Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:322.39 km (w terenie 90.00 km; 27.92%)
Czas w ruchu:16:22
Średnia prędkość:19.70 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:46.06 km i 2h 20m
Więcej statystyk
  • DST 5.20km
  • Czas 00:20
  • VAVG 3:50min/km
  • Aktywność Bieganie

Bieg Studenta

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0

Dnia 24.05.2016 nietypowo w ciągu tygodnia odbył się bieg pt. "Bieg Studenta" uczestniczyć mogli nie tylko studenci, była klasyfikacja dla studentów jak i osobna dla kobiet i mężczyzn.
Start biegu zlokalizowany był przy Barakudzie na Gdyńskim Bulwarze.
Trasa przebiegała wzdłuż bulwaru po 2,5 km pętli.
Tempo od początku bardzo mocne. Ciężko było się utrzymać w czubie, dużo osób poszło na pierwszy ogień gdzie później brakowało tchu. Końcowe kilometry poszły mi nieco gorzej lecz cały bieg ułożył się pomyślnie osiągając lepszy wynik niż sobie wyobrażałem.
Przekroczyłem mete z czasem: 20:36 co dało 22/86 m-ce OPEN




Kategoria BIEGI


  • DST 15.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:24
  • VAVG 5:36min/km
  • Aktywność Bieganie

Sierakowicka 15 - KaszubyBiegają

Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0

Dzień po Maratonie rowerowym wziąłem udział w słynnym cyklu biegach przełajowych jakim jest cykl "KaszubyBiegają" w dniu 22.05.2016 (Niedziela) odbył się w Sierakowicach
Najcięższa trasa tego cyklu, najtrudniejsza pod względem przewyższeń ale głównym wrogiem było słońce, które nie zamierzało oszczędzać biegaczy.
Start i biuro zawodów tradycyjnie przy ul. Kubusia Puchatka gdzie mieści się piękny stadion. Po przekroczeniu mety można się rozłożyć na świeżej trawce i tu zlokalizowana byłą dekoracja razem z losowaniem nagród.
Meta była trochę w innym miejscu niż rok temu, pół boiska więcej do przebiegnięcia. Początek biegu spokojny, bez ciśnienia bez spiny byle by dotrwać. Startowałem rok temu i mniej więcej kojarzyłem podbiegi, w którym miejscu będą się znajdować, przygotowałem się szczególnie na 5 km gdzie czekała nas prawdziwa premia górska. Wbrew oczekiwaniom podbieg poszedł mi bardzo dobrze, zanim się obejrzałem już było koniec.
Najbardziej dawały w kość szutry na otwartym terenie, nie było się zmiłuj słońce nas zabijało. Z biegiem czasu wysysało z nas energie jak jakiś potwór, to była tylko kwestia kiedy. Biegło się bardzo dobrze do 8 km gdzie zaniemogłem, później było już coraz gorzej, walka z kryzysami. Myślałem ze ostatni bieg na Duathlonie pogoda bardzo mocno dała w kość i nie może nic gorszego nas spotkać a jednak się myliłem, pogoda w Sierakowicach wyższa niż w Czempiniu. Wziąłem żela na wszelki wypadek w trase i w tym momencie go wykorzystałem, dał mi energie do następnych zaledwie 3 km by dobiec do bufetu.
Tu przystanąłem na dłuższą chwile, był to ok 11 km zmoczyłem głowę i napiłem się wody, położyłem sie na trawce na relaks.
W tym momencie dogoniła mnie koleżanka Katarzyna.
Od tej chwili biegliśmy razem w miłym towarzystwie, daliśmy rade doczłapać razem do mety, chwile trucht chwile marsz, prawie jak na maratonie. Byłą walka ze sobą i słabościami.
Dzięki Kasi motywowało mnie by jeszcze trochę się wysilić i chociaż truchtać. Pod koniec trochę przyspieszyliśmy, tętno prawie osiągnęło max moc, nie wiele zabrakło.
Co prawda to był mój najgorszy bieg z Cyklu KaszubyBiegają, ale za to doskonały trening w mocnym upale i tak też trzeba to potraktować i odbić sobie na następnym cyklu.

Czas pogorszył się o 16 min w porównaniu z ubiegłego roku, przekroczyłem metę z czasem 1h24:12 zajmując 152/301 Open
Słońce nas nie oszczędziło i nie pozostawiło suchej nitki
Dzięki Katarzyna Żytkiewicz za towarzystwo podczas biegu :-)
i do zobaczenia na szlaku







Kategoria BIEGI


  • DST 65.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 21.43km/h
  • Sprzęt X-Zite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skania Maraton LangTeam w Gdańsku

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 2

Dnia 21.05.2016 odbył się cykl Skania Maraton LangTeam w Gdańsku, wyścig na rowerach MTB, była to już III Edycja.
Wybrałem dystans Medio 65 km, jako że pierwszy raz w tym roku startowałem w cyklu Skanii przydzielony został mi ostatni sektor ale to mnie nie demotywowało w końcu liczy się czas odbicia..
Trasa dość ciężka górzysta co widać na zdjęciu, były również szybkie zjazdy z technicznymi elementami gdzie o wywrotkę bardzo łatwo. Pojechałem pełny nadziei lecz po przejechaniu 20 km wiedziałem już że nie będzie łatwo. Trasa dała ostro w kość, były chwile zwątpienia, kryzysy z którymi sobie poradziłem. Na trasie zużyłem trzy żele oraz cały bidon 500 mln Izo.
Pogoda do ścigania była bardzo dobra, na zjazdach powiew powietrza dodawał tchu.
Miejsce które zająłem mocno poniżej oczekiwań 163/243 Open, nie sądziłem ze można tak mocno stracić formę rowerową która pewnie już nigdy nie powróci, przynajmniej nie na tym poziomie co kiedyś się prezentowałem.
Do zobaczenia na szlaku





Kategoria MARATONY MTB


  • DST 42.20km
  • Czas 04:09
  • VAVG 5:54min/km
  • Aktywność Bieganie

15.PZU Cracovia Maraton

Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 17.05.2016 | Komentarze 0

W dniu 15.05.2106 wybrałem się do Krakowa na „PZU Cracovia Maraton”, był to ostatni mój Maraton promujący do zdobycia Korony Maratonów.
By zdobyć Korone Maratonów trzeba przebiec pięć następujących Maratonów: „Cracovia Maraton”, „Maraton Dębno”, „Maraton Wrocław”, „Maraton Warszawski”, „Poznań Maraton” w ciągu 24 miesięcy od startu pierwszego z nich, kolejność dowolna.
Przystąpiłem do Maratonu bez przygotowania i z lekkim przeziębieniem (gardło i katar) lecz tego się nie bałem chyba byłem zbyt pewny siebie.
Mój zaplanowany czas to 3:30-3:45, lecz bez długich wybiega ń nie da rady przebiec Maratonu bez walki i bólu, chyba że biegnie się bardzo wolno. Wynik poniżej 4h mnie nie interesował.
Na starcie ustawiłem się koło zająca 3:45 lecz nie biegłem z nimi, pilnuje swojego własnego tempa.
Biuro zawodów mieściło się na stadionie Wisły Kraków na Reymonta, jako ze od lat kibicuje tej drużynie i jest to moja ulubiona drużyna byłem zadowolony ze będę mógł zobaczyć stadion na żywo.
Trasa przebiegała w bardzo przyjemnej atmosferze, bardzo dużo kibiców na trasie, mogę śmiało stwierdzić ze to jeden z nielicznych Maratonów który mogę polecić, tym bardziej ze jest bardzo dobry dojazd z Gdańska a z dworca to zaledwie niespełna 4 km
Bufety na trasie były bardzo dłuuugie i dość dużo wszystkiego pod ręką, pierwsza tradycyjnie już woda, następnie Izo, banany, cukier, czekolada itp. Każdy mógł wziąć coś dla siebie.
Już podczas startu zrobiłem ten błąd ze nie biegłem ostrożnie, chciałem za bardzo powtórzyć wyczyn z Dębna lecz tam się przygotowywałem a tu ani jednego długiego wybiegania. Na samym początku już odstawiłem zająca z 3:45 daleko za sobą i biegłem równym tempem ok. 4:50 min/km biegło mi się bardo lekko i spokojnie, niestety tylko do 25 km nagle poczułem ostry ból w czwórkach, coś się stało, silnik się zatarł i nie było możliwości ratunku. W tym momencie wyszły braki długich wybiegań. Dzięki moim przygotowaniom mogłem zrobić bardzo dobry czas jedynie na trasie półmaratonu jednak na dłuższe dystanse trzeba robić długie wybiegania, to jest obowiązek każdego Maratończyka.
Miałem od tego momentu sztywne czwórki, beton, próbowałem kilka razy rozciągnąć się lecz się nie dało.
Od 25 km zaczęła się walka, kilka razy musiałem się zatrzymać a na 30 km tempo moje zmalało aż do ok. 6:30 min/km i to było bardzo dużym wysiłkiem. Dramat to najdelikatniejsze słowo którego można użyć, gdyby nie walka po zdobycie Korony Maratonów zszedł bym z trasy a jednak Korona motywowała by walczyć dalej i ukończyć królewski dystans.
Temperatura do biegania była bardzo dobra, powiedziałbym ze nawet trochę chłodnawo ale to dobrze. Na 38 km już w głowie siedziało że niedaleko jest meta i przyszły dodatkowe siły, biegłem minimalnie szybciej, udało sie przyspieszyć i co najważniejsze biegłem bez zatrzymywania.
Myślałem jako że to ostatni Maraton do Korony, postawie kropkę nad „i” lecz nie w ten sposób, plan był by zrobić dobry wynik a okazało się że postawienie kropki nad” i” będzie wielka walka gdzie nie można się poddać, każdy kto pokona dystans Maratoński jest zwycięzcą, w pewnym sensie jestem nim chodź sprawy potoczyły się nieco inaczej niż mogłem przewidzieć.
Czasem trzeba zaryzykować, to nie była pierwsza taka walka, trzeba umieć walczyć, tych bitew wygrałem kilka w rezultacie wygrałem wojnę a trofeum to upragniona „Korona”.
Miało być 3:30 z czego zrobiło się 4h09 to czas z którym kończę przygodę z bieganiem Maratonów, są inne cele pod które chce się przygotować.
Za rok walka o zdobycie Korony Półmaratonów co wg mnie jest łatwiejszym celem do osiągnięcia niż Korona Maratonów.
Podsumowując całą seria Maratonów do Zdobycia Korony, nie była łaskawa dla mnie
Zaczęło się bardzo dobrze
12.04.2015 – Maraton Dębno, walka od 28 km z kryzysem mimo to czas 3h:28
13.09.2015 – Maraton Wrocław, walka od 15 km Maraton bez przygotowania, bieg po 6 tyg przerwie wywołany zmęczeniowym złamaniem kości strzałkowej, czas 4:19
27.09.2015 – Maraton Warszawski, walka od 30 km z kryzysem czas: 3h43
11.10.2015 – Poznań Maraton, walka z kryzysem od 33 km, czas: 3h38
15.05.2016 - Cracovia Maraton, walka od 25 km (beton w czwórkach) czas: 4h09

Teraz czas na reco i do zobaczenia na trasie.








Kategoria BIEGI


  • DST 105.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 34.43km/h
  • Sprzęt X-Zite
  • Aktywność Jazda na rowerze

VeloToruń 2016

Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 1

Dnia 08.05.2016r odbyła się długo oczekiwana impreza pt. „VeloToruń” to prawdziwe święto kolarskie tym bardziej że samym inicjatorem był nasz Mistrz Świata „Michał Kwiatkowski” z którym można było strzelić sobie wspólną fotke.
Do wyboru tradycyjnie trzy dystanse 30+, 60+ i najdłuższy gdzie to wziąłem udział 100+ km.
Po wczorajszym Duathlonie dostałem mocno w kość (10 km bieg, 60 km rower i 10 km bieg) nie wiedziałem na co będę mógł pozwolić podczas wyścigu. Trasa była płaska i na 105 km czekały nas cztery podjazdy wg mapy ze strony dość krótkie. Moje obawy szły nieco dalej, obawiałem się by nie zaskoczył nas mocny wiatr. Rok temu strasznie wymęczył mnie. Zawodnicy z dystansu Giga ruszali jako pierwsi, już po przejechaniu paru kilometrów była dość mocna kraksa, tyle co zdążyłem zobaczyć leżał rower na szosie a kolarz na wysepce. W tego typu wyścigach jest bardzo łatwo o kraksę.
Przed weekendem w planie miałem pokonać Duathlon w granicach 4 h a VeloToruń w 3 h, lecz gdy wystartowaliśmy moja nadzieja legła w gruzach, czułem że mięśnie nie są tak żwawe jak powinny ale tego można było się spodziewać , kwestia ile wytrzymają?
Już na początku ruszyliśmy dość szybko rozwijając prędkość nieco ponad 40 km/h, grupa szybko się rozbiła. Trzymałem się peletonu, gdy widziałem jak odjeżdża ktoś z przodu próbowałem gonić za nim dając zmiany, w ten sposób udało mi się skasować dwa razy odjazd grupy, to była dobra współpraca.
W okolicy 50 km gdy próbowałem stanąć na pedały na podjeździe zaczęły chwytać skurcze, przypomniałem pewien wyścig z udziałem M. Paterskiego który ze skórczami w ucieczce dał rade wygrać etap, moje to pikuś.
Na trasie była jedna dość nieprzyjemna prosta gdzie z asfaltu było zrobione sito, dziury i to dużo dziur, trzeba było lekko stanąć na pedałach, dość fajny i przyjemny zjazd gdzie moja prędkość sięgnęła 68 km/h i tak sobie pomyślałem jak kolarze się czasem wywracają przy takich prędkościach to tylko im współczuć, nie chciałbym tego doświadczyć.
Dystans Giga miał do pokonania 2x pętle czyli 4 podjazdy, 2x piękny zjazd oraz 2x dziurawy asfalt i 2 x długa prosta gdzie jechało się pod wiatr. Za pierwszym razem ledwo nadążyłem za peletonem, myślałem ze mi uciekną ale nie dałem się, miałem nico zadanie utrudnione ponieważ nie mogłem stawać na pedały tylko pedałować na siedząco co za czym idzie brak mocnego przyspieszenia w razie konieczności.
Na drugim okrążeniu już nie miałem tyle szczęścia i mi odjechali lecz to był już 90 km i miałem lekki kryzys, poczekałem na inne grupetto i pojechałem z nimi. Zaliczyłem postój przy bufecie w celu uzupełnienia bidonu, mimo ze miałem dwa okazało się zbyt mało na taki dystans. Od tego czasu musiałem jechać sam, nie dość ze jechałem sam to jeszcze pod wiatr. Okazało się ze nie jechałem długo samotnie, po chwili dołączyło do mnie dwóch kolarzy i próbowaliśmy współpracować, byli tak samo padnięci jak ja, walka ze sobą i kryzysem. Droga była łatwa lecz pod wiatr, bardzo ciężko się jechało, nie moglem rozwinąć większej prędkości niż 28 km/h. Tak do 90 km była nadzieja na złamanie 3 h lecz tą prędkością wiedziałem ze nie dam rady. To były najdłuższe i najcięższe 15 km z całego wyścigu. Po jakimś czasie dogoniło nas następne grupetto, było łatwiej jechać, prędkość nagle wzrosła. Zbliżała się magiczna liczba przejechania 100 km tempo zaczęło rosnąć, nie mogłem odpuścić tym bardziej ze to końcówka, chwila zawahania i już się nie dogoni peletonu. Na ostatnim kilometrze gdy zbliżaliśmy się do mety zrobiliśmy dość interesujący finisz. Tempo momentalnie wzrosło, nie wiedziałem czy przy skurczach które mi towarzyszyły jeszcze będę miał jakieś rezerwy by przyspieszyć, a jednak udało się przyspieszyłem na tyle by być w czubie peletonu. Spojrzałem na licznik który pokazywał 50 km/h i tą prędkością przekroczyłem linie mety z czasem 3h3:15.
Zabrakło do złamania 3 h mimo to jestem zadowolony z wyniku, ten czas dał mi średnią nieco ponad 34 km/h
Zająłem 316/488 m-ce Open to dowodzi jaki był poziom wyścigu.
Dobry wyścig trzymający w napięciu do ostatnich metrów, jak w eurosporcie, kibice na trasie, super atmosfera za rok również wezmę udział.
To był naprawdę emocjonujący weekend








Kategoria SZOSA


  • DST 80.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 2:44min/km

ChampionMan Duathlon Czampin

Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 0

W Dniu 07.05.2016 roku odbył się najdłuższy Duathlon w Polsce pt. „ChampionMan Duathlon Czampin”. Do wyboru były dwa dystanse krótki : (5 km bieg, 20 km rower, 2,5 km bieg)
oraz Długi w którym to ja wziąłem udział (10 km bieg, 60 km rower oraz 10 km bieg).
Już na początku imprezy gdy przybyłem było słychać tą niesamowitą atmosferę jaka panowała w dniu zawodów, było to coś niesamowitego, już przeczuwałem ze impreza będzie na najwyższym poziomie zarówno organizacyjnym jak i sportowym, nie myliłem się.
Krótki dystans miał start nieco szybciej, jak skończyli ruszaliśmy my z dystansu długiego.
Pogoda dopisywała, było aż za ciepło. Gdy wprowadzałem rower do strefy zmian temp pokazywał mi na liczniku już 33 stopnie. Wiedziałem ze lekko nie będzie i największym wrogiem dziś będzie wysoka temperatura szczególnie na ostatnim biegu, ale nikt nie mówił że będzie lekko.
Bieg zaczął się bardzo szybko, tempo momentami sięgało ok. 4 min/km, starałem biec równo i trzymać tempo w granicach 4:30 min/km. Trasa była dość płaska, mieliśmy do pokonania dwie pętle po 5 km, po nawrotce czyli po jakiś 3 km biegu było pod wiatr, tu wiedziałem ze trochę da w kość ale też zbawienie przy tak wysokiej temperaturze. Na końcu pętli czekał lekki lecz długi ok. kilometrowy podbieg, to będzie punkt krytyczny przy ostatnim biegu.
Tempo coraz bardziej podkręcałem, gdy widziałem że jakaś grupka ucieka starałem się trzymać, biegło się dobrze nie czułem zmęczenia mimo upału jaki panował. Na trasie było sporo bufetów które były zbawieniem, woda, Izo, banany oraz pomarańcze. Bieg skończyłem z czasem 44:07 min co na tą pogodę i tak było niezłym osiągnięciem, tym bardziej ze nie lubie biegać na płaskich trasach.
Trzeba było uważać by nie przeszarżować i umiejętnie rozłożyć siły na tak długi i morderczy dystans, tym bardziej ze moje treningi nie odbywały się typowo pod duathlon.
Po biegu przyszedł czas na rower więc trzeba było udać sie do strefy zmian, ubrać kask, buty rowerowe, szybko wziąłem żela i w drogę. Nie wiedziałem co za utrudnienia czekają nas na trasie rowerowej, jedynie to że jest płasko ale za łatwo nigdy nie ma, coś musiało być. Gdy wyruszyłem przeraził mnie już na początku silnie wiejący wiatr, to był naprawdę mocny trening siłowy. Dodatkowym utrudnieniem było to, że nie jest dozwolona jazda na przysłowiowym kole tak jak na typowych zawodach rowerowych tu każdy zawodnik musi być w odległości 10 m od siebie, trzeba jechać samemu bez niczyjej pomocy. W ten sposób trzeba było stawić czoła silnie wiejącemu wiatrowi sam na sam, twarzą w twarz. Dość szybko zacząłem doganiać zawodników przedmą ale nie byłem tylko stroną goniącą bo i mnie doganiali. Jadąc pod wiatr szanse nieco się wyrównywały z zawodnikami mającymi sprzęt kilka klas wyżej od mojego, to działało na psychikę dzięki ostatnim testom rowerowym gdzie testowaliśmy najwyższe modele Scotta dowiedziałem się jakie są atuty takiego sprzętu. Na trasie rowerowej mieliśmy do pokonania 3 pętle po 20 km, trasa płaska, na trasie jeden bufet z wodą przy nawrotce.
Najprzyjemniejszy był dla mnie rower, dałem z siebie ile tylko mogłem. Trasę rowerową pokonałem z czasem 1h53:43 co dawało średnią nieco powyżej 30 km/h. Po zakończeniu trasy rowerowej trzeba było zejść z roweru w przeznaczonym miejscu oraz wbiec do strefy zmian. Wiedziałem ze ostatni bieg tak łatwy nie będzie jak chodźmy pierwszy, zmęczenie już mocno dawało znać i będzie to walka już ze sobą. Przy strefie zmian jeszcze kilka łyków wody + wciągnąłem żela, jednego na trase.
Brak było szybkości, straciłem nieco moc, nie mogłem szybciej biec niż 5 min/km, ale widziałem po innych że nie tylko ja mam taki kłopot, nie tylko mi pogoda daje mocno w kość, ale nie poddaje się i biegnę dalej, byle by dotrwać do mety, w końcu nikt nie powiedział ze będzie łatwo i jak by nie patrzeć jest to najdłuższy duathlon w Polsce.
Na ostatnim biegu polewałem się wodą przy każdym możliwym punkcie odżywczym a na trasie ich trochę było. Dwa razy musiałem się zatrzymać, to była już walka z kryzysem i samym sobą, wolnym truchcikiem dreptałem do mety. Był na trasie taki jeden kibic który mnie zaimponował krzyczał cały czas zarówno przy pierwszym biegu jak i ostatnim, przy każdym okrążeniu. Biegliśmy ostatnie kółko krzyczał że zimne piwo czeka na mecie, biegnijcie bo czeka nagroda, mimo że piwa nie lubie te słowa bardzo motywowały a miałem w głowie puszkę coca-coli którą zostawiłem w plecaku i tak sobie myślałem że z przyjemnością bym się napił w taki upał, kilometry szybciej mijały w ten sposób. Przybiłem piątkę i pobiegłem dalej. Nagle pojawił się ostatni podbieg i ostatnia prosta,trochę pod wiatr ale co ciekawe zacząłem minimalnie przyspieszać, działała już psychika, głowa wie ze niedaleko już meta. Finiszowałem z samym sobą, nikt mnie nie gonił ani ja nie byłem w stanie już nikogo złapać, zakończyłem morderczy bieg z czasem 57:12. Zastanawiałem się przed zawodami jak się będę czuł po przejechaniu 60 km rowerem ze świadomością że trzeba jeszcze 10 km przebiec i jest to zajebiste uczucie, polecam spróbować !!!
Pierwszy raz czułem się tak wykończony, żaden Maraton mnie tak nie wykończył, tego trzeba po prostu doświadczyć.
Za rok również odbędą się zawody, brawa dla organizatorów za zorganizowanie tak wspaniałego widowiska zarówno dla kibiców jak i dla samych zawodników.
Do zobaczenia za rok gdzie spróbuje PB swój czas, mój cel był taki by zmieścić się w całkowitym czasie wszystkich konkurencji 4h i cel osiągnięty, udało się.
Mój całkowity czas: 3h39:54
Zająłem 85/173 m-ce ale to nie było najważniejsze, najważniejsze ze się udało i zrobiłem to z wielką radością.
08.05.2016 w Niedziele w ramach reco jade VeloToruń na dystansie Giga 105 km, Kolarswo Szosowe
Do zobaczenia






Kategoria INNE


  • DST 10.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 4:30min/km
  • Aktywność Bieganie

Krokowska 10 - KaszubyBiegają

Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 10.05.2016 | Komentarze 0

W dniu 01.05.2016 Niedziela po dość wyczerpującym i ciężkim biegu jakim nie wątpliwie był „Bieg Górski w Gdyni” nadszedł czas by sprawdzić się w biegu pt. „Krokowska 10” w Żarnowcu jest to cykl biegów KaszubyBiegają. Trasa oraz profil trasy był znany ze strony organizatora. Oglądając profil trasy mógł wydawać się bardzo płaski aż podejrzany, coś mi tu od początku nie pasowało, są to biegi przełajowe i niemożliwe by tak płaski profil zrobili, jakaś niespodzianka nas musiała czekać, może to będą piaski? a może korzenie na trasie?, część trasy przebiegała wzdłuż jeziora Żarnowieckiego to może mokradła co za tym idzie miękkie podłoże? Te i inne pytania mogliśmy sprawdzić dopiero na trasie.
Nogi trochę obolałe po wczorajszym biegu ale trzeba się przyzwyczajać do obciążeń, gdyż za tydz czeka mnie większy bój. Na starcie ustawiliśmy się gdzieś bliżej początku ale też nie za blisko. Początek bardzo mocny i szybki, prędkości biegu przekraczała 4 min/km, momentami dochodziło do 3:50.
Trasa początkowo przebiegała asfaltem lecz gdy się skończył i skręcaliśmy ku lasom no tak, z profilu wydawało się ze w tym momencie będzie jakaś drobna zmarszczka i na tym się skończą podbiegi, każdy biegł jak tylko mógł i tu sporo osób mogło się zdziwić. W Porównaniu do biegu górskiego gdy pojawiał się podbieg to i zaraz był zbieg, tutaj trochę inaczej dobrali profil trasy, po dość długim podbiegu o niskim nachyleniu nie było zbiegu ale prosta, a za chwile następny podbieg i dopiero zbieg.
Zbiegi zaczęły się gdzieś dopiero na ok. 6-7 km gdzie większość zawodników było już wykończonych.
Trasa została bardzo dobrze dobrana, nie była za łatwa ale do trudnych też nie należała, następny cykl w Sierakowicach.
Mój czas: 45:12
miejsce Open: 82/443,
Kat M3 28/118









Kategoria BIEGI