Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2009

Dystans całkowity:90.00 km (w terenie 90.00 km; 100.00%)
Czas w ruchu:04:36
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:90.00 km i 4h 36m
Więcej statystyk
  • DST 90.00km
  • Teren 90.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 19.57km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

IV ESKA MTB GDYNIA MARATON WITOMINO – LEŚNICZÓWKA

Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 24.01.2010 | Komentarze 0

Okres przygotowań już za nami, „Niedziela 20.09.2009” to dzień na który czekało większość zapaleńców rowerowych, dzień w którym ma odbyć się Gdyński Maraton MTB. Ja dopiero debiutuje w Maratonach MTB, nie spodziewałem się zbyt wiele tym bardziej że jeżdżę dopiero od 2 lat na rowerze wyczynowo, moim celem było zaliczyć jak najdłuższą trasę Maratonu, czyli dystans GIGA 90 KM i nie dojechać jako ostatni uczestnik.Plan został zrealizowany w 100%, objazd trasy zrobiłem z przyjaciółmi jeżdżąc z mapą po lasach, niestety w połowie, po pracy było zbyt mało czasu, ale mieliśmy na celu zapoznanie się czego ewentualnie możemy spodziewać się na trasie, na co być przygotowanym, szczególnie że chodziły pogłoski od bardziej doświadczonych bikerów że ten Maraton uważany jest za jeden z najtrudniejszych u nas na Pomorzu, ostre górki dają w kość, nie jednemu doświadczonemu Bikerowi popsuły szyki. Wpisowe przy starcie wynosiło 50 zł tak jak organizator zapewniał, dostaliśmy pamiątkowe koszulki na pamiątkę oraz nr. do zamontowania na rower i w drogę. Do wyboru były trzy dystanse Boke Cross (30 KM) czyli jedna petla, mega (60 KM) dwie pętle, oraz ten najdłuższy zwany dystansem GIGA który liczył aż 90 KM czyli trzeba było trzy razy objechać trasę która miała 30 KM. W Maratonie brało udział rekordowa ilość ok. 300 Bikerów i Bikerek, należy się cieszyć ze kolarstwo górskie MTB cieszy się coraz większym uznaniem oraz zainteresowaniem dla tak pięknego sportu oraz zdrowego prowadzenia trybu życia. Oby tak dalej. Coś po godź 10:00 zaczęliśmy się powoli ustawiać do startu, miałem niezbyt dobrą pozycje wyjściową gdzieś w połowie stawki, patrząc w prawo i w lewo sami klubowicze koło mnie, „Baszta Bytów”, „Piast Słupsk”, „Trek”, „MTBnews” oraz inne kluby.
Nadeszła godzina grozy 10:30 Start !!! ciężko było ruszyć w tak ściśniętym peletonie, ale jakoś się udało, szybko się wpiąć w SPD i co nas na początku czeka, jak by inaczej, dość ostry podjazd, ale na to byłem przygotowany, robiąc objazd trasy, na pierwszym miejscu mieliśmy okazje przetestować go. Wiedzieliśmy o nim, problem polegał na tym ze przy tak licznym gronie uczestników, bardzo ciężkie jest wyprzedzanie. Myślałem że peleton ostro ruszy do przodu tak jak to miało miejsce min w Kadynach, a tu nic z tego, pomalutku, jedyne wyprzedzanie było zjeżdżając na prawo lub lewo po liściach, oby tylko nie wpaść w koleinę. (nic przyjemnego) Zaczynam wyprzedzać nie wiem ilu ale sporą część peletonu udaje mi się zostawić z tyłu, Mówię sobie, wszystko fajnie pięknie to wygląda, ale należy rozłożyć sobie siły tak żeby już na początku nie wysiąść w znacznym stopniu, w końcu to dopiero początek, maraton jest dość długi a czeka mnie przecież do pokonania 90 KM trzeba zacząć rozważnie siłami dysponować. Byle by nie złapać skurczy tak jak miało to miejsce w poprzednim Maratonie w którym miałem przyjemność brać udział, musiałem wtedy ostro zwolnić, ale nic takiego nie miało miejsca. Maraton przebiegał wyłącznie drogami, leśnymi po TPK oraz trochę szuterku się znalazło, las ja i mój rower, coś niesamowitego, wspaniałe przeżycie. Było sporo ostrych podjazdów, ale jeśli są podjazdy to i muszą być zjazdy, tak też było. Na treningu zrobiliśmy trasę może w 30% ale dobre i to, część trasy przebiegała moim ulubionym szlakiem jakim jest szlak czerwonym zwany wejherowskim zaczynający się w Sopocie Kamiennym Potoku biegnącym po urokliwym parku TPK aż do samego Wejherowa. Nie ominęło nas również kilka technicznych singel-tracków pięknych gdzie prędkość sięgała ponad 40 km/h trzeba było mieć się na baczności bo miejscami trasa wymagała dość sporej odwagi oraz techniki. Mały błąd, drobna nierówność mogła spowodować upadek, a przy tak wysokiej prędkości nie było by zbyt miłym uczuciem. Maraton przebiegał mniej więcej tak:
O czym już wspomniałem na dzień dobry tuż przy starcie czekała na nas góreczka, peleton trochę zdążył się urwać, ale to jeszcze nie jest to, dwa następne podjazdy zdążyły spowolnić peleton który został w znacznej części w tyle, następnie zjazd, trochę prostej i znowu podjazd. Jadę ile sił w nogach, daje z siebie wszystko, następny piękny podjazd nie wiem który to z kolei ale jest bardzo stromy, nie poddaje się, wiem ze jak go pokonam będzie nagroda w postaci zjazdu, dzięki któremu będzie można trochę odsapnąć. Prawdziwy Górski Maraton, chwile jechałem sam czego nie lubię, za kimś jedzie mi się lepiej, szybciej. Doganiam kilku Bikerów, są coraz bliżej, ale potrzeba czasu, cisnę ile sił w nogach żeby nadrobić stratę, po kilku min doganiam ich na jednym z ostrych podjazdów, jadę jakiś czas za nimi, ale w końcu zdecydowałem się wyprzedzić, tak też robię, było ich trzech. Piłuje dalej ile sił w nogach, nagle singelek jeden z moich ulubionych, zjazd czerwonym i podjazd, jeśli było się wystarczająco dobrze rozpędzonym dało się podjechać na tzw. blacie, nawet wypadało. Trasa biegła również wzdłuż obwodnicy, tam również wiedziałem co na mnie czeka, górka z pozoru mała ale zwiększa się stopień nachylenia, jechałem 15 km/h później trochę już lepiej było można było przyspieszyć. W połowie trasy, punkt regeneracyjny, izotoniki, jakiś zielony napój który dawał niezłego powera, woda czysta oraz banany, ja na początku zawodów przy pierwszej pętli miałem pecha, wypadł mi gdzieś bidon na którymś z technicznych zjazdów, jechałem cały czas bez kropelki picia, jedynie na co mogłem liczyć to były punkty regeneracyjne gdzie można było się czegoś napić, był jeden w połowie trasy na pętli. Bidon znalazłem u jednego z sędziów na trasie gdzieś po 1/3 trasy 3 pętli tuż za obwodnicą. Na jednym z Ostrych Zjazdów przy 2 pętelce zaczęło mną znosić na prawo a to na lewo, „Guma” zwana potocznie „Kapciem”. Nie ma się nad czym zastanawiać, rower do góry nogami i naprawiamy, zdejmujemy koło tylnie. Okazało się ze w oponę wbił się niezły kawałek szkła, którego na trasie była spora ilość, na dwóch odcinkach, nie trudno było złapać kapcia, nie miałem ze sobą dętki, więc szybkie łatanie samo przylepną łatką poszło sprawnie i bez boleśnie, niestety jeszcze łańcuch mi spadł z korby i poprzekręcał się jak by tego było mało, straciłem ok. 10 min, myślę sobie że już nie ma szans na dobry wynik i tak dużo już zrobiłem.
Przerwa nie wyszła mi na dobre, dostałem trochę zadyszki, zjazd, a po zjeździe czekało na mnie kilka sporych podjazdów, dość ostrych ale dałem rade, nikogo nie widzę, jadę sam, zjazd, podjazd i tak w kółko. Jestem już prawie na zakończeniu 2 okrążenia, ruch obustronny, widzę jak gdzieś w oddali jadą klubowicze w zielonych i niebieskich koszulkach, nie jest aż tak źle ze mną pomyślałem sobie. Część Maratonu szła również szlakiem czarnym który również prowadzi po TPK do Wejherowa z tym że zaczyna się w Gdyni Wzg. Św. Maksymiliana zwany Szlakiem Zagórskiej Strugi. Zostały wybrane elementy najbardziej górzyste oto tego szlaku, bardzo ciężkie, dające ostro w kość. Ale pokonuje bez większych problemów, nagle trochę płaskiego szuterek. Tu doganiam peleton składający się z 4 bikerów . Staram się jechać razem z nimi tak żeby mi nie uciekli. Ostry zakręt i podjazd z korzeniami, koleinami, bardzo ciężki, techniczny, ciśniemy ostro. Zaczynam siedzieć im na ogonie, walka od nowa a tu zjazd i nagle podjazd totalny Hard-Core. Tym razem bardzo długi podjazd jeden z bardziej męczących na tym Maratonie, staram się nie patrzeć do góry, tylko piłuje ile sił jeszcze w nogach patrząc na przednie koło, opłaciło się, udaje się. Skręt w lewo trochę płaskiego, część z górki i znowu podjazd, bardzo stromy, najbardziej morderczy, niemalże masakryczny, rzadko kto podjeżdżał, szkoda było sił, zaczynam prowadzić rower, ale okazało się ze nie tylko ja. Zastanawiam się ile jeszcze zostało do mety, czeka na nas piaszczysty zjazd czerwonym szlakiem, podjazd i znowu zjazd, wyprzedzam dwie osoby, toczę bój z bikerem w koszulce Subaru, koło rzeczki na czerwonym szlaku udaje mi się go wyprzedzić, ale po chwili dogania mnie i wyprzedza, tak z trzy razy sytuacja się powtarza. Zrezygnowałem z walki, byle by wytrwać do końca. Jeszcze czeka na nas na dobitkę morderczy podjazd po płytach betonowych który prowadzi prosto do mety, kolega z Subaru wystrzelił jak z procy, i na tyle z walki, nie miałem szans. Do mety dojechałem w 4 osobowym peletonie. Na ostatniej pętli gdy odzyskałem swój bidon nie zostało mi ani kropli picia, wypiłem wszystko na trasie.
W Klasyfikacji Open zająłem „19” miejsce oraz w M2 – „8”
Debiut uważam za udany.

Podsumowanie:

Rajd uważam za bardzo udany, prawdziwy Maraton Górski MTB, przepiękne podjazdy, ostre zjazdy, podjazd, zjazd i tak przez cały maraton, atmosfera przepiękna, warto przerzyć tak wspaniałą przygodę, niesamowite przeżycie, dojeżdżając do mety dostaliśmy pamiątkowe medale. Plusem jest to ze trasa wiedzie gównie drogami leśnymi oraz w małej mierze szuterkami, nie ma nawet odrobiny asfaltu, zdarzają się jedynie płyty betonowe, ale to w lesie
W skali 1-10 oceniam najwyżej na 10 ptk

Wyniki dostępne są pod linkiem:
Dystans GIGA




Kategoria MARATONY MTB