Info

Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2021, Marzec2 - 3
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień3 - 4
- 2020, Lipiec2 - 2
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień3 - 0
- 2016, Lipiec2 - 0
- 2016, Czerwiec4 - 0
- 2016, Maj7 - 3
- 2016, Kwiecień5 - 4
- 2016, Marzec3 - 0
- 2015, Grudzień1 - 1
- 2015, Listopad7 - 0
- 2015, Październik4 - 1
- 2015, Wrzesień4 - 7
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Czerwiec5 - 0
- 2015, Maj6 - 1
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 0
- 2014, Czerwiec2 - 0
- 2014, Maj2 - 0
- 2014, Kwiecień2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 6
- 2012, Lipiec3 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj5 - 6
- 2012, Kwiecień29 - 21
- 2012, Marzec10 - 7
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień4 - 2
- 2011, Lipiec2 - 3
- 2011, Czerwiec3 - 5
- 2011, Maj3 - 3
- 2011, Kwiecień2 - 2
- 2010, Październik2 - 4
- 2010, Wrzesień3 - 5
- 2010, Czerwiec5 - 4
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień1 - 4
- 2009, Październik1 - 4
- 2009, Wrzesień1 - 0
- 2009, Sierpień1 - 1
- 2009, Czerwiec3 - 0
- 2009, Maj1 - 3
- 2009, Kwiecień1 - 0
- 2008, Czerwiec1 - 3
- DST 63.00km
- Teren 63.00km
- Czas 03:11
- VAVG 19.79km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton
Niedziela, 16 października 2016 · dodano: 23.10.2016 | Komentarze 0
Dnia 16.10.2016 odbyły się w trójmiejskich lasach zawody rowerowe
pt. „XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton”.
Do wyboru były trzy dystanse: 21, 42 oraz najdłuższy 63 km. Trasa
wiodła jedynie po Trójmiejskich wzgórzach, każdy mógł znaleźć dla siebie
dystans i jechać swoje.
Jak już zapowiadałem wcześniej nie zależnie
od panujących warunków wybieram dystans 63 km najdłuższy i tego się
trzymałem do końca. Obietnica dawał mi motywacji gdyż nie mogłem teraz
zawieść, warunki pogodowe nie zachwycały było strasznie zimno. W dniu
startu i drobne kłopoty ze sprzętem, chwile zwątpienia czy podołam
sprzętowo (kłopot z piastą) napęd działał po pół obrocie korbą, ale co
tam wszędzie jest blisko by w razie czego zejść z trasy, w końcu jestem
mieszkańcem Gdyni i znam te rejony dość dobrze, chodź nie objechałem
całej trasy Maratonu, nie znałem ostatnich 3 km.
Dobrze jest
objechać trasę w całości by rozeznać się jak rozłożyć siły. Cały rok
jeździłem na małe lub średnie dystanse, nie wiedziałem w jakim stopniu
jestem przygotowany by wytrwać tak morderczy dystans po TPK. Trasa nie
należała do łatwych gdyż po przejechaniu 63 km GPS wskazywał nieco ponad
1400 m podjazdów w pionie, była to mocno pofałdowana górska trasa,
takie trasy pamięta się dość długo.
Start : Na pierwszy ogień
poszło trochę asfaltu w ruch wiec prędkości od razu dość wysokie,
kierunek Mały Kack prosta szybka trasa, później było już tylko gorzej,
podjazd za podjazdem. Trasę znałem dość dobrze aż do podjazdu na
Witomino, tutaj znak zagadka, spodziewałem się płaskiej trasy z górki
tak jak była poprowadzona ok. 2 lata temu, ku mojemu zaskoczeniu czekał
jeszcze jeden dość stromy podjazd gdzie swoim dopingiem i okrzykami
Daniel dodawał motywacji do walki by wykrzesać ze zmęczonych nóg
dodatkowych watów. Doping bardzo się przydał szczególnie wtedy gdy
jechałem już zupełnie sam, ostatnie 2 kółka wykonane w całkowitej
samotności. Dystans najdłuższy 63 km nieco różni się od krótkich, tu
jednak najważniejsza jest taktyka i nie można przeszarżować bo będzie po
ptakach, trzymać równe stałe tempo lecz bez obijania w bawełnę.
Nie
zamierzałem szarżować od pierwszego okrążenia, pierwsze kółko
przejechane z dawno nie widzianymi znajomymi, miło było spotkać się na
trasie, później już jazda tylko w samotności.
Walka z samym sobą
oraz z własną psychą, dzięki Daniel za wsparcie na trasie i okrzyki
motywacji!!! Dało nieco Powera, a okrzyk wrzuć na blat zrobił swoje
Wbrew nastawieniu i oczekiwaniu oraz niezbyt udanej jeździe, tak mi się zdawało zająłem dość przyzwoite miejsce:
Open 25/60 oraz 11/21 w kat. M3 co dało średnią ok 19,8 km/h
To była doskonała walka z samym sobą oraz z psychą którą udało się przezwyciężyć !!!
Czasem dobrze jest się porwać na coś większego
Pojechałem kiepsko ale inni gorzej
Do Zobaczenia w Sob (22.10.2016)
"Bytowski Maraton Rowerowy MTB 2016"
gdzie trasa też nas nie będzie rozpieszczać
A w Niedziele 23.10.2016 rozjazd z Daniel na szosie
to będzie prawdziwy weekendowy odpoczynek od pracy...
- DST 25.00km
- Teren 25.00km
- Czas 01:25
- VAVG 17.65km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Garmin MTB Series - Rumia
Niedziela, 9 października 2016 · dodano: 23.10.2016 | Komentarze 0
W Dniu 09.10.2016 obył się ostatni Etap cyklu „Garmin MTB Series" tym razem była to Rumia.
Po kłopotach sprzętowych w poprzednim etapie dziś miałem zamiar
postawić wszystko na jedną kartę i rzucić wszystkie siły jakie
pozostały. Taktyka była taka by utrzymać dobrą pozycje na początku by
nie stać w korku, było jedno niebezpieczne miejsce gdzie się jechało
wzdłuż drutu kolczastego, jak tam ktoś stanie to stają wszyscy (brak
możliwości wyprzedzania, nawet z buta).
Pogoda nas nie
rozpieszczała, deszcz padał dzień przed zawodami oraz w dniu zawodów tuż
przed startem gdy staliśmy w swoich sektorach było mokro, zimno i
deszczowo, temp powietrza też nie zachwycała, prawie rąk nie czułem tak
mi przemarzły.
Na pierwszy ogień poszła kostka brukowa, ja jako
jeden z nielicznych 26-calowców na tym odcinku sporo straciłem, kręciłem
ile sił w nogach ale 29-calowe rowery mają przewagę na nierównościach
odcinkach i odchodziły mi jak strzała, byłem bezradny, następnie zjazd i
znowu podjazd. To co straciłem musiałem nadrabiać na trasie.
Zawodnicy którzy mieli opony na suche warunki tak jak ja
mieli nie lada problem, miejscami rower jak po imprezie tańcował
balety. Część trasy w ogóle nie była przejezdna, może była przejezdna
tylko pytanie czy warto się na maksa katować tym bardziej gdy zszedłem z
roweru i zacząłem biec zacząłem wyprzedzać bardzo dużo osób, to mój
plus ze jestem jeszcze biegaczem to nadrobiłem na biegach z rowerem
bardzo dużo. Może to był ten decydujący moment dzięki któremu odrobię
słabe miejsce uzyskane w Redzie? biegłem ile tylko mogłem.
Dwa
strome podjazdy które były na trasie wogle nie było sensu się
zastanawiać nad próbą podjechania, zostawiłem przerzutkę na półblacie i
ile podjechałem tyle podjechałem, następnie bieg z rowerem do samego
końca podjazdu, dawało w kość, nogi paliły jak nigdy ale nikt w Finale
nie miał zamiaru odpuścić, trzeba było posuwać się do przodu.
Na
jednym z błotnistych odcinków gdzie mocno przyspieszyłem tak mi rower
zawirowało ze z impetem bym stuknął w drzewo, udało mi się tak
wymanewrować ze zahaczyłem tylko rogiem, co prawda nowym ;) ale obyło się bez zsiadania z roweru.
Końcówka trasy ok. 6 km to fragmenty techniczne, tu jechałem w peletonie.
Terasa prowadziła przez kilka mocnych podjazdów. Końcówka trasy na
wyczerpaniu potrafiła już się odczuć, podjazdy do podjechania. Kilka
razy przez błoto i zmielone badyle przez tarczę hamulcową w tyle coś
przerzutka/korba kilka razy mi stanęła na tyle że nie mogłem zakręcić
korbą, nie wiem co to było ale bez zastanowienia zsiadłem z roweru i
podbiegałem. Zdarzyło się dwa razy na ok. 5 km do mety, następnie kilka
zjazdów podjazdów, singli gdzie było bardzo ślisko i dość dużo
wystających korzeni, wg mnie najbardziej techniczna część trasy jak i
całego cyklu.
Na metę wjechałem ujechały, zabłocony i szczęśliwy z bananem na mordce ;)
Dawno tak dobrze się nie bawiłem jak na cyklu „Garmin MTB Sersies”
To było prawdziwe MTB a nie jakaś płaska Skandia.
Okazało się ze dojechałem Open 33/302 co dało mi w końcowej Klasyfikacji Generalnej 33/430 lokatę,
dzięki czemu obroniłem się w 1 Lidze i będę startować na przyszły sezon
na dzień dobry z I Sektora a nie z ostatniego jak to miało miejsce w
tym roku.
Nie sądziłem że z ostatniego sektora będę w stanie tyle
nadrobić by znaleźć się w pierwszej 50-tce bo to gwarantowało start w I
Sektorze.
Dziękuje za wsparcie sprzętowe Sklep Rowerowy „NYPEL” dzięki czemu przed startem zdołali ustawić mi precyzyjnie sprzęt.
Dziękuje również za wsparcie ze strony kibiców i za wiarę we mnie, chyba bardziej wierzyliście w mój sukces niż ja sam :)
Sezon jeszcze trwa za tydzień następne emocje, tym razem dystans
konkretny w planach 60 km, tu nie ma obijania w bawełnę w końcu zawody w
domu, jadę trzy kółka nie zależnie od pogody.
16.10.2016 - . „XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton”.
Do zobaczenia
- DST 26.00km
- Teren 26.00km
- Czas 01:16
- VAVG 20.53km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Garmin MTB Series - Reda
Niedziela, 2 października 2016 · dodano: 03.10.2016 | Komentarze 0
Dnia 02.10.2016 roku odbył się już II cykl serii „Garmin MTB
Series” tym razem zawitał do Redy.
Trasę którą objeżdżaliśmy z Danielem Majkowskim w ciągu
tygodnia jeszcze w miarę suchych warunkach była dość trudna i wymagająca. Wedługmnie najważniejszy był początek trasy gdyż
czekał nas przejazd przez dość głęboki piachi, niestety deszcz tak ubił ten
fragment ze stał się dość łatwym fragmentem do przejechania, a szkoda.
W dniu wyścigu poprzedniego
dnia całą noc padał deszcz i było wiadomo ze poziom trudności się nieco zwiększył.
Organizatorzy już przed startem mówili z megafonów: „ prędkość
nie zabija jedynie mokra trawa”, był fragment wąskiej trawiastej ścierzki gdzie
było bardzo ślisko, gdzieś w tych okolicach zmieliłem przerzutkę.
Numer który przyznali mi organizatorzy był wyjątkowy „1313”
lekko się obawiałem bo jestem przesądny, czy słusznie? Nie wiem tego do dziś
ponieważ po mojej słabej jeździe awansowałem
w Generalce o dwie pozycje, pechem mogę nazwać gdyż już na 5 km zmieliłem serie
krzaczorów i badyli podczas wyprzedzania na jednym z podjazdów w związku z czym rozregulerowała
mi się totalnie przerzutka, już tak zostało
do końca wyścigu, zmusiło mnie do zatrzymania się w celu sprawdzenia co się
dzieje. Strach miałem by się łańcuch nie zerwał tak jak to miało miejsce
chociażby w Kościerzynie, przerzutka strasznie strzelała i wariowała, skakała z jednego przełożenia na drugie na kasecie,
dopiero po jakimś czasie zdołałem się zorientować że szwankuje jedynie na
półblacie, na tym przełożeniu które najczęściej używam. Byłem zmuszony jechać
albo na wysokich mocnych przełożeniach albo na zbyt miękkich z dużą kadencją.
Nie mogę zwalać wszystkiego na sprzęt, kolarstwo to taka
dyscyplina ze na dyspozycje odpowiadakilka czynników, nigdy jeden, brakło po prostu Powera, nogi dziwnie się
czuły. Niestety po Edycji z Wejherowa został mi przydzielony najlepszy z
najlepszych sektorów „pierwszy” z czego po cichu się cieszyłem i miałem
nadzieje na jeszcze lepszy występ.
Pierwszy Sektor to zupełnieinna jazda, na pierwszy ogień mieliśmy małą rozjazdówkę by peleton się rozciągnął,
ruszyli wszyscy z impetem trzymając równe tempo grupą, nikt nie zostawał w
tyle, piachy pokonaliśmy bezbłędnie, lecz pierwszy podjazd i tu mnie zastanawia
co się stało z niewiadomych przyczyn
nastąpiły zator, zblokowane gdzie trzeba
było wyhamować niemal do zera, inni zmuszeni zejść z rowerów by podbiec, drugi
podjazd podobnie, strasznie wolno jak na elite, prawie można było w miejscu stanąć,
nie wiele zabrakło.
W całym wyścigu zaliczyłem dwie wywrotki, pierwsza na
zjeździe zaraz przed kładką, nie wyglądał groźnie lecz zjeżdżając koło się oślizgło
i benc, nic groźnego, miętkie lądowanie w błotku ;) druga gleba już pod sam
koniec, gdzie było na tyle dużo błota ze nie dało rady jechać, zrobił się z Maratonu
MTB mały Duathlonik, ja nie dałem za wygraną i chciałem za wszelką cenę jechać by
nadrobić stracony czas i w tym momencie wpadłem w uślizg, plecami wpadając z
impetem w błotko, było słychać tylko „chlup” ;)
Trasa zbyt krótka by nadrobić postój związany z awarią
przerzutki, lecz brak mocy już dawał znak na początku wyścigu, trudno ale co
mnie zadziwiło mimo gorszego dnia i słabszego wyniku awansowałem dwa oczka w górę, z 48 na 46 pozycje w
Generalce, może numer „1313” wcale takiego pecha nie przyniósł ?
W Rumi już nie będzie czasu na zatrzymywanie się podczas
wyścigi oraz błędy.
Zostałem nadal w pierwszej lidze i ponownie wystartuje z
najlepszymi w Finałowej już edycji 09.10.2016 która to odbędzie się w Rumii.
Okaże się czy zasłużenie zostałem przydzielony by móc jeździć
w cyklu „Garmin MTB Series” z najlepszymi, mój cel to zostać w Generalce w
pierwszej 50-tce a może i wyżej co by dało mi start za rok w najlepszym
sektorze również za rok. W Rumi musze pojechać na tyle dobrze by nie było
wpadek i uplasować się w okolicach 40 m-c Open.
Czy to możliwe? Zobaczymy za tydzień, do zobaczenia i mocy w
korbie!!!
Mój wynik:
Open: 56/321
Kat: 31/126
- DST 28.00km
- Teren 28.00km
- Czas 01:08
- VAVG 2:25min/km
Garmin MTB Series - Wejherowo
Niedziela, 25 września 2016 · dodano: 26.09.2016 | Komentarze 0
Dnia
25.09.2016 odbył się długo oczekiwany cykl Maratonów pt. „Garmin MTB Series”.
Trasa
przebiega po naszym przepięknym Lesie, nie ma w nim ułamka asfaltu.
Na pierwszy
odstrzał poszło podobno najłatwiejsze ze wszystkich cykli Wejherowo, dystans z
jakim musiałem się zmierzyć to 28 km i 485 m podjazdów w pionie, mówiło że to
nie będzie bajtowa przejażdżka na grzyby do lasu ;) i miałem rację już na
początek organizator zafundował nam po przejechaniu zaledwie kilometra od linii
startu dość długi i techniczny podjazd z wyrwami po różnych stronach, raz po
prawej a następnie po lewej stronie, jedynie co można było zrobić w tej
sytuacji to spokojna rekreacyjna jazda gęsiego, ściganie zaczęło się po ok. 5
km.
Z racji tego
ze nie startowałem w ubiegłym roku na żadnej edycji Garmina zostałem ustawiony
do ostatniego sektora. Sektorów było sześć, puszczane z minutowym opóźnieniem
dzięki czemu nie było nagłego zatoru lecz od samego początku byłem zmuszony do
gonitwy na 100% możliwości.
Trasa była
bardzo ciekawa i urokliwa, podobała mi się, w 100% ściganie po Lesie, do 20 km
podjazdy gdzie można było nadrobić, 2x po szybkich Singlach, brak technicznych
fragmentów gdzie trzeba było wykazać się umiejętnościami technicznymi, zjazd do
mety z górki po wybojach następnie prosta również po wybojach dzięki czemu
finisz wymagał użycia dużej siły.
Nie sadziłem
ze startując z ostatniego sektora zdołam tyle nadrobić, jestem pozytywnie zaskoczony
dzięki czemu w Redzie wywalczyłem już awans do sektora pierwszego gdzie
startują najmocniejsi zawodnicy.
Trasa w
Wejherowie była dobrym przetarciem przed Redą gdzie już tak łatwo nie będzie.
Do
zobaczenia za tydzień 02.10.2016
Moim celem
było nie urwać łańcucha i nadrobić tyle ile się da. Miejscami brak miejsca na
wyprzedzanie lecz to odróżnia właśnie prawdziwe MTB od szosowych tras w
terenie, trasy są wąskie i techniczne, by umieć wyprzedzić trzeba użyć dość
dużej siły jadąc gdzieś po boku (grząskim piachu lub wybojach) To jest właśnie
prawdziwe MTB a nie tylko szerokie dukty.
Trasa 5+
Organizacja
5+ w każdym elemencie dopracowane.
Moje
miejsce:
Open: 48/326
Kat. 23/131
- DST 39.00km
- Teren 39.00km
- Czas 01:48
- VAVG 21.67km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
IX Kościerski Maraton MTB - Kościerzyna
Niedziela, 18 września 2016 · dodano: 19.09.2016 | Komentarze 0
Da
18.09.2016 odbył się tradycyjnie już w Kościerzynie dość przyjemny Maratonik
MTB pt." IX Kościerski Maraton MTB"
Dla mnie
jest to miejsce dość niezwykłe może też dlatego gdyż "KSR
Kościerzyna" czyli organizatorzy zamieszania ;) była moją pierwszą drużyną
w której zacząłem jeździć i od Kościerzyny zaczęła się moja cała przygoda z
Kolarstwem, mam sentyment do tak pięknego miasta.
To że ja lubie
Kościerzynę nie znaczy ze ona mnie w tym samym stopniu lubi, o pechu ciąg
dalszy za chwile.
Przygotowany
zwarty i gotowy pełny nadziei ambitnie stawiłem sie na start, dystans w którym
było mi się zmierzyć to 39 km oraz 450 m przewyższeń w pionie.
Start
nastąpił o godz 11:00 ruszyliśmy !!!
Pierwsze
kilometry bardzo płaskie i szybkie, trzeba było być ostrożnym na zakrętach i
znaleźć odpowiedni pociąg by się podczepić, na początku nie ma co się
oszczędzać, trzeba mocno jechać.
Jechało sie
dość dobrze, przed startem ze znajomymi z "Piast Słupsk" pojechaliśmy
w stronę trasy by zapoznać się chociaż z początkiem trasy jak to wygląda, jest
to dość ważne by nie popełnić jakieś gafy tuż po starcie.
Po czasie
gdy zaczęły się podjazdy było widać kto w jakiej stawce będzie jechał,
nastąpiła selekcja poziomów wytrenowania.
Pierwszy
zator nastąpił na pierwszym singel-traku, był to techniczny singiel ale nie
wiadomo z jakich przyczyn zrobił się korek a na tak wąskiej drodze nie ma jak
wyprzedzić.
Trzeba było
mocno pracować by odrobić straty i to zadanie wykonaliśmy perfekcyjnie,
dołączałem do coraz innych grup aż w końcu złapaliśmy się w trójkę, jechaliśmy
razem z kolegą z klubu "Norda Active Team" bardzo dobrze się współpracowało.
Na podjazdach
czułem dość nietypową moc, treningi nie poszły na marne z czego się cieszyłem,
trzeba było tylko cisnąć i cisnąć a efekty z czasem było widać gdy
wyprzedzaliśmy to coraz więcej zawodników przed sobą, szczególnie nadrabialiśmy
na podjazdach. Najbardziej wymagające podjazdy wg mnie które dały najbardziej w
kość były z kostką brukową, jest to udręka kolarzy, ale jakoś trzeba dać sobie
radę, zacisnąć zęby i jechać ku słońcu.
Miejscami
drogi mocno piaszczyste gdzie trzeba było mieć się na baczności chodź najcięższy
techniczny fragment na trasie był to zjazd na wąskiej leśnej drodze, tu można
było sprawdzić lub spostrzec kto jaką ma technikę ;)
Na otwartym
terenie mocnym przeciwnikiem był wiatr który jak by inaczej wiał prosto w
twarz, jemu też się nie daliśmy.
Miałem bardzo
dobrą pozycje ale coś się stało na 30 km, coś niewybaczalnego.
Zobaczyłem
dość mocny podjazd, był to podjazd dosć techniczny, (nagła próba redukcji biegu na
kasecie) szarpnąłem chyba zbyt mocno, miałem zamiar wyprzedzić kilka osób przed
sobą, była to znakomita okazja do ataku,
co słyszę? właśnie nic nie słyszę prócz bzdęk i kadencja 2000 obr/min ;) początkowo
myślałem ze to tylko łańcuch spadł, stanąłem osłupiały i widzę zerwany łańcuch,
no i już w tej chwili wiem ze mam po zawodach i będę musiał tyrać ok 9 km z
buta, nic bardziej mylnego, jeden z zawodników z którym jechaliśmy w parze
rzucił mi plecak z narzędziami i w którym była również spinka, serdecznie
dziękuje :-) dzięki czemu mogłem doczłapać się do mety na kołach nie prowadząc
roweru, na zapięcie łańcucha z całego stresu straciłem lekko 10 min.
Po zrobieniu
łańcucha próbowałem jeszcze gonić, wyprzedzać chodź w głębi głowy miałem myśli
że to nic nie da by uratować przyzwoitą pozycję, wyścig stał się dość mocnym
interwałowym treningiem. Za tydzień Garmin Wejherowo i mogłem potraktować jako mocny
trening. Nigdzie się nie zrobi tak dobrego treningu jak na zawodach, to jest
plus.
Awarie się
zdążają ale trzeba jechać i walczyć do końca.
Jeszcze
przed metą udało mi sie dogonić Mariusz
Leszczyński gdzie razem finiszowaliśmy.
Na punkcie
kontrolnym 31 m-ce
Ostateczna
pozycja 83/172
Straty:
Zerwany Łańcuch
(podziękowania
dla zawodnika który rzucił plecak z narzędziami)
Do
zobaczenia za tydzień na zawodach w Serii "Gamin MTB" która odbędzie
się w Wejherowie, tam moze uda się odbić ciężko powiedzieć nie udany start bo
za awarie już nie mamy wpływu.
- DST 30.00km
- Teren 30.00km
- Czas 01:29
- VAVG 20.22km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
III Mistrzostwa MTB Gminy Krokowa
Niedziela, 11 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0
W dniu dzisiejszym 11.09.2016 odbyła się już III Edycja „Mistrzostw
MTB Gminy Krokowa”.
Start wg regulaminu i na ulotkach był o godz 12:00 gdy
wszyscy już byli ustawieni nieco wcześniej start nastąpił z 15 minutowym
wyprzedzeniem o godz 11:45, ciekaw ile osób było tym faktem zaskoczona.
Przed startem wspólnie z Grzesiem zrobiliśmy sobie nieco
wcześniej rekonesans po trasie, łącznie przejechaliśmy 6 km w jedną stronę by
chodź trochę zapoznać się z trasą, chociaż na początku.
Początek wydawał się bardzo szybki, następnie skręt w prawo
i niewielki lecz piaszczysty podjazd gdzie wg mnie nastąpi selekcja naturalna.
Trzy lata temu brałem udział w pierwszej edycji ale już nie
pamiętam ile km było , co później się okazało trochę pamiętałem z tamtej trasy
i w części pokrywało się.
Trasa nie była łatwa, na dystansie 30 km ok. 550 m przewyższeń
mówią same za siebie, trasa mocno interwałowa. Podjazdów stromych było zaledwie
kilka, większość z nich dość długa oraz zjazdy szybkie. Trasa bardzo
urozmaicona co już nas zdążyła przyzwyczaić Gmina Krokowa chodźmy z Edycji
Skandii. Na trasie zaliczyłem jeden upadek a wyglądało to tak:
Gdy zjeżdżaliśmy nagle
nie było znaku ze nastąpi skręt w prawo, na budziku mieliśmy ok. 40+ km/h i nagle byliśmy zmuszeni do nagłego zwolnienia
oraz skrętu, zwolnić się udało lecz dość nierówna trasa i brak redukcji przełożenia
uniemożliwiło dalszą próbę skrętu. W moim przypadku zmusiło to do nagłego zahamowania
oraz wykonania dwóch fikołków gdyż znajdowałem się tuż na krawędzi następnego zjazdu,
finał był taki że przeleciałem przez taśmę, którą jest oznakowana trasa i
wykonałem dwa fikołki z górki po czym wziąłem szybko rower i dwa podjazdy postanowiłem
z nim biec, szkoda było czasu na ręczną redukcje biegów.
Mimo przewrotki nie straciłem dużo czasu i nadrobiłem. Na ok.
25 km czułem jak zaczyna mi brakować siłyale to już był ten moment, jeszcze czekało kilka podjazdów do pokonania
a w głowie siedział mi podjazd tuż w okolicach mety, wiedziałem jaki on jest,
dość długi. Właśnie na ostatnim podjeździe zdołało wyprzedzić mnie kilka osób. Tym razem było trochę
inaczej, jechałem do mety sam, katowałem długi podjazd jeszcze przed tyle ile
mogłem, nikogo nie było za mną. Za zakrętem spojrzałem za siebie czy ktoś mnie
nie goni, lecz nikogo w oddali nie widziałem, pomyślałem sobie uff, mogę odsapnąć,
jechałem na tyle spokojnie by nie dać się nieoczekiwanie skontrować bo nigdy
nic nie wiadomo, czyli nie za wolno ;-)
Na mecie każdy z uczestników dostał pamiątkowy medal, jest
to bardzo miła pamiątka która zawsze cieszy, szkoda ze w tak mało imprezach
rowerowych reflektowana, brawo dla organizatora.
Na koniec wyścigu nastąpiło losowanie nagród co też jest
miłą niespodzianką.
W Dniu wyścigu nie wiedziałem na co mogę sobie pozwolić na
wyścigu MTB. Ze względu na to ze prawie w ogóle nie jeżdżę rowerem MTB,
większość treningów poświęcam treningom na rowerze szosowym. Miło byłem
zaskoczony ponieważ pojechałem powyżej swoich oczekiwań. Wypadłem całkiem
nieźle na dość trudnej trasie zajmując 25/110 m-ce Open z czasem 1h:29:39 co
dało średnia prędkość przejazdu 20 km/h
Polecam Imprezę, może dystans nie robi szału ale jest to
doskonały mocny trening interwałowy.
I na MTB też czasem trzeba trochę pojeździć a teraz zostało
mi do Października jeszcze sześć startów.
Następny mój planowany Start: 18.09.2016 - „IX Kościerski
Maraton MTB” do zobaczenia w Kościerzynie.
Taki oto rower miałem okazje przetestować ale na nim nie startowałem, za pośrednictwem "Sklepu Rowerowego "Nypel" - Reda"
- DST 125.00km
- Czas 03:54
- VAVG 32.05km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Cyklo Gdynia
Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0
Relacja z zawodów szosowych „Cyklo Gdynia” pt. „Jak wyścig stał się treningiem”. Odbyły się w Niedziele 04.09.2016
Pogoda nas nie rozpieszczała mimo ze gdzieś za oknem świeci piękne
słońce to u nas w dniu zawodów tak samo jak to miało miejsce rok temu
ponuro i deszczowo.
Później okazało się że całe 125 km przejechaliśmy w deszczu.
Początkowe kilometry jak to ma miejsce w wielkich turach jest start
honorowy po przejechaniu paru kilometrów następuje start ostry, mimo to
każdy próbował się gdzieś wcisnąć wypracowując sobie dogodną pozycje do
ataków i czasami stwarzając groźne sytuacje, pierwsza kraksa miała
miejsce już po przejechaniu pierwszego kilometra.
Podjazd pod
Witomino, tu już trochę ostrzej zaczynamy. Zaczynam nabierać coraz to
większych prędkości, zaczynam wyprzedzać coraz większe grupy kolarzy,
widze gdzieś w oddali Maćka i Szefuncia, chciałem się zbliżyć i jechać w
parze i co ja ujrzałem swoim oczom, dość niebezpieczna kraksa, Maciek
robi fikołka z półobrota na plecy i jedzie jak po lodzie na asfalcie,
„ktoś go zahaczył”, łącznie w kraksie uczestniczy czterech kolarzy ja
będę zaraz piątym, słychać głośno uwaga!!!, Zaczynam delikatnie zwalniać
wysuwając dupsko do tyłu. Bidony wyskakują z rowerów, jedyne co mogłem
zrobić w tej chwili to zacząć manewr uniku by w nikogo nie wjechać, co
się wydarzyło dalej? Tylnie koło zaczyna zjeżdżać coraz mocniej
nieprzewidywalnie na prawą stronę aż zniosło mnie na tyle w bok ze nie
dało rady opanować okrętu,tego się nie spodziewałem tak śliskiego
fragmentu asfaltu na tym odcinku, do kraksy doszło na wysokości Stadionu
Miejskiego przy ul. Olimpijskiej. Lecę pare metrów i kolanem zahaczyłem
o korbę roweru, nic nikomu się nie stało, Maćkowi zakręcił się łańcuch,
straciliśmy coś ok. 5 min może ciut wiecej, po takim czasie i w taką
pogodę ciężko będzie już kogokolwiek dogonić, ale zaczynam próbować,
początkowo czekam na Maćka i Piotra by trochę ich podciągnąć , po paru
chwilach zaczynam jechać w samotny pościg, mam nadzieje ze mi wybaczą.
Wyminęły nas wozy techniczne, zacząłem wyprzedzać, wystarczyło kilka
minut bym zaczął doganiać pierwsze osoby. Jadę mocno ale też bez
przesady tak by sił starczyło na całe 125 km.
Ciężko było złapać
peleton który jechał by równym tempem którym był bym w stanie utrzymać,
lecz udaje mi się taką grupe dogonić która pociskała w granicach 35-40
km/h, robie częste zmiany, dużo ataków, po przejechaniu ok. 30 km
wiedziałem ze moja praca nie ma sensu i nie do gonie Jaro ani nikogo z
„Caffe Ride”. Zaczynam pracować pod siebie by zrobić dobry mocny
trening. Gdy była grupa robiłem starałem robić się dość mocne zmiany.
Dość sporo kilometrów jechałem sam, czułem się jak w ucieczce, tak sobie
to tłumaczyłem, w MTB jest prościej gonić peleton niż na szosie.
Następna niebezpieczna sytuacje była gdy strażacy coś tam machali
chorągiewką by zwolnić, były tory, myśleliśmy ze o to chodzi, zjazd był
szybki i zakręt 90 stopni w prawo, asfalt na Tyler śliski że ciężko było
opanować rower i skręcić bez problemów, w oddali słysze tylko kur***
ślisko ;)
Za mną prawie wpadli by w Pole. Ogólnie kraks było dość dużo. Na całej
trasie wypiłem prawie dwa bidony mimo padającego deszczu i zjadłem trzy
żele firmy „X”.
Gdzieś od Koleczkowa jechałem w grupie z kolegą z
biegamyrazem Krzysztofem Rożyk w kilku osobowym peletonie po zmianach.
Udało mi się zrobić między innymi kilka mocnych ataków lecz zawsze
później mnie dochodzili, ataków było ponad pięć , ostatni udany odbył
się na podjeździe pod NDW gdzie już wszyscy byliśmy na wykończeniu i
ledwo 17-18 km/h każdy z nas podjeżdżał. Urwaliśmy się w cztery osoby i
jako pierwszy z peletonu przekroczyłem kreskę.
Następna część trasy
już z górk gdzie można było zaczerpnąć powietrza, troche odpoczynku, to
był jakiś 90 km. Dostałem bombe gdzieś na około 105 km w okolicach
Łężyc, to bomba z miernikiem czasu, zawleczka się odpalała i do wybuchu
coraz bliżej, lecz toczyłem się za peletonem, starałem Si już jak tylko
mogłem by się utrzymać, lecz zdawałem sobie sprawę ze mogę odpaść gdzieś
pod koniec i tak się stało, bomba wybuchła i jechałem już swoim tempem
od 115 km, odpadłem gdy zaczęliśmy jechać w stronę Wiczlina, tam
spotkałem drugiego kolege z Biegamyrazem lecz już nie dałem rady za nimi
pojechać, za dużo siły kosztowała mnie pogoń która jak okazało się nie
miała żadnego sensu.
Zdawałem sobie sprawę że mogę nie dać rady
dogonić Przyjaciół z Cafe Ride, wszyscy jesteśmy mniej więcej na
podobnym poziomie a jadąc samemu można wykonać jedynie dobry mocny
trening i też ten wyścig tak potraktowałem. Od momentu kraksy, starałem
się jak mogłem, nie udała się gonitwa, trudno, za to są dobre strony
medalu, udało się wykonać bardzo mocny trening.
„Najgorsze zawody są najlepszym Treningiem”
Na zakończenie sezonu zaliczyłem swój najgorszy start w wyścigu kolarstwa szosowo.
Podsumowanie:
Fakt jest taki ze coś nie mam szczęścia do wyścigów” Cyklo Gdynia”, w
ubiegłym roku bomby dostałem na ok. 60 km, teraz troche później bo byłem
lepiej przygotowany, lecz teraz jak i w ubiegłym roku pogoda nie
dopisała, rok temu była nieco lepsza, W tym roku również mocno
przemarzłem.
Jedzenie na Cyklo Gdynia jest pychota !!! tu się naprawdę postarali i ciepła herbata to zbawienie dla zmarzniętych kolarzy.
Teraz czekają mnie małe wydatki sprzętowe ze względu na uszkodzone koło dzień przed wyścigiem.
Dzięki temu nieszczęśliwemu uszkodzeniu wiem ilu mam przyjaciół dla
których coś znaczę, którzy chcieli mi pomóc, dziękuje wam, szczególnie
Danielowi Majkowskiemu który użyczył mi koła dzięki czemu mogłem
uczestniczyć w tej wspaniałej imprezie jakim jest Cyklo Gdynia.
Jak to mówią do trzech razy sztuka, czyli za rok powinno być lepiej?
Mimo słabego startu startu wynik poprawiłem sprzed roku o 40 min, jest to chyba całkiem niezły Progress ;)
Wynik jaki uzyskałem dziś to:
Open 189/249
Kat 30-39: 72/90
Z czasem 3h:54:41
Gratulacje dla Patrycji za swój drugi start w zawodach szosowych
Uzyskała bardzo dobry wynik na dystansie 40 km zajmując
13 m-ce Open oraz 2 w Kat wiekowej, Gratuluje !!!
Przekroczyła linię mety z czasem 1h12:43 co dało średnią prędkość przejazdu 33 km/h
Treningi z Daniel Majkowski przynoszą rezultaty.
- DST 73.00km
- Czas 02:04
- VAVG 35.32km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Colnago Race LangTeam - Bytów
Niedziela, 28 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0
Dnia 28.08.2016 odbył się Finałowy Cykl "Colnago Race LangTeam"
Wyścig traktowałem jako dobre przygotowanie do "Cyklo Gdynia" i
pojechałem na dystans Maxi 73 km z nadzieją na dobry wynik. Niestety
dobrze szło tylko do 40 km dalej to już bardziej walka z samym sobą i
temperaturą, ok 40 stopni dawało mocno w kość.
Od początku czuliśmy
sie jak w zawodowym turze, jechaliśmy w przedziale od 45 do 60 km/h, po
20-30 km nastąpiła dopiero selekcja co do poziomu wytrenowania i mocy,
było widać na pierwszym podjeździe kto pojedzie dalej a kto odpadnie, grupy się podzieliły.
Podczas trwania wyścigu zużyłem dwa zele któej to marki nie zdradze ;-) i dwa wypite bidony, okazało się jeszcze zbyt mało.
Trasa wg mnie była bardzo ciężka i nie chodzi tu o nachylenia
wzniesień, których na brak nie mogliśmy narzekać lecz przede wszystkim o
jakość dróg asfaltu, każdy z nas spodziewał ze w Bytowie nie będzie
gładkiego Asfaltu lecz nie w 80% jazdy po dziurach. To było Piekło
Północy !!!
Już na początku wyścigu po przejechaniu ok 1 km
wypuścili nas na "Kocie Łby" wiedzieli jak zorganizować przesmak tego co
nas czekało na trasie, jazda po bruku była zaledwie rozgrzewką tego co
nas czekało na trasie. Podjazdy nie miały mocnego nachylenia lecz
strasznie dziurawa droga wybijała z rytmu i nie można było utrzymać
prędkości, miejscami jechałem 18 km/h i to z dosć dużym wysiłkiem.
Dość długo jechałem sam, ciężko było mi utrzymać koła, jechałem tyle ile
sie da i ile mogłem wycisnąć z mojego sprzętu, nikogo nie widziałem w
tyle ani przed sobą. Około 10 km przed metą już widać było ze ktoś
zaczyna mnie gonić, to grupetto, starałem sie nie jechać wolniej niż 40
km/h czułem sie jak w ucieczce ;)
niestety nie udało mi się uciec do końca, przed samą kreską przegoniło
mnie dwóch zawodników, mimo wszystko moge być zadowolony, upał i dziury
zrobiły swoje, przyjechałem na metę wycieńczony, już dawno tak sie nie
zmęczyłem na rowerze.
Nie osiągnąłem tego co chciałem, zamiar był
na złamanie 2 h nie udało sie, trudno lecz mimo to odbyłem dość mocny
trening szukając pozytywów.
Ostatecznie uplasowałem sie na 86 m-cu Open i 36 w Kat M2
z czasem 2h04:59 co dało mi 35:04 km/h średnią prędkość.
Do zobaczenia za Tydzień na "Cyklo Gdynia"
Tam już dystans nieco dłuższy 125 km lecz jakość dróg nie porównywalnie lepszej jakości.
- DST 37.50km
- Teren 37.50km
- Czas 02:06
- VAVG 3:21min/km
Duathlon Żukowo - "Puchar Bałtyku" 3/4
Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 15.08.2016 | Komentarze 0
Dnia 14.08 odbył się Duathlon z cyklu „Puchar Bałtyku” była to już 3 z 4 Edycja, dziś zawitaliśmy do Żukowa.
Zawodnicy mieli do pokonania 8 km biegu, 25 km rower MTB oraz 4 km bieg na koniec.
Warunki od samego początku wiedzieliśmy że będą ciężkie, już od czasu
zapisów panował dość mocny porywisty wiatr. Wydawało by się ze wiatr
będzie najbardziej przeszkadzał przy bieganiu a rower jak wjedziemy w
las nie będzie tak go czuć, no cóż myliłem się.
Gdy wystartowaliśmy czołówka od razu pokazała na co ich stać i pędziła z prędkością 3:50 min/km
Na pierwszym podbiegu trochę odstałem i starałem się trzymać tempo w granicach 4:20-4:30 min/km
Rzuciłem wszystkie siły na pierwszy bieg i to się nawet opłaciło, przy
bieganiu wiatr był miejscami jak zbawienie, ponieważ przy tak dużym
wysiłku pozwalał złapać oddech i zaczerpnąć powietrza.
Po biegu
wyczerpany wsiadłem na rower, lecz tu nie lada wyzwanie czekało, nie
spodziewałem się tak silnego wiatru, miejscami jechałem z dużym
wysiłkiem osiągając prędkość 15 km/h.
Na rowerze myślałem że
jednak zdołam trochę odrobić ponieważ sporo ostatnio trenowałem na
rowerze a wogle nic nie biegałem przez miesiąc czasu, plany treningowe w
porównaniu do Kobylnicy uległy zmianie o 180 stopni, lecz tu się
zawiodłem na warunki atmosferyczne, przez wiatr nie miałem siły by
mocniej przycisnąć, udało mi się wyprzedzić może z dwie, trzy osoby.
Trasa rowerowa poprowadzone bardzo dobrze, porównując trasę z Kobylnicy, tam
była lekka rozgrzewka przed tym co nas czekało dzisiaj, tutaj jest
prawdziwa trasa przełajowa zarówno biegowa jak i rowerowa, nie jednemu
dała w kość.
Na trasie rowerowej znaleźli trzy dość fajne podjazdy w
tym jeden w lesie gdzie trzeba było zrzucić na młynek, trochę szybkich
zjazdów, błotka gdzie trzeba było być uważnym by nie zarzuciło, kilka
ostrych zakrętów o 180 stopni, mówiąc krótko można było się ujechać,
było gdzie.
Po Rowerze czekał nas ostatni bieg, jedna pętla 4 km,
to już była bardziej walka o przetrwanie niż gonienie konkurencji. Mimo
że nie biegłem za szybko nie straciłem dużo, zdołała wyprzedzić mnie
tylko jedna osoba. Mój ostatni bieg to tempo w granicach 5:30 min/km
można porównać do żółwia z połamaną skorupą, ostatnie kilometry trochę
szybciej lecz na metę przybiegłem w pojedynkę bez spiny i bez pośpiechu
po prostu na luzie nie musiałem spointować bo nikogo nie było za mną.
Gdy przekroczyłem metę dostałem gratulacje od Organizatorów i zaczęli
się wypytywać jak się podobała trasa jak oznaczenie itp. Miło było
Polecam Duathlony „Puchar Bałtyku” mam nadzieje że za rok się rozrosną.
Do zobaczenia na następnych wyścigach.
W ostatecznym rozrachunku uplasowałem sie na 15/81 m-cu Open z czasem 2h06:25
Oto pełne wyniki pod linkiem:
https://elektronicznezapisy.pl/download/h3f7y8T2D0v0c1u4d7p1h1p7U7V4X821/open.html
- DST 41.00km
- Czas 01:07
- VAVG 36.72km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Colnago Race LangTeam - Krokowa
Poniedziałek, 1 sierpnia 2016 · dodano: 01.08.2016 | Komentarze 0
Emocje zeszły więc pora by parę słów napisać o Niedzielnym wyścigu pt.
"Colnago Race LangTeam" z Krokowej, który odbył się dnia 31.07.2016.
Wyjechaliśmy z Gdyni trochę późno i start wyścigu trzeba było zacząć niemal bez rozgrzewki.
Jeszcze przed startem ułamałem dziurki w numerku i nie miałem
możliwości by go zamontować, więc nie mając dużego wyboru wsadziłem do
tylnej kieszonki w koszulce z nadzieją że odbije, "nadzieja matką
głupich" i tu potwierdziło sie przysłowie bo w końcowym rezultacie dostałem DNF ale o tym później.
Mieliśmy do pokonania 41 km w tym 2 km już na początku od startu z
nachyleniem 3% i w połowie nasza premia górska 1,6 km z nachyleniem
średnim 5,8%.
Wyścig był dość niebezpieczny, odbywał się w otwartym
ruchu ulicznym do połowy, (jeden pas dla samochodów), słychać było tylko
uwaga auto, auto itd. zafundowali nam dodatkowe atrakcje i trening
koncentracji ;-)
Start wyścigu odbywał się w sektorach przepisanych do odpowiedniej grupy wiekowej, całkiem fajne rozwiązanie.
Początek wyścigu to wycieczka aż do magicznego podjazdu gdzie grupa już
sie podzieliła na podgrupki i tu wszystko wyszło kto i jak jest
przygotowany.
Niestety brak rozgrzewki wyszedł mi na niekorzyść, podjazd pokonałem gorszym tempem niż NDW na treningu.
Gdy dogoniłem peleton udało się całkiem żwawo jechać.
Druga pętla już nieco szybsza w moim wykonaniu i na podjeździe udało
się całkiem żwawo odskoczyć. Jechałem w peletonie z kilkoma znajomymi co
umiliło jazdę.
Po przekroczeniu mety Garmin pokazał czas 1h:07:01 i
jest to mój orientacyjny czas, co sie okazało czip z numerkiem który
umieściłem w kieszonce koszulki rowerowej nie odbił sie, zatem patrząc
po wynikach zajął bym 38/81 m-ce w Kat. M2.
.....
Mimo wszystko że nie ma mnie w wynikach jestem zadowolony z dobrego Treningu i ze spotkania rowerowych przyjaciół :)
Bo nigdzie sie nie wykona lepszego treningu jak na zawodach, nawet jak pójdzie słabo prawda ?
Nie zawsze układa się tak jak byśmy chcieli, liczy sie wspólna Pasja i dzielenie jej z innymi ;-) następne zawody będą lepsze.
Do zobaczenia