Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:105.00 km (w terenie 105.00 km; 100.00%)
Czas w ruchu:04:28
Średnia prędkość:23.51 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:52.50 km i 2h 14m
Więcej statystyk
  • DST 60.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 21.05km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

V ESKA MTB Gdynia Maraton

Niedziela, 19 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 1

Dzisiaj odbyły się kolejne zawody które nosiły tytuł „ESKA Maraton MTB 2010” były to V zawody organizowane przez ośrodek GOSIR.
Tym razem organizator wytyczył trasę rozpoczynającą się na Pustkach Cisowskich.
W zawodach wzięło udział ok. 300 zawodników wśród nich byli min nasi sąsiedzi z Kalingradu co tylko motywuje do dalszej rywalizacji.
Start wyścigu był zaplanowany na godz. 10:30, zawodnicy rywalizowali na trzech różnych dystansach zaczynającego się ze startu wspólnego a mianowicie 30, 60 lub 90 km w zależności od poziomu wytrenowania.
Ja postanowiłem że pojadę na dwie pętle czyli na dystans 60 km, trzymałem się tego do samego końca.
Jedna pętla liczyła 30 km. Gdy ustawiliśmy się do startu nastąpiło chwilowe nieporozumienie, a mianowicie organizatorzy zaczęli testować chipy przyczepione do rowerów. Jadąc do przodu ok 100-150 metrów od linii mety, nikt nie wiedział o co chodzi, po czym mieliśmy wrócić na linię Startu, dzięki czemu pierwsi stali się ostatnimi.
Trochę nas to zniesmaczyło, trzeba było szybko się wbić na przód stawki z ostatniego miejsca, dosłownie na ścisk, pierwszy raz widziałem taką akcję na zawodach.
Ustawiłem się gdzieś w piątym lub szóstym rzędzie trudno mi powiedzieć, wśród znajomych z drużyny.
Gdy już nastąpił start myślałem ze stawka szybko pójdzie do przodu zostawiając fałdę dymu i kurzu, ale nic bardziej mylnego, start był bardzo powolny.
Na sam początek czekał nas dość długi techniczny podjazd z elementami nierówności w postaci korzeni. Byli tacy co zsiadali z rowerów, mi udało się przebić przez tzw. maruderów nie pozwalając się zablokować, ale nie było łatwo, walka dosłownie kiera w kierę.
Tak wolno się jechało że musiałem zredukować bieg na pół blat.
Następnie czekał nas ostry krótki zjazd, po czym bardzo ostry zakręt 180 stopni w prawo, można było łatwo się wysypać.
Na początku zacząłem gonić kolegów z klubu, tak by ich nie zgubić, wiedziałem jaki poziom prezentują i nie sądziłem ze mam jakieś szanse by im usiąść na kole a tym bardziej dotrzymać tempa co później okazało się do osiągnięcia.
Ogólnie mówiąc trasa była bardzo ciężka, interwałowa, dużo dość długich podjazdów nie brakowało również krótkich ale za to bardzo stromych oraz technicznych zjazdów. Dużym utrudnieniem była dość spora ilość piasków na pewnych odcinkach.
Najbardziej stromy i tym samym techniczny podjazd był gdzieś w okolicy połowy pętli, mało kto podjeżdżał, mi na treningu udało się podjechać, ale na zawodach jest zupełnie inaczej. Szybsze tępo, większe zmęczenie, dużo zawodników zaczęło blokować, mimo okrzyków typu „uwaga” lub „lewa” nawet się nie ruszyli, mnie trochę to wkurzyło, zawodników z Treka którzy byli tuż za mną również, jeden z nich krzyknął „ejjj puśćcie nas” ale to nic nie dało. Szybko weszliśmy biegiem na pierwszą część podjazdu, następnie można było wsiąść i trochę odejść.
Gdzieś w końcówce pierwszego okrążenia dogoniłem jeszcze Grzesia, chwilę jechaliśmy drużynowo razem zmieniając się co jakiś czas, zaczął do mnie krzyczeć, ale nie rozumiałem o co chodzi. Zorientowałem się że za mocne tępo narzuciłem, trochę zwolniłem.
Na Trasie były dwa bufety na odcinku 30 km, ja ani razu nie zatrzymałem się , raz tylko wziąłem kubek z wodą, chlapnąłem sobie i pojechałem dalej. Na jednym z tych długich podjazdów, wziąłem bidon do ręki ale zacząłem jechać po dość sporych nierównościach także nie dało się trzymać kierownicy jedną ręką, włożyłem bidon do ust i złapałem obiema rękami kierę, niestety bidon mi wypadł, musiałem się zatrzymać i cofnąć. Picie na trasie jest bardzo ważne. Wyprzedziło mnie w tym momencie czterech zawodników, ja wiedziałem że spokojnie ich dojdę i jeszcze wyprzedzę, tylko będzie potrzeba trochę czasu. Wróciłem po bidon, spokojnie się napiłem i w drogę. Po upływie niespełna ok. minuty już prowadziłem peleton zostawiając ich daleko w tyle. Na dystansie 60 km zaliczyłem dwa upadki i to na piasku, także miałem miękkie lądowanie. Upadki zaliczałem przy zakrętach za bardzo mnie poniosło, chciałem szybko pokonać przeszkodę niestety moje oponki dobrze na zakrętach się nie zachowują, musze pomyśleć nad zmianą. Przy ok. 10 km do zakończenia pierwszej pętli dogoniłem zawodnika z klubu „Naftokor” jechaliśmy razem do połowy drugiej pętli. Przy końcówce pierwszej pętli złapał mnie straszny katar, bałem się ze mogę stracić przy tym zbyt dużo sił że mogę złapać jakiś kryzys, tak też było. Strach został uzasadniony. Nie dałem rady pociągnąć do końca maratonu za zawodnikiem z Naftokoru, odpuściłem w połowie drugiej pętli czyli 15 km do mety. Na pierwszym podjeździe spotkałem ponownie Jacka, widziałem że też zaczyna brakować mu sił, więc nie byłem sam. Chciałem za wszelką cenę trzymać się ogona zawodnikowi z Naftokoru, powiedzieliśmy sobie cześć i pojechałem dalej.
Gdy nadeszła kolej na moją zmianę to była już udręka, nie dosyć ze zmagałem się z silnym i coraz większym katarem to musiałem narzucić tempo jazdy, no cóż udawało mi się jechać na szutrze 32 km/h dobrze trzymałem się piachów, ale nagle ukazał się ten wielki podjazd. Nie było osób blokujących, byliśmy sami, próbowałem wszystkich sił, ale w pewnym momencie stanąłem, nogi jak z żelaza, za duże zmęczenia, totalny brak sił, czułem jak mi serce wali jak by miało wyskoczyć i na dodatek jeszcze ten katar.
Wiedziałem że to już koniec, dalej nie dam rady takim tempem jechać.
Wyprzedził mnie i zaczął podbiegać z rowerem ja tuż za nim, nogi bolały jak cholera. Zacisnąłem zęby i byłem tuż za nim, ale gdy wsiadł narzucił takie tempo że odpadłem.
Mimo że miałem kryzys, ledwo co jechałem nikt mnie nie zdołał wyprzedził, oglądałem się co chwilę do tyłu, bałem się ze zaczną mnie wyprzedzać, ale mimo to, to ja kilku zawodników jeszcze zacząłem wyprzedzać. Toczyłem nawet ostry bój z zawodnikiem z klubu Trek. Dogoniłem i jechałem mu na ogonie, po jakimś czasie wyprzedziłem zostawiając daleko z tyłu, ale radość nie trwała zbyt długo, wziął żel i przywróciło mu to sił, wyprzedził mnie jak błyskawica, dogonił jeszcze kolegę z Naftokoru i przyjechał na metę przed nim. Mój błąd jest taki że jestem przeciwny jakim kolwiek żelom i innym wspomagaczą nie stosuje ich, jak dojść do formy to tylko ciężką pracą i treningom, chociaż żel to tylko mega strzał węglowodanowy niby, sam już nie wiem, może rzeczywiście robię błąd nie stosując tego?
Na 50 km dogoniłem jeszcze Tomka Lipińskiego z klubu Piast Słupsk co mnie zdziwiło, ale trochę przeszarżował i stracił później siły, wyprzedziłem go i jechał mi na ogonie.
Powiedział tylko ze tym razem ja wygram, nie wierzyłem w to za bardzo.
Próbowałem jeszcze gonić jednego zawodnika który jechał przed nami, na jednym z technicznych zjazdów wysypał się, zaliczył dość nieprzyjemny upadek, szybko się pozbierał. Gdy już dojeżdżaliśmy do mety trasa się wypłaszczyła, przycisnąłem dość ostro tyle ile mi zostało sił. Udało mi się przyjechać przed Tomkiem z przewagą 7 sek. ledwo co żyłem. Na żadnym z Maratonów nie byłem jeszcze tak wykończony, potrzebowałem kilkunastu sek. żeby dojść do siebie. Po maratonie czekał dla chętnych masaż oraz ciepły regeneracyjny posiłek

Mimo że dostałem kryzys podczas Maratonu dojechałem do mety na 15 miejscu, nie jest tak źle choć była szansa powalczyć o dużo lepsza lokatę gdyby nie ten katar, ale z tym ciężko wygrać.

Plusy:
Plusem zawodów na pewno jest trasa która była bardzo ciężka, wymagająca oraz techniczna.
Ciężkie podjazdy oraz techniczne zjazdy dawały ostro w kość.

Minusy:
Niestety do minusów musze przypisać organizacji, jeszcze w żadnych zawodach nie widziałem tak kiepskiej oprawy.
Już przy zapisach trzeba było chodzić do trzech różnych okienek przy tym samym stoisku, zamiast od razu wydać wszystko.
Po drugie mimo ze zapisywałem się przez net i przy rejestracji wypełniłem kartę zgłoszeniową w wynikach oficjalnych wpisali mi zły klub.
A po trzecie brak Toi-Toi na takiej imprezie masowej to już trochę przesada.

wyniki znajdują się pod linkiem: ESKA MTB Maraton

Film z Maratonu znajduje się pod linkiem:
ESKA MTB MARATON



Kategoria MARATONY MTB


  • DST 45.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 27.84km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB SKandia Maraton Lang Team VII Edycja "Białystok"

Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 18.09.2010 | Komentarze 2

Od dłuższego czasu zastanawiałem się czy nie wziąść udziału w VII Edycji SkandiMaraton który tym razem jest rozgrywany w pięknym mieście Białystok. W końcu zdecydowałem się że jednak pojadę dzięki czemu podskoczył bym trochę w klasyfikacji generalnej o kilka miejsc.
Wyjechaliśmy w trzy osobowym składzie, moja skromna osoba, Mariusz i Marcin.
Na miejscu spotkały nas drobne problemy z noclegiem ale w końcu się udało.
Zakwaterowanie zapewniliśmy sobie w Akademiku gdzie rano mogliśmy podziwiać z okna zawody balonów, niektóre z nich leciały tak blisko budynków i anten że mogło by się wydawać ze pilot stracił nad nim kontrolę ale nic bardziej mylnego.
Patrząc na wykres przewyższeń który mieliśmy do pokonania na trasie wydawał się płaski, nic bardziej mylnego. Były spore odcinki asfaltu przy starcie i mecie, coś dla sprinterów, w terenie nie było już tak łatwo.
Jeśli miałbym coś napisać o organizacji zawodów to sposób podejścia do zawodów oraz wykonanie perfekcyjne. Przy każdym wejściu do sektorów num. zostawały spisywane dzięki czemu eliminowano tzw. oszustów którzy chcieli startować z lepszych sektorów niż byli przypisani.
Dystans który mieliśmy pokonać został wydłużony do 45 KM, co mnie bardzo ucieszyło.
Gdy nastąpił start już była pierwsza kraksa, nie wiem dokładnie co się stało ale słyszałem Monikę z KSR która krzyczy uwaga !!! w kolizji brało udział trzech kolarzy co widać poniżej na filmie, na szczęście nic groźnego się nie stało. Powoli hamując ominąłem przeszkodę i pojechałem gonić peleton jak najmocniej tylko potrafiłem. Licznik w pewnym momencie pokazał mi 52 km/h na prostym odcinku, ale to był tylko moment, nie utrzymałbym tak dużej prędkości, nie chciałem się wykończyć już na początku zawodów, musiałem zwolnić do 46 km/h i oszczędzać siły, na podjeździe utrzymywałem 35 km/h.
Po jakimś czasie widzę Mariusza, udało mi się go wyprzedzić, ale wiedziałem ze mnie doścignie po jakimś czasie. Minęło ok. 30 min gdy zaczęliśmy wyprzedzać już pierwsze osoby z dystansu Medio jadących w niebieskich numerkach. Wjeżdżając na drogę szutrową widzę Mariusza który mnie wyprzedza z przyczepionym jak ogon kolarzem z klubu „UKS Wygoda Białystok”. Przycisnąłem mocniej teraz ja siedziałem chwile im na kole, później co jakiś czas się zmienialiśmy aż nas piachy rozdzieliły niestety, ale to ja byłem górą i zostawiłem ekipę.
Cisnąłem ile miałem tylko sił w nogach wyprzedzając coraz liczniejsze grupki z dystansu Medio. Na jednym z odcinków jeszcze przed rozwidleniem wyprzedziłem Ola, krzyknąłem tylko dawaj dawaj! ! ! uśmiał się, a ja pojechałem dalej. Wiedziałem że jestem gdzieś bliski czołówki, ale nie daje za wygraną i gnam ile sił w nogach utrzymując prędkość ok. 35 km/h.
Po jakiś 45 min dogoniłem cztero osobowy peleton składający się z zawodników z klubu
CORRATEC,GKL, oraz Mercedes Team. Od tej pory jechaliśmy przez całą drogę sami.
Zacząłem nadawać tępo peletonu utrzymując minimalne tępo 32 km/h w terenie.
Jechaliśmy sobie prawie na kole, odstęp żeby nie skłamać 2 cm może.
W pewnym momencie na pewnym zakręcie był dość ostry zakręt błotnisty, ja jadąc na oponach Karmy zarzuciło mi przód tak że nie wyrobiłem i na glebę padłem uderzając kaskiem o korzeń, zawodnik z klubu Corratec jadąc za mną już nie zdążył wyhamować i wjechał mi w tzw. tyłek. Po krótkiej chwili pozbieraliśmy się i pojechaliśmy dalej. Kilka metrów dalej ukazała się górka dość duża o tyle że nawet nie próbowałem walczyć, od razu odpuściłem zsiadając z roweru podprowadzając go dość mocnym tempem tak żeby zaoszczędzić siły. Dość sporo błota w terenie uniemożliwiała niektóre manewry. Pierwszy podjazd tak naprawdę okazał się zwiastunem kilku mniejszych podjazdów. Dojechaliśmy do odcinka dość górzystego. Teraz ja jechałem z tyłu peletonu siedząc im na kole. Ale gdy trochę nabrałem sił i odpocząłem wybiłem się na przód.
Próbowali mnie zmieniać ale gdy jechali 30 km/h zacząłem męczyć się przy tej prędkości i szybko wybijałem się na przód jadąc co najmniej 32 km/h, to mnie trochę zgubiło.
Przy ok. 20 min przed metą widziałem peleton przed nami. Próbowałem narzucić tępo tak mocne jak tylko się da żeby ich dogonić rzucając wszystkie moje siły na jedną kartę jadąc w terenie 35 km/h a na asfalcie nie schodząc z minimalnej 40 km/h.
Niestety peleton przed nami był za silny na nasze możliwości i do końca nie daliśmy rady ich dogonić. Końcówka maratonu przebiegała przy zamkniętym pasie ruchu przez centrum miasta. Gdy prowadziłem peleton jadący równolegle z nami samochody nadawały mi tępa dzięki czemu mogłem rozpędzić się do ok. 50 km/h. Skrzyżowania oraz różnego rodzaju ronda były zabezpieczone przez służby porządkowe oraz policje dbających o bezpieczeństwo ruchu drogowego. Wjeżdżając już na metę, na pół drogi zagrodził autobus, ale na tyle że dało się łukiem wyminąć także nie było problemu. Niestety na mecie nic dobrego nie mogę powiedzieć o organizacji która nie posprzątała przy starcie taśmy która mnie zmyliła.
Gdy widziałem już bramkę Skandia zacząłem ostro cisnąć do przodu z prędkością 45 km/h, na podjeździe ukazała się taśma. Z daleka myślałem że to już jest punk zliczający czas z chipa ponieważ przejeżdżałem przez bramkę, uniosłem już ręce do góry dość mocno zwalniając a tu niespodzianka. Jeden z zawodników powiedział że to jeszcze nie meta. Miałem na twardym przełożeniu, była dość mocna górka, na tyle mocna że nie mogłem dość szybko uzyskać prędkości wyjściowej przy czym nogi miałem już tak obolałe że nie dawałem rady, nawet zaciskając zęby. Walka toczyła się na kilku metrach, zabrakło czasu i siły na podjeździe. Przez cały wyścig dawałem tępo peletonowi po to żeby przegrać końcówkę. Ale taki jest sport, nieprzewidywalny, dlatego trzeba docenić to piękno którego nikt nam nie zabierze, tych emocji i wrażeń. Na metę przyjechałem cały ubłocony ja i mój rower. Podziękowaliśmy sobie na mecie za rywalizacje. Spotkałem również Jacka z klubu który przyjechał cztery minuty przdemną. Jeden z zawodników Corratecu powiedział że jestem silnym zawodnikiem i że bardzo dobrze za mną się jechało, miło z jego strony.
Na trasie zdarzały się grupki kibiców którzy widząc zbliżający się nasz peleton bili brawo i krzyczeli dwaj dwaj! To bardzo miłe, motywowało do szybszej jazdy.
Ale nie tylko w terenie stali kibice, na odcinkach asfaltowych również, lecz dość większa grupka kibiców ponieważ przejeżdżało się przez centrum miasta.
Trasa ogólnie do łatwych nie należała mimo że przy starcie jak i na mecie czekała na nas spora ilość asfaltu ale tu prędkość nie schodziła poniżej 40 km/h. Gdy wjechało się już w teren to było istne błoto i glina. Z czasem przerzutki odmawiały posłuszeństwa ponieważ glina przyczepiała się niemal wszędzie dzięki czemu trasa nie należała do łatwych.
Dla mnie to dobrze, ja w takich warunkach czuję się bardzo dobrze mimo że jeżdżę cały czas na oponach przeznaczonych na suche warunki Kenda Karma, może to już przyzwyczajenie w tym roku?

w Kategorii zająłem 7 miejsce
w Open 15-te, mimo ze przegrałem w peletonie jestem zadowolony z rezultatu, jest to mój najlepszy dotychczas wynik na zawodach typu SkandiaMaraton
Do zobaczenia na następnych Zawodach.


Wyniki Dystansu Mini 45 KM Wyniki





Kategoria MARATONY MTB


  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słupia XC

Sobota, 4 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 2

Dzisiaj odbyły się zawody pt. „Słupia XC” były to pierwsze zawody organizowane przez stowarzyszenie „Piast Słupsk” o tak dużej randze. Na miejscu pojawiłem się trochę wcześniej by spokojnie się zapisać bez pośpiechu. Zobaczyłem min start najmłodszych oraz zapoznałem się z trasą. Do łatwych nie należała i o to chodzi przecież są to zawody XC, im większe wymagania tym lepiej.
Na miejscu spotkałem Grzegorza oraz Jacka wraz z rodziną którzy startowali w kategoriach Masters I oraz Masters II, zajmując I oraz III miejsce, gratulacje.
Ja byłem jako jedyny reprezentant KSR w Elicie.
Obsada była bardzo interesująca ponieważ przyjechali bardzo mocni czołowi Polscy zawodnicy, min, Robert Banach, Andrzej Kaiser, Przemysław Elbertowski oraz wielu innych.
Poziom zawodów dużo większy niż na „Bike Tour”
Elita startowała już standardowo jak to w zawodach XC się dzieje o godz. 13:50 razem z Juniorami. Początek nie zapowiadał się obiecująco, ponieważ przed samym startem zaczął ostro padać deszcz przez dobrych kilka minut. Po krótkiej chwili, sprawdzeniu obecności, strzał z pistoletu sędziego oznaczający rozpoczęcie rywalizacji. Ruszyliśmy dość spokojnie, ok. 35 km/h próbowałem trzymać się czołówki peletonu, nawet dobrze mi to wychodziło. Baszta bytów ostro pojechała do przodu, trzymałem się im na kole. Pierwsze kółko to była mała pętle, następnie wjazd na dużą. Już na pierwszych kilometrach zacząłem mieć pecha, coś mi strzeliło w przerzutce, przynajmniej tak mi się zdawało, spojrzałem kątem oka czy jest wszystko dobrze, czy jakaś gałąź nie weszła, ale nic nie było. Chciałem pojechać spokojnie pierwsze okrążenie zobaczyć co mnie czeka nie odstając za bardzo od czołówki, jadąc tuż za zawodnikiem z MTBnews. Gdy próbowałem pokonać dość mały ale bardzo stromy podjazd, na końcu wzniesienia łańcuch mi spadł, musiałem się zatrzymać i coś z tym zrobić, w tym momencie trzech zawodników wyprzedziło mnie, ale przewaga miałem dość dobrą że nie było widać ogona, szybko się z tym uwinąłem. Droga była dość prosta więc chciałem przyspieszyć, udało mi się, zacząłem wyprzedzanie. Kilka zjazdów, ostrych korzeni, zakrętów krętych o nachyleniu 180 stopni wyłożonych piaskiem, widziałem jak jeden z zawodników Baszty wypadł z niego. Ja dość mocno zwalniałem by spokojnie pokonać, tym samym na prostej mogłem dać w rurę ile wlezie. Prędkość nie trwała dość dużo ponieważ różnego typu przeszkody uniemożliwiały. Nagle gdy mi spadł łańcuch zacząłem odczuwać problemy z przerzutkami, zaczęła mi spadać tak jak by nie mogła być na jednym przełożeniu, kłóciły się ze sobą. Widzę przed sobą zjazd to jeszcze chciałem docisnąć, żeby się nie zatrzymywać, ale tym samym traciłem dużo cennego czasu. Gdy wyjechałem na prostą musiałem się zatrzymać i zobaczyć co jest nie tak. Ponownie kilku zawodników zaczyna mnie wyprzedzać. Stanąłem zszedłem z roweru patrzę a tu nic nie ma. Widzę w oddali Sławka, nie chciałem dać się wyprzedzić zacząłem biec z rowerem wsiadłem i miałem zamiar ostro ruszyć. Gdy stanąłem na pedały coś ostro szczeliło. Nie wiedziałem co się stało, ale Sławek powiedział że niestety nie ma spinki już wiedziałem o co chodzi. To był koniec zawodów, następna klęska.
Każdy kto mnie mijał mówił ze nie ma spinki mimo ze nie pytałem, jeden powiedział nawet że chyba nikt nie ma, tak też było.
Zakończyłem wyścig po przejechaniu 2-3 km następnie musiałem wracać na linię mety z buta.
Przykro że tak się stało ponieważ całkiem dobrze sobie radziłem, miałem dobrą pozycje mimo tego że nie jeździłem aż 5 dni na rowerze.
Następne zawody w Słupsku na Wiosnę, mówią że do trzech razy sztuka.
Jeśli chodzi o zawody XC to po raz drugi z rzędu nie ukończyłem.
Pech nad Pechami
Co mogę powiedzieć o samej trasie chociaż tak mało przejechałem? Hmm
Bardzo mi się spodobała, dość wymagająca. Liczne ostre zakręty z dużą ilością piachów dawały ostro w kość. Ostre podjazdy, czasem długie, oraz mniejsze i bardzo strome.
Na podjazdach zdarzały się spore ilości piasków co utrudniało rywalizacje, oraz wąskie ścieżki ze sporymi ilościami korzeni. Trasa była naprawdę urozmaicona, aż miło się jechało. Wszystkie podjazdy które były, można było podjechać, lecz nie było łatwo.

Pod względem organizacyjnym impreza super, jeszcze nie brałem udziału w zwodach XC które były tak dobrze zorganizowane, oby więcej takich było, szczególnym plusem był elektroniczny pomiar czasu.

Czekam z niecierpliwością na trzecie podejście.

Szczegółowe wyniki są dostępne pod linkiem: PiastSłupsk






Kategoria ZAWODY XC