Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:39.00 km (w terenie 39.00 km; 100.00%)
Czas w ruchu:01:49
Średnia prędkość:21.47 km/h
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:39.00 km i 1h 49m
Więcej statystyk
  • DST 39.00km
  • Teren 39.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 21.47km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Neksus e-MTB Maraton Kadyny 2009

Sobota, 22 sierpnia 2009 · dodano: 28.01.2010 | Komentarze 1

Dzisiaj postanowiłem sprawdzić swoje umiejętności w Maratonie „Neksus MTB” który rozgrywał się w Kadynach. Pociąg z Gdyni Głównej ruszał o godzinie 6:38. Pobudka o 5:00 szybkie śniadanko, przygotowanie, sprawdzenie pogody na ICM gdzie zapowiadali po południu dość solidne opady deszczu. Rano już niestety zaczynało padać. Postanowiłem pierwszy raz na zawody jechać bez plecaka, zabezpieczyłem dokumenty oraz telefon dwoma warstwami worków jednorazowych oby nie przemokło. Wsiadałem jako pierwszy do pociągu, pozostali dosiadali, po jakiś czasie zebrała się nas dość niezła grupka składająca się z sześciu osób, a byli to: Marzena z Mirką, Robert, Marcin zwany Wickermanem oraz Tomek. Umówiliśmy się z Dareckim (ESR ELBLĄG) że zostanie naszym przewodnikiem w drodze do Kadyn. Dojechaliśmy do Elbląga o godzinie 8:32 Darek czekał już na nas, niestety sam. Po chwili ruszyliśmy spokojnym Lightowym tempem oby się nie zmęczyć, jechaliśmy z prędkością 20 km/h. Zanim się nie obejrzeliśmy byliśmy już w Kadynach, bardzo piękne okolice.
W biurze zawodów zastaliśmy małą kolejkę, wypełniliśmy zgłoszenia oraz uiszczając opłatę w wysokości 50 zł, dostaliśmy numerki startowe oraz na pamiątkę termometr. Zapisy były do godziny 10:00 start Maratonu o godź. 10:30, do wyboru były dwa dystanse które można było wybrać, MEGA 39 KM przewyższenia 650 m oraz GIGA 74 KM przewyższenia 1300 m. Ja postanowiłem jechać na MEGA i trzymałem się tego do końca Maratonu. Na rozgrzewkę był plac gdzie można było pojeździć sobie w kółko, troszkę w górę i w dół, fajna sprawa, niestety miejscami mokro i ślisko, gdzie byłem świadkiem upadku jednego z maratończyków przed moimi kołami, wypadły mu również dwa bidony na raz. Po jakimś czasie Marcin również wywinął orła tylko że w innym miejscu. Na szczęście obyło się bez kontuzji. Byliśmy ponad pół godź. za wcześnie rozgrzewka przed startem dobrze zrobiła, byle by nie stać w miejscu, robiło się zimno stojąc bez ruchu. Zbliżała się godź. 10:30 zawodnicy zaczynali ustawiać się do Startu. Ale niestety niewiadomo było w którą stronę pojedziemy czy w prawo czy w lewo, cześć bikerów ustawiona rowerami na prawo a część na lewo na czołówkę, zabawnie to wyglądało lecz spiker szybko powiadomił nas jak mamy się ustawić.
Nagle START !!!! więc wpiąć się w SPD, BLAT i RURA !!!! Klubowicze jak zwykle na przedzie, peleton ostro wyrwał do przodu, na początek czekała nas droga asfaltowa ok. 6 km, na liczniku miałem coś pomiędzy 35 a 40 km/h później stopniowo zwalniałem bo nie dawałem rady takim tempem, za ostro. Niestety od samego początku pojawiły się problemy z przerzutkami, próbowałem ustawić w trakcie jazdy, ale trochę czasu to zajęło. Pierwsza górka trochę zaczęła rozciągać peleton. Przeglądając wykres wzniesień spodziewałem się ostrych podjazdów oraz takich których nie da się pokonać jadąc rowerem. Na szczęście myliłem się i to znacznie. Trasa była urozmaicona, można było spodziewać się dosłownie wszystkiego, takim największym utrudnieniem była dość spora ilość piasków, na niektórych odcinkach trzeba było użyć naprawdę dość sporej ilości siły żeby jechać, czasem nawet na prostych odcinkach, nie brakowało również ostrych podjazdów, oraz wąskich technicznych leśnych ścieżek wypełnionymi dziurami, gałęziami , korzeniami, a po bokach pokrzywy, wysoka trawa, jadąc zbyt blisko dostawało się po twarzy. Po prostu coś pięknego, prawdziwy górski Maraton, urok niesamowity, przeżycie nie do opisania. Na dystansie Mega na trasie był jeden bufet. Największy i najbardziej męczący podjazd o dość sporym nachyleniu był z płyt betonowych. Zostałem zmuszony ustawić przerzutkę na tzw. młynek ale mimo to ledwo dawałem radę jechać, udało się. Był ostry podjazd to i musi być zjazd, niektóre były tak techniczne że trzeba było mieć oczy szeroko otwarte. Dość wąskie trawiaste, śliskie z korzeniami i dziurami. Ciężko było napić się z bidonu, nawet gdy jechało się po płaskim terenie. Jadąc na sztywnym widelcu miałem trochę stracha że mogę zobaczyć gdzieś orła cień, było by niezbyt miło tak się wykasztanić, szczególnie że prędkości nie należały do małych jadąc 35-40 km/h na zjazdach rower skakał na różne strony. W pewnym momencie jadąc ostro w dół była strzałka mówiąca o wjeździe w lewo w las, widziałem z ok. 15 osób które się cofało. Jadąc ponad 40 km/h przeoczyli, padł tylko tekst, „Wojtek byłeś na grzybach?” , próbowałem jechać za zawodnikiem w zielonej koszulce z MTBnews, trzymając się na koła przez ok. 20 km, później już lekkie kurcze uniemożliwiły mi, nie chciałem przesadzać. Niektóre z górek były dość wymagające ale nie były straszne, wszystko było do podjechania. Zrobiłem jeden fatalny błąd który kosztował mnie upadkiem. Jadąc ok. 40 km/h widziałem sporą ilość czarnego zwęglonego piasku, chcąc odbić w prawo na trawiaste podłoże gdzie było jego brak wpadłem w dość sporą ukrytą pod piaskiem nierówność, obróciło mi rower o 60 stopni przewracając się na ten czarny piach, przeleciałem po piasku jak po lodzie. Chciałem wsiąść na rumaka i odjechać ale nie mogłem, patrzę na siodełko, a to Ci pech, obróciło się o 30 stopni w bok. No i co teraz. Wyjąłem narzędzia wszystkie jakie tylko miałem, no i jedyny imbus potrzebny do skuwacza jaki tylko miałem, dopasowałem, lecz nie pasował. Po chwili położyłem rower na bok, kopnąłem z buta w siodełko obróciło się w drugą stronę o 60 stopni, było dokładnie w takiej samej pozycji tylko w odwrotnym kierunku, no to jeszcze raz tym razem trochę lżej, udało się, strasznie zaczął mnie lewy łokieć boleć, spojrzałem, trochę się zraniłem przy tym upadku, na mecie przemyje wodą utlenioną i będzie dobrze. Wsiadłem i w drogę, rower piszczy, skrzeczy ale jedzie. Po chwili mijam bufet, lecz nie zatrzymuje się mam pół bidonu, stwierdziłem że dojadę do mety na tym co mi zostało. Następnie trochę ostrych wąskich podjazdów, jadę za jakimś bikerem trzymam się ostro jego koła, po pewnym czasie decyduje się na wyprzedzanie, udaje się, dysze jak lokomotywa ale on także. Po chwili słyszę że ktoś za mną jedzie, pomyślałem że pewnie dogonił mnie. Wyprzedza mnie, to był Mario666 jechał z kontuzjowaną nogą, szacun wielki, podziwiam. Wymieniliśmy kilka słów między sobą dotyczący trasy, po chwili ostry zjazd, piasek który nas dzisiaj nie rozpieszczał, oraz przejazd przez rzeczkę i ostry podjazd, nie zdążyłem zredukować biegu, musiałem zejść z roweru podprowadzając rower, następnie czekał ponownie zjazd. Próbowałem gonić mario666, ale nie dawałem rady, zbyt silny, widziałem jak jeszcze kilku bikerów wyprzedził odpuściłem. Na początku Maratonu trzymałem się bikera z czerwoną koszulką z napisem MRÓZ ale zgubił mnie, po kilku minutach widzę go ponownie, próbuje znowu się trzymać, ale po chwili ponownie nie daje za wygraną i ucieka mi jak na zawołanie. Końcówka Maratonu ciągnęła się asfaltowymi drogami przez ok. 6 KM tam dogonił mnie Wojtek który pojechał na pętle GIGA. Powiedział tylko do mnie przecinaj, starałem się jak mogę jadąc stałą prędkością 30-32 km/h pod wiatr, czasem zwalniając do 25 km/h. Po chwili ponownie widzę Bikera z czerwoną koszulką MRÓZ wyprzedzam go, odchodzę na parę metrów, ale zwalniam do 25 km/h on zaczyna mnie doganiać był coraz bliżej, w końcu niemal na kole siedział mi, przyspieszyłem do 35 km/h rozglądając się do tyłu był w bezpiecznej odległości, mogłem odetchnąć zwolniłem do 30 km/h starając utrzymywać prędkość. Do końca utrzymałem pozycje, uciekając ponownie o parę metrów, Wojtek wystrzelił do przodu jak rakieta, nie miałem nawet szans go dogonić.
Dojeżdżając do mety dostałem pamiątkowy medal za uczestnictwo, poczekałem aż dojedzie Marzena z Marcinem, ok. 15 min za mną może byli.
Średnia prędkość jazdy wyszła mi 21 km/h zadowolony jestem z wyniku ale mogło być lepiej, 17 miejsce w kategorii wiekowej oraz w Klasyfikacji Open 29 n dystansie MEGA.

Moje straty: rozwalona ręka, siniak na kolanie, krzywe koło

PLUSY:
MARATON MTB NEKSUS polecam każdemu kto kocha jazdę po terenie,
Trasa bardzo urozmaicona, można znaleźć wszystkiego po trochu, od ciężkich piasków po ostre podjazdy, nie mówiąc o ciężkich technicznych wymagających czasem niesamowitej koncentracji zjazdach, jak na razie ten Maraton oceniam najwyżej pod względem urozmaiconej trasy, Trasa przepiękna. Trasa była oznakowana bardzo dobrze, Perfekcyjnie, ale mimo to kilka osób potrafiło się zgubić, niestety to przez nieuwagę.
Na koniec Maratonu Ciepły posiłek, Karkówka z Grila oraz drożdżówka.

MINUSY:
Największym minusem było brak służby medycznej oraz Karetki Pogotowia,
Rozwaliłem sobie ręke i chciałem przemyć wodą utlenioną, niestety nie mieli,
Po chwili przyjechała straż pożarna, dostałem tylko bandaż z jodyną.


Kategoria MARATONY MTB