Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
  • DST 125.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 32.05km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cyklo Gdynia

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0

Relacja z zawodów szosowych „Cyklo Gdynia” pt. „Jak wyścig stał się treningiem”. Odbyły się w Niedziele 04.09.2016
Pogoda nas nie rozpieszczała mimo ze gdzieś za oknem świeci piękne słońce to u nas w dniu zawodów tak samo jak to miało miejsce rok temu ponuro i deszczowo.
Później okazało się że całe 125 km przejechaliśmy w deszczu.
Początkowe kilometry jak to ma miejsce w wielkich turach jest start honorowy po przejechaniu paru kilometrów następuje start ostry, mimo to każdy próbował się gdzieś wcisnąć wypracowując sobie dogodną pozycje do ataków i czasami stwarzając groźne sytuacje, pierwsza kraksa miała miejsce już po przejechaniu pierwszego kilometra.
Podjazd pod Witomino, tu już trochę ostrzej zaczynamy. Zaczynam nabierać coraz to większych prędkości, zaczynam wyprzedzać coraz większe grupy kolarzy, widze gdzieś w oddali Maćka i Szefuncia, chciałem się zbliżyć i jechać w parze i co ja ujrzałem swoim oczom, dość niebezpieczna kraksa, Maciek robi fikołka z półobrota na plecy i jedzie jak po lodzie na asfalcie, „ktoś go zahaczył”, łącznie w kraksie uczestniczy czterech kolarzy ja będę zaraz piątym, słychać głośno uwaga!!!, Zaczynam delikatnie zwalniać wysuwając dupsko do tyłu. Bidony wyskakują z rowerów, jedyne co mogłem zrobić w tej chwili to zacząć manewr uniku by w nikogo nie wjechać, co się wydarzyło dalej? Tylnie koło zaczyna zjeżdżać coraz mocniej nieprzewidywalnie na prawą stronę aż zniosło mnie na tyle w bok ze nie dało rady opanować okrętu,tego się nie spodziewałem tak śliskiego fragmentu asfaltu na tym odcinku, do kraksy doszło na wysokości Stadionu Miejskiego przy ul. Olimpijskiej. Lecę pare metrów i kolanem zahaczyłem o korbę roweru, nic nikomu się nie stało, Maćkowi zakręcił się łańcuch, straciliśmy coś ok. 5 min może ciut wiecej, po takim czasie i w taką pogodę ciężko będzie już kogokolwiek dogonić, ale zaczynam próbować, początkowo czekam na Maćka i Piotra by trochę ich podciągnąć , po paru chwilach zaczynam jechać w samotny pościg, mam nadzieje ze mi wybaczą.
Wyminęły nas wozy techniczne, zacząłem wyprzedzać, wystarczyło kilka minut bym zaczął doganiać pierwsze osoby. Jadę mocno ale też bez przesady tak by sił starczyło na całe 125 km.
Ciężko było złapać peleton który jechał by równym tempem którym był bym w stanie utrzymać, lecz udaje mi się taką grupe dogonić która pociskała w granicach 35-40 km/h, robie częste zmiany, dużo ataków, po przejechaniu ok. 30 km wiedziałem ze moja praca nie ma sensu i nie do gonie Jaro ani nikogo z „Caffe Ride”. Zaczynam pracować pod siebie by zrobić dobry mocny trening. Gdy była grupa robiłem starałem robić się dość mocne zmiany. Dość sporo kilometrów jechałem sam, czułem się jak w ucieczce, tak sobie to tłumaczyłem, w MTB jest prościej gonić peleton niż na szosie.
Następna niebezpieczna sytuacje była gdy strażacy coś tam machali chorągiewką by zwolnić, były tory, myśleliśmy ze o to chodzi, zjazd był szybki i zakręt 90 stopni w prawo, asfalt na Tyler śliski że ciężko było opanować rower i skręcić bez problemów, w oddali słysze tylko kur*** ślisko ;)
Za mną prawie wpadli by w Pole. Ogólnie kraks było dość dużo. Na całej trasie wypiłem prawie dwa bidony mimo padającego deszczu i zjadłem trzy żele firmy „X”.
Gdzieś od Koleczkowa jechałem w grupie z kolegą z biegamyrazem Krzysztofem Rożyk w kilku osobowym peletonie po zmianach. Udało mi się zrobić między innymi kilka mocnych ataków lecz zawsze później mnie dochodzili, ataków było ponad pięć , ostatni udany odbył się na podjeździe pod NDW gdzie już wszyscy byliśmy na wykończeniu i ledwo 17-18 km/h każdy z nas podjeżdżał. Urwaliśmy się w cztery osoby i jako pierwszy z peletonu przekroczyłem kreskę.
Następna część trasy już z górk gdzie można było zaczerpnąć powietrza, troche odpoczynku, to był jakiś 90 km. Dostałem bombe gdzieś na około 105 km w okolicach Łężyc, to bomba z miernikiem czasu, zawleczka się odpalała i do wybuchu coraz bliżej, lecz toczyłem się za peletonem, starałem Si już jak tylko mogłem by się utrzymać, lecz zdawałem sobie sprawę ze mogę odpaść gdzieś pod koniec i tak się stało, bomba wybuchła i jechałem już swoim tempem od 115 km, odpadłem gdy zaczęliśmy jechać w stronę Wiczlina, tam spotkałem drugiego kolege z Biegamyrazem lecz już nie dałem rady za nimi pojechać, za dużo siły kosztowała mnie pogoń która jak okazało się nie miała żadnego sensu.
Zdawałem sobie sprawę że mogę nie dać rady dogonić Przyjaciół z Cafe Ride, wszyscy jesteśmy mniej więcej na podobnym poziomie a jadąc samemu można wykonać jedynie dobry mocny trening i też ten wyścig tak potraktowałem. Od momentu kraksy, starałem się jak mogłem, nie udała się gonitwa, trudno, za to są dobre strony medalu, udało się wykonać bardzo mocny trening.
„Najgorsze zawody są najlepszym Treningiem”
Na zakończenie sezonu zaliczyłem swój najgorszy start w wyścigu kolarstwa szosowo.
Podsumowanie:
Fakt jest taki ze coś nie mam szczęścia do wyścigów” Cyklo Gdynia”, w ubiegłym roku bomby dostałem na ok. 60 km, teraz troche później bo byłem lepiej przygotowany, lecz teraz jak i w ubiegłym roku pogoda nie dopisała, rok temu była nieco lepsza, W tym roku również mocno przemarzłem.
Jedzenie na Cyklo Gdynia jest pychota !!! tu się naprawdę postarali i ciepła herbata to zbawienie dla zmarzniętych kolarzy.
Teraz czekają mnie małe wydatki sprzętowe ze względu na uszkodzone koło dzień przed wyścigiem.
Dzięki temu nieszczęśliwemu uszkodzeniu wiem ilu mam przyjaciół dla których coś znaczę, którzy chcieli mi pomóc, dziękuje wam, szczególnie Danielowi Majkowskiemu który użyczył mi koła dzięki czemu mogłem uczestniczyć w tej wspaniałej imprezie jakim jest Cyklo Gdynia.
Jak to mówią do trzech razy sztuka, czyli za rok powinno być lepiej?
Mimo słabego startu startu wynik poprawiłem sprzed roku o 40 min, jest to chyba całkiem niezły Progress ;)
Wynik jaki uzyskałem dziś to:
Open 189/249
Kat 30-39: 72/90
Z czasem 3h:54:41
Gratulacje dla Patrycji za swój drugi start w zawodach szosowych
Uzyskała bardzo dobry wynik na dystansie 40 km zajmując
13 m-ce Open oraz 2 w Kat wiekowej, Gratuluje !!!
Przekroczyła linię mety z czasem 1h12:43 co dało średnią prędkość przejazdu 33 km/h
Treningi z Daniel Majkowski przynoszą rezultaty.










Kategoria SZOSA



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa asemz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]