ale nie wiadomo z jakich przyczyn zrobił się korek a na tak wąskiej drodze nie ma jak wyprzedzić.
Trzeba było mocno pracować by odrobić straty i to zadanie wykonaliśmy perfekcyjnie, dołączałem do coraz innych grup aż w końcu złapaliśmy się w trójkę, jechaliśmy razem z kolegą z klubu "Norda Active Team" bardzo dobrze się współpracowało.
Na podjazdach czułem dość nietypową moc, treningi nie poszły na marne z czego się cieszyłem, trzeba było tylko cisnąć i cisnąć a efekty z czasem było widać gdy wyprzedzaliśmy to coraz więcej zawodników przed sobą, szczególnie nadrabialiśmy na podjazdach. Najbardziej wymagające podjazdy wg mnie które dały najbardziej w kość były z kostką brukową, jest to udręka kolarzy, ale jakoś trzeba dać sobie radę, zacisnąć zęby i jechać ku słońcu.
Miejscami drogi mocno piaszczyste gdzie trzeba było mieć się na baczności chodź najcięższy techniczny fragment na trasie był to zjazd na wąskiej leśnej drodze, tu można było sprawdzić lub spostrzec kto jaką ma technikę ;)
Na otwartym terenie mocnym przeciwnikiem był wiatr który jak by inaczej wiał prosto w twarz, jemu też się nie daliśmy.
Miałem bardzo dobrą pozycje ale coś się stało na 30 km, coś niewybaczalnego.
Zobaczyłem dość mocny podjazd, był to podjazd dosć techniczny, (nagła próba redukcji biegu na kasecie) szarpnąłem chyba zbyt mocno, miałem zamiar wyprzedzić kilka osób przed sobą, była to znakomita okazja do ataku, co słyszę? właśnie nic nie słyszę prócz bzdęk i kadencja 2000 obr/min ;) początkowo myślałem ze to tylko łańcuch spadł, stanąłem osłupiały i widzę zerwany łańcuch, no i już w tej chwili wiem ze mam po zawodach i będę musiał tyrać ok 9 km z buta, nic bardziej mylnego, jeden z zawodników z którym jechaliśmy w parze rzucił mi plecak z narzędziami i w którym była również spinka, serdecznie dziękuje :-) dzięki czemu mogłem doczłapać się do mety na kołach nie prowadząc roweru, na zapięcie łańcucha z całego stresu straciłem lekko 10 min.
Po zrobieniu łańcucha próbowałem jeszcze gonić, wyprzedzać chodź w głębi głowy miałem myśli że to nic nie da by uratować przyzwoitą pozycję, wyścig stał się dość mocnym interwałowym treningiem. Za tydzień Garmin Wejherowo i mogłem potraktować jako mocny trening. Nigdzie się nie zrobi tak dobrego treningu jak na zawodach, to jest plus.
Awarie się zdążają ale trzeba jechać i walczyć do końca.
Jeszcze przed metą udało mi sie dogonić Mariusz Leszczyński gdzie razem finiszowaliśmy.
Na punkcie kontrolnym 31 m-ce
Ostateczna pozycja 83/172

Straty: Zerwany Łańcuch
(podziękowania dla zawodnika który rzucił plecak z narzędziami)

Do zobaczenia za tydzień na zawodach w Serii "Gamin MTB" która odbędzie się w Wejherowie, tam moze uda się odbić ciężko powiedzieć nie udany start bo za awarie już nie mamy wpływu.













Kategoria MARATONY MTB


  • DST 30.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 20.22km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

III Mistrzostwa MTB Gminy Krokowa

Niedziela, 11 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0

W dniu dzisiejszym 11.09.2016 odbyła się już III Edycja „Mistrzostw MTB Gminy Krokowa”.
Start wg regulaminu i na ulotkach był o godz 12:00 gdy wszyscy już byli ustawieni nieco wcześniej start nastąpił z 15 minutowym wyprzedzeniem o godz 11:45, ciekaw ile osób było tym faktem zaskoczona.
Przed startem wspólnie z Grzesiem zrobiliśmy sobie nieco wcześniej rekonesans po trasie, łącznie przejechaliśmy 6 km w jedną stronę by chodź trochę zapoznać się z trasą, chociaż na początku.
Początek wydawał się bardzo szybki, następnie skręt w prawo i niewielki lecz piaszczysty podjazd gdzie wg mnie nastąpi selekcja naturalna.
Trzy lata temu brałem udział w pierwszej edycji ale już nie pamiętam ile km było , co później się okazało trochę pamiętałem z tamtej trasy i w części pokrywało się.
Trasa nie była łatwa, na dystansie 30 km ok. 550 m przewyższeń mówią same za siebie, trasa mocno interwałowa. Podjazdów stromych było zaledwie kilka, większość z nich dość długa oraz zjazdy szybkie. Trasa bardzo urozmaicona co już nas zdążyła przyzwyczaić Gmina Krokowa chodźmy z Edycji Skandii. Na trasie zaliczyłem jeden upadek a wyglądało to tak:
Gdy zjeżdżaliśmy nagle nie było znaku ze nastąpi skręt w prawo, na budziku mieliśmy ok. 40+ km/h i nagle byliśmy zmuszeni do nagłego zwolnienia oraz skrętu, zwolnić się udało lecz dość nierówna trasa i brak redukcji przełożenia uniemożliwiło dalszą próbę skrętu. W moim przypadku zmusiło to do nagłego zahamowania oraz wykonania dwóch fikołków gdyż znajdowałem się tuż na krawędzi następnego zjazdu, finał był taki że przeleciałem przez taśmę, którą jest oznakowana trasa i wykonałem dwa fikołki z górki po czym wziąłem szybko rower i dwa podjazdy postanowiłem z nim biec, szkoda było czasu na ręczną redukcje biegów.
Mimo przewrotki nie straciłem dużo czasu i nadrobiłem. Na ok. 25 km czułem jak zaczyna mi brakować siłyale to już był ten moment, jeszcze czekało kilka podjazdów do pokonania a w głowie siedział mi podjazd tuż w okolicach mety, wiedziałem jaki on jest, dość długi. Właśnie na ostatnim podjeździe zdołało wyprzedzić mnie kilka osób. Tym razem było trochę inaczej, jechałem do mety sam, katowałem długi podjazd jeszcze przed tyle ile mogłem, nikogo nie było za mną. Za zakrętem spojrzałem za siebie czy ktoś mnie nie goni, lecz nikogo w oddali nie widziałem, pomyślałem sobie uff, mogę odsapnąć, jechałem na tyle spokojnie by nie dać się nieoczekiwanie skontrować bo nigdy nic nie wiadomo, czyli nie za wolno ;-)
Na mecie każdy z uczestników dostał pamiątkowy medal, jest to bardzo miła pamiątka która zawsze cieszy, szkoda ze w tak mało imprezach rowerowych reflektowana, brawo dla organizatora.
Na koniec wyścigu nastąpiło losowanie nagród co też jest miłą niespodzianką.

W Dniu wyścigu nie wiedziałem na co mogę sobie pozwolić na wyścigu MTB. Ze względu na to ze prawie w ogóle nie jeżdżę rowerem MTB, większość treningów poświęcam treningom na rowerze szosowym. Miło byłem zaskoczony ponieważ pojechałem powyżej swoich oczekiwań. Wypadłem całkiem nieźle na dość trudnej trasie zajmując 25/110 m-ce Open z czasem 1h:29:39 co dało średnia prędkość przejazdu 20 km/h

Polecam Imprezę, może dystans nie robi szału ale jest to doskonały mocny trening interwałowy.
I na MTB też czasem trzeba trochę pojeździć a teraz zostało mi do Października jeszcze sześć startów.
Następny mój planowany Start: 18.09.2016 - „IX Kościerski Maraton MTB” do zobaczenia w Kościerzynie.



Taki oto rower miałem okazje przetestować ale na nim nie startowałem, za pośrednictwem "Sklepu Rowerowego "Nypel" - Reda"



Kategoria MARATONY MTB


  • DST 125.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 32.05km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cyklo Gdynia

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0

Relacja z zawodów szosowych „Cyklo Gdynia” pt. „Jak wyścig stał się treningiem”. Odbyły się w Niedziele 04.09.2016
Pogoda nas nie rozpieszczała mimo ze gdzieś za oknem świeci piękne słońce to u nas w dniu zawodów tak samo jak to miało miejsce rok temu ponuro i deszczowo.
Później okazało się że całe 125 km przejechaliśmy w deszczu.
Początkowe kilometry jak to ma miejsce w wielkich turach jest start honorowy po przejechaniu paru kilometrów następuje start ostry, mimo to każdy próbował się gdzieś wcisnąć wypracowując sobie dogodną pozycje do ataków i czasami stwarzając groźne sytuacje, pierwsza kraksa miała miejsce już po przejechaniu pierwszego kilometra.
Podjazd pod Witomino, tu już trochę ostrzej zaczynamy. Zaczynam nabierać coraz to większych prędkości, zaczynam wyprzedzać coraz większe grupy kolarzy, widze gdzieś w oddali Maćka i Szefuncia, chciałem się zbliżyć i jechać w parze i co ja ujrzałem swoim oczom, dość niebezpieczna kraksa, Maciek robi fikołka z półobrota na plecy i jedzie jak po lodzie na asfalcie, „ktoś go zahaczył”, łącznie w kraksie uczestniczy czterech kolarzy ja będę zaraz piątym, słychać głośno uwaga!!!, Zaczynam delikatnie zwalniać wysuwając dupsko do tyłu. Bidony wyskakują z rowerów, jedyne co mogłem zrobić w tej chwili to zacząć manewr uniku by w nikogo nie wjechać, co się wydarzyło dalej? Tylnie koło zaczyna zjeżdżać coraz mocniej nieprzewidywalnie na prawą stronę aż zniosło mnie na tyle w bok ze nie dało rady opanować okrętu,tego się nie spodziewałem tak śliskiego fragmentu asfaltu na tym odcinku, do kraksy doszło na wysokości Stadionu Miejskiego przy ul. Olimpijskiej. Lecę pare metrów i kolanem zahaczyłem o korbę roweru, nic nikomu się nie stało, Maćkowi zakręcił się łańcuch, straciliśmy coś ok. 5 min może ciut wiecej, po takim czasie i w taką pogodę ciężko będzie już kogokolwiek dogonić, ale zaczynam próbować, początkowo czekam na Maćka i Piotra by trochę ich podciągnąć , po paru chwilach zaczynam jechać w samotny pościg, mam nadzieje ze mi wybaczą.
Wyminęły nas wozy techniczne, zacząłem wyprzedzać, wystarczyło kilka minut bym zaczął doganiać pierwsze osoby. Jadę mocno ale też bez przesady tak by sił starczyło na całe 125 km.
Ciężko było złapać peleton który jechał by równym tempem którym był bym w stanie utrzymać, lecz udaje mi się taką grupe dogonić która pociskała w granicach 35-40 km/h, robie częste zmiany, dużo ataków, po przejechaniu ok. 30 km wiedziałem ze moja praca nie ma sensu i nie do gonie Jaro ani nikogo z „Caffe Ride”. Zaczynam pracować pod siebie by zrobić dobry mocny trening. Gdy była grupa robiłem starałem robić się dość mocne zmiany. Dość sporo kilometrów jechałem sam, czułem się jak w ucieczce, tak sobie to tłumaczyłem, w MTB jest prościej gonić peleton niż na szosie.
Następna niebezpieczna sytuacje była gdy strażacy coś tam machali chorągiewką by zwolnić, były tory, myśleliśmy ze o to chodzi, zjazd był szybki i zakręt 90 stopni w prawo, asfalt na Tyler śliski że ciężko było opanować rower i skręcić bez problemów, w oddali słysze tylko kur*** ślisko ;)
Za mną prawie wpadli by w Pole. Ogólnie kraks było dość dużo. Na całej trasie wypiłem prawie dwa bidony mimo padającego deszczu i zjadłem trzy żele firmy „X”.
Gdzieś od Koleczkowa jechałem w grupie z kolegą z biegamyrazem Krzysztofem Rożyk w kilku osobowym peletonie po zmianach. Udało mi się zrobić między innymi kilka mocnych ataków lecz zawsze później mnie dochodzili, ataków było ponad pięć , ostatni udany odbył się na podjeździe pod NDW gdzie już wszyscy byliśmy na wykończeniu i ledwo 17-18 km/h każdy z nas podjeżdżał. Urwaliśmy się w cztery osoby i jako pierwszy z peletonu przekroczyłem kreskę.
Następna część trasy już z górk gdzie można było zaczerpnąć powietrza, troche odpoczynku, to był jakiś 90 km. Dostałem bombe gdzieś na około 105 km w okolicach Łężyc, to bomba z miernikiem czasu, zawleczka się odpalała i do wybuchu coraz bliżej, lecz toczyłem się za peletonem, starałem Si już jak tylko mogłem by się utrzymać, lecz zdawałem sobie sprawę ze mogę odpaść gdzieś pod koniec i tak się stało, bomba wybuchła i jechałem już swoim tempem od 115 km, odpadłem gdy zaczęliśmy jechać w stronę Wiczlina, tam spotkałem drugiego kolege z Biegamyrazem lecz już nie dałem rady za nimi pojechać, za dużo siły kosztowała mnie pogoń która jak okazało się nie miała żadnego sensu.
Zdawałem sobie sprawę że mogę nie dać rady dogonić Przyjaciół z Cafe Ride, wszyscy jesteśmy mniej więcej na podobnym poziomie a jadąc samemu można wykonać jedynie dobry mocny trening i też ten wyścig tak potraktowałem. Od momentu kraksy, starałem się jak mogłem, nie udała się gonitwa, trudno, za to są dobre strony medalu, udało się wykonać bardzo mocny trening.
„Najgorsze zawody są najlepszym Treningiem”
Na zakończenie sezonu zaliczyłem swój najgorszy start w wyścigu kolarstwa szosowo.
Podsumowanie:
Fakt jest taki ze coś nie mam szczęścia do wyścigów” Cyklo Gdynia”, w ubiegłym roku bomby dostałem na ok. 60 km, teraz troche później bo byłem lepiej przygotowany, lecz teraz jak i w ubiegłym roku pogoda nie dopisała, rok temu była nieco lepsza, W tym roku również mocno przemarzłem.
Jedzenie na Cyklo Gdynia jest pychota !!! tu się naprawdę postarali i ciepła herbata to zbawienie dla zmarzniętych kolarzy.
Teraz czekają mnie małe wydatki sprzętowe ze względu na uszkodzone koło dzień przed wyścigiem.
Dzięki temu nieszczęśliwemu uszkodzeniu wiem ilu mam przyjaciół dla których coś znaczę, którzy chcieli mi pomóc, dziękuje wam, szczególnie Danielowi Majkowskiemu który użyczył mi koła dzięki czemu mogłem uczestniczyć w tej wspaniałej imprezie jakim jest Cyklo Gdynia.
Jak to mówią do trzech razy sztuka, czyli za rok powinno być lepiej?
Mimo słabego startu startu wynik poprawiłem sprzed roku o 40 min, jest to chyba całkiem niezły Progress ;)
Wynik jaki uzyskałem dziś to:
Open 189/249
Kat 30-39: 72/90
Z czasem 3h:54:41
Gratulacje dla Patrycji za swój drugi start w zawodach szosowych
Uzyskała bardzo dobry wynik na dystansie 40 km zajmując
13 m-ce Open oraz 2 w Kat wiekowej, Gratuluje !!!
Przekroczyła linię mety z czasem 1h12:43 co dało średnią prędkość przejazdu 33 km/h
Treningi z Daniel Majkowski przynoszą rezultaty.










Kategoria SZOSA


  • DST 73.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 35.32km/h
  • Sprzęt X-Zite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Colnago Race LangTeam - Bytów

Niedziela, 28 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0

Dnia 28.08.2016 odbył się Finałowy Cykl "Colnago Race LangTeam" Wyścig traktowałem jako dobre przygotowanie do "Cyklo Gdynia" i pojechałem na dystans Maxi 73 km z nadzieją na dobry wynik. Niestety dobrze szło tylko do 40 km dalej to już bardziej walka z samym sobą i temperaturą, ok 40 stopni dawało mocno w kość.
Od początku czuliśmy sie jak w zawodowym turze, jechaliśmy w przedziale od 45 do 60 km/h, po 20-30 km nastąpiła dopiero selekcja co do poziomu wytrenowania i mocy, było widać na pierwszym podjeździe kto pojedzie dalej a kto odpadnie, grupy się podzieliły.
Podczas trwania wyścigu zużyłem dwa zele któej to marki nie zdradze ;-) i dwa wypite bidony, okazało się jeszcze zbyt mało.
Trasa wg mnie była bardzo ciężka i nie chodzi tu o nachylenia wzniesień, których na brak nie mogliśmy narzekać lecz przede wszystkim o jakość dróg asfaltu, każdy z nas spodziewał ze w Bytowie nie będzie gładkiego Asfaltu lecz nie w 80% jazdy po dziurach. To było Piekło Północy !!!
Już na początku wyścigu po przejechaniu ok 1 km wypuścili nas na "Kocie Łby" wiedzieli jak zorganizować przesmak tego co nas czekało na trasie, jazda po bruku była zaledwie rozgrzewką tego co nas czekało na trasie. Podjazdy nie miały mocnego nachylenia lecz strasznie dziurawa droga wybijała z rytmu i nie można było utrzymać prędkości, miejscami jechałem 18 km/h i to z dosć dużym wysiłkiem.
Dość długo jechałem sam, ciężko było mi utrzymać koła, jechałem tyle ile sie da i ile mogłem wycisnąć z mojego sprzętu, nikogo nie widziałem w tyle ani przed sobą. Około 10 km przed metą już widać było ze ktoś zaczyna mnie gonić, to grupetto, starałem sie nie jechać wolniej niż 40 km/h czułem sie jak w ucieczce ;) niestety nie udało mi się uciec do końca, przed samą kreską przegoniło mnie dwóch zawodników, mimo wszystko moge być zadowolony, upał i dziury zrobiły swoje, przyjechałem na metę wycieńczony, już dawno tak sie nie zmęczyłem na rowerze.
Nie osiągnąłem tego co chciałem, zamiar był na złamanie 2 h nie udało sie, trudno lecz mimo to odbyłem dość mocny trening szukając pozytywów.
Ostatecznie uplasowałem sie na 86 m-cu Open i 36 w Kat M2
z czasem 2h04:59 co dało mi 35:04 km/h średnią prędkość.
Do zobaczenia za Tydzień na "Cyklo Gdynia"
Tam już dystans nieco dłuższy 125 km lecz jakość dróg nie porównywalnie lepszej jakości.













Kategoria SZOSA


  • DST 37.50km
  • Teren 37.50km
  • Czas 02:06
  • VAVG 3:21min/km

Duathlon Żukowo - "Puchar Bałtyku" 3/4

Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 15.08.2016 | Komentarze 0

Dnia 14.08 odbył się Duathlon z cyklu „Puchar Bałtyku” była to już 3 z 4 Edycja, dziś zawitaliśmy do Żukowa.
Zawodnicy mieli do pokonania 8 km biegu, 25 km rower MTB oraz 4 km bieg na koniec.
Warunki od samego początku wiedzieliśmy że będą ciężkie, już od czasu zapisów panował dość mocny porywisty wiatr. Wydawało by się ze wiatr będzie najbardziej przeszkadzał przy bieganiu a rower jak wjedziemy w las nie będzie tak go czuć, no cóż myliłem się.
Gdy wystartowaliśmy czołówka od razu pokazała na co ich stać i pędziła z prędkością 3:50 min/km
Na pierwszym podbiegu trochę odstałem i starałem się trzymać tempo w granicach 4:20-4:30 min/km
Rzuciłem wszystkie siły na pierwszy bieg i to się nawet opłaciło, przy bieganiu wiatr był miejscami jak zbawienie, ponieważ przy tak dużym wysiłku pozwalał złapać oddech i zaczerpnąć powietrza.
Po biegu wyczerpany wsiadłem na rower, lecz tu nie lada wyzwanie czekało, nie spodziewałem się tak silnego wiatru, miejscami jechałem z dużym wysiłkiem osiągając prędkość 15 km/h.
Na rowerze myślałem że jednak zdołam trochę odrobić ponieważ sporo ostatnio trenowałem na rowerze a wogle nic nie biegałem przez miesiąc czasu, plany treningowe w porównaniu do Kobylnicy uległy zmianie o 180 stopni, lecz tu się zawiodłem na warunki atmosferyczne, przez wiatr nie miałem siły by mocniej przycisnąć, udało mi się wyprzedzić może z dwie, trzy osoby.
Trasa rowerowa poprowadzone bardzo dobrze, porównując trasę z Kobylnicy, tam była lekka rozgrzewka przed tym co nas czekało dzisiaj, tutaj jest prawdziwa trasa przełajowa zarówno biegowa jak i rowerowa, nie jednemu dała w kość.
Na trasie rowerowej znaleźli trzy dość fajne podjazdy w tym jeden w lesie gdzie trzeba było zrzucić na młynek, trochę szybkich zjazdów, błotka gdzie trzeba było być uważnym by nie zarzuciło, kilka ostrych zakrętów o 180 stopni, mówiąc krótko można było się ujechać, było gdzie.
Po Rowerze czekał nas ostatni bieg, jedna pętla 4 km, to już była bardziej walka o przetrwanie niż gonienie konkurencji. Mimo że nie biegłem za szybko nie straciłem dużo, zdołała wyprzedzić mnie tylko jedna osoba. Mój ostatni bieg to tempo w granicach 5:30 min/km można porównać do żółwia z połamaną skorupą, ostatnie kilometry trochę szybciej lecz na metę przybiegłem w pojedynkę bez spiny i bez pośpiechu po prostu na luzie nie musiałem spointować bo nikogo nie było za mną.
Gdy przekroczyłem metę dostałem gratulacje od Organizatorów i zaczęli się wypytywać jak się podobała trasa jak oznaczenie itp. Miło było
Polecam Duathlony „Puchar Bałtyku” mam nadzieje że za rok się rozrosną.
Do zobaczenia na następnych wyścigach.
W ostatecznym rozrachunku uplasowałem sie na 15/81 m-cu Open z czasem 2h06:25
Oto pełne wyniki pod linkiem:
https://elektronicznezapisy.pl/download/h3f7y8T2D0v0c1u4d7p1h1p7U7V4X821/open.html














Kategoria INNE


  • DST 41.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 36.72km/h
  • Sprzęt X-Zite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Colnago Race LangTeam - Krokowa

Poniedziałek, 1 sierpnia 2016 · dodano: 01.08.2016 | Komentarze 0

Emocje zeszły więc pora by parę słów napisać o Niedzielnym wyścigu pt. "Colnago Race LangTeam" z Krokowej, który odbył się dnia 31.07.2016.
Wyjechaliśmy z Gdyni trochę późno i start wyścigu trzeba było zacząć niemal bez rozgrzewki.
Jeszcze przed startem ułamałem dziurki w numerku i nie miałem możliwości by go zamontować, więc nie mając dużego wyboru wsadziłem do tylnej kieszonki w koszulce z nadzieją że odbije, "nadzieja matką głupich" i tu potwierdziło sie przysłowie bo w końcowym rezultacie dostałem DNF ale o tym później.
Mieliśmy do pokonania 41 km w tym 2 km już na początku od startu z nachyleniem 3% i w połowie nasza premia górska 1,6 km z nachyleniem średnim 5,8%.
Wyścig był dość niebezpieczny, odbywał się w otwartym ruchu ulicznym do połowy, (jeden pas dla samochodów), słychać było tylko uwaga auto, auto itd. zafundowali nam dodatkowe atrakcje i trening koncentracji ;-)
Start wyścigu odbywał się w sektorach przepisanych do odpowiedniej grupy wiekowej, całkiem fajne rozwiązanie.
Początek wyścigu to wycieczka aż do magicznego podjazdu gdzie grupa już sie podzieliła na podgrupki i tu wszystko wyszło kto i jak jest przygotowany.
Niestety brak rozgrzewki wyszedł mi na niekorzyść, podjazd pokonałem gorszym tempem niż NDW na treningu.
Gdy dogoniłem peleton udało się całkiem żwawo jechać.
Druga pętla już nieco szybsza w moim wykonaniu i na podjeździe udało się całkiem żwawo odskoczyć. Jechałem w peletonie z kilkoma znajomymi co umiliło jazdę.
Po przekroczeniu mety Garmin pokazał czas 1h:07:01 i jest to mój orientacyjny czas, co sie okazało czip z numerkiem który umieściłem w kieszonce koszulki rowerowej nie odbił sie, zatem patrząc po wynikach zajął bym 38/81 m-ce w Kat. M2.
.....
Mimo wszystko że nie ma mnie w wynikach jestem zadowolony z dobrego Treningu i ze spotkania rowerowych przyjaciół :)
Bo nigdzie sie nie wykona lepszego treningu jak na zawodach, nawet jak pójdzie słabo prawda ?
Nie zawsze układa się tak jak byśmy chcieli, liczy sie wspólna Pasja i dzielenie jej z innymi ;-) następne zawody będą lepsze.
Do zobaczenia





Kategoria SZOSA