Info

Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2021, Marzec2 - 3
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień3 - 4
- 2020, Lipiec2 - 2
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień3 - 0
- 2016, Lipiec2 - 0
- 2016, Czerwiec4 - 0
- 2016, Maj7 - 3
- 2016, Kwiecień5 - 4
- 2016, Marzec3 - 0
- 2015, Grudzień1 - 1
- 2015, Listopad7 - 0
- 2015, Październik4 - 1
- 2015, Wrzesień4 - 7
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Czerwiec5 - 0
- 2015, Maj6 - 1
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 0
- 2014, Czerwiec2 - 0
- 2014, Maj2 - 0
- 2014, Kwiecień2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 6
- 2012, Lipiec3 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj5 - 6
- 2012, Kwiecień29 - 21
- 2012, Marzec10 - 7
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień4 - 2
- 2011, Lipiec2 - 3
- 2011, Czerwiec3 - 5
- 2011, Maj3 - 3
- 2011, Kwiecień2 - 2
- 2010, Październik2 - 4
- 2010, Wrzesień3 - 5
- 2010, Czerwiec5 - 4
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień1 - 4
- 2009, Październik1 - 4
- 2009, Wrzesień1 - 0
- 2009, Sierpień1 - 1
- 2009, Czerwiec3 - 0
- 2009, Maj1 - 3
- 2009, Kwiecień1 - 0
- 2008, Czerwiec1 - 3
SZOSA
Dystans całkowity: | 1635.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 61:49 |
Średnia prędkość: | 26.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 164 (86 %) |
Maks. tętno średnie: | 150 (78 %) |
Suma kalorii: | 6100 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 136.25 km i 5h 09m |
Więcej statystyk |
Podsumowanie Roku 2016
Sobota, 31 grudnia 2016 · dodano: 01.01.2017 | Komentarze 0
Koniec Roku 2016 i nadszedł czas na podsumowania
ogólnie udało się wystartować w ciągu minionego roku w 49 zawodach, nie doznałem żadnej kontuzji ani urazu.
Ten rok był najlepszym moim rokiem, cel na rok 2016 był zdobycie
"Koronę Maratonów" kończyłem w Cracovie jako ostatni Maraton co się
udało. W roku 2015 udało się przebiec do Korony 4-Maratony z przygodami
co napisze jak dostane dyplom i medal jako podsumowanie "Korony
Maratonów" od tej chwili jestem zdobywcą Korony Maratonów.
1/ W sezonie postanowiłem trochę więcej trenować na rowerze nie zaniedbując oczywiście biegania.
Celem było zaliczyć cały cykl Duathlonu "Puchar Bałtyku" oraz powalczyć
o klasyf. Gen. plan a bardziej marzenie było by znaleźć się w pierwszej
piątce.
Z edycji na edycje się rozkręcałem aż do momentu w Łebie
gdzie zajmowałem ok 5-6 poz. chcąc nie chcąc musiałem mocno powalczyć by
utrzymać pozycje tym bardziej ze w rundzie Finałowej punkty liczone
były x 1,5. Pojechałem i pobiegłem na tyle ile mogłem z dopingiem
przyjaciół z klubu rowerowego "Norda Active Team" okazało się że nie
tylko obroniłem miejsce ale nalazłem się w klasyf. Generalnej na 3
miejscu z przewagą 0,5 punktu, zawsze moim marzeniem było dostać Puchar i
tu jedno z moich marzeń właśnie się spełniło w Łebie.
krótki film z występu:
https://www.youtube.com/watch?v=HP1BRjTzG6k
2/ Następnie troche udało się wybić na zawodach MTB serii "Garmin"
startowałem na dystansach mini w drużynie "Norda Active Team", gdzie
było nas najwięcej, tu miałem z kim jeżdzić, była pomoc były zmiany były
ucieczki i był co najważniejsze Fun.
Na I edycji byłem troche na
straconej pozycji, jechałem z ostatniego VI sektora i musiałem się
przebijać, Edycji były trzy: Wejherowo, Reda i Finał w Rumi.
Startując z ostatniego sektora awansowałem już w następnej edycji od
razu do pierwszego sektora co mnie nieco zdziwiło i zarazem ucieszyło.
Warunek był by znaleźć się w pierwszej 50-tce Open.
w II Edycji
pełny nadziei chciałem powalczyć lecz problemy sprzętowe (na trasie
rozwaliłem przerzutkę) zmusiły mnie bardziej do taktyki obronnej niż
ataku, ledwo ale udało się utrzymać miejsce w I sektorze na cykl
Finałowy.
W Finale nie miałem już nic do stracenia pojechałem po
prostu mocno, w miarę swoich możliwości, zakończyłem klasyf. Generalną
na 33 pozycji i wywalczyłem start w sezonie 2017 już od początku od
pierwszego sektora.
3/ Koniec roku oraz życiówki nie był moim
celem. Po treningach rowerowych ciekawiła mnie forma biegowa jak się ma,
jak by tu lepiej nie sprawdzić jak nie na Sobotnich biegach pt.
"Parkrun Gdynia"
okazało się ze na dzień dobry pobiegłem równo 20 min dystans 5 km ustanawiając prawie co tydzień nową życiówkę.
(pogubiłem się ile ich było)
Jeśli chodzi o rekordy czasowe moim marzeniem jest złamać 20 min na
dystansie 5 km, 40 min na dystansie 10 km i 3 h w Maratonie, to ostatnie
wyższa szkoła jazdy.
Jeszcze w ubiegłym roku gdzie moja życiówka
wynosiła 20:12 i tylko 2x udało mi się zbliżyć uważałem za sukces, pod
koniec sezonu udaje się nie tylko zbliżyć ale i złamać dotychczasowy
rekord.
Obecnie moje życiówki:
Dystanse:
5 km - 19:20 (30.12.2016)
10 km - 40:45 (29.12.2016)
Półmaraton - 1h35:05 (20.03.2016)
Maraton - 3h28:22 (12.04.2015 rok)
- DST 125.00km
- Czas 03:54
- VAVG 32.05km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Cyklo Gdynia
Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0
Relacja z zawodów szosowych „Cyklo Gdynia” pt. „Jak wyścig stał się treningiem”. Odbyły się w Niedziele 04.09.2016
Pogoda nas nie rozpieszczała mimo ze gdzieś za oknem świeci piękne
słońce to u nas w dniu zawodów tak samo jak to miało miejsce rok temu
ponuro i deszczowo.
Później okazało się że całe 125 km przejechaliśmy w deszczu.
Początkowe kilometry jak to ma miejsce w wielkich turach jest start
honorowy po przejechaniu paru kilometrów następuje start ostry, mimo to
każdy próbował się gdzieś wcisnąć wypracowując sobie dogodną pozycje do
ataków i czasami stwarzając groźne sytuacje, pierwsza kraksa miała
miejsce już po przejechaniu pierwszego kilometra.
Podjazd pod
Witomino, tu już trochę ostrzej zaczynamy. Zaczynam nabierać coraz to
większych prędkości, zaczynam wyprzedzać coraz większe grupy kolarzy,
widze gdzieś w oddali Maćka i Szefuncia, chciałem się zbliżyć i jechać w
parze i co ja ujrzałem swoim oczom, dość niebezpieczna kraksa, Maciek
robi fikołka z półobrota na plecy i jedzie jak po lodzie na asfalcie,
„ktoś go zahaczył”, łącznie w kraksie uczestniczy czterech kolarzy ja
będę zaraz piątym, słychać głośno uwaga!!!, Zaczynam delikatnie zwalniać
wysuwając dupsko do tyłu. Bidony wyskakują z rowerów, jedyne co mogłem
zrobić w tej chwili to zacząć manewr uniku by w nikogo nie wjechać, co
się wydarzyło dalej? Tylnie koło zaczyna zjeżdżać coraz mocniej
nieprzewidywalnie na prawą stronę aż zniosło mnie na tyle w bok ze nie
dało rady opanować okrętu,tego się nie spodziewałem tak śliskiego
fragmentu asfaltu na tym odcinku, do kraksy doszło na wysokości Stadionu
Miejskiego przy ul. Olimpijskiej. Lecę pare metrów i kolanem zahaczyłem
o korbę roweru, nic nikomu się nie stało, Maćkowi zakręcił się łańcuch,
straciliśmy coś ok. 5 min może ciut wiecej, po takim czasie i w taką
pogodę ciężko będzie już kogokolwiek dogonić, ale zaczynam próbować,
początkowo czekam na Maćka i Piotra by trochę ich podciągnąć , po paru
chwilach zaczynam jechać w samotny pościg, mam nadzieje ze mi wybaczą.
Wyminęły nas wozy techniczne, zacząłem wyprzedzać, wystarczyło kilka
minut bym zaczął doganiać pierwsze osoby. Jadę mocno ale też bez
przesady tak by sił starczyło na całe 125 km.
Ciężko było złapać
peleton który jechał by równym tempem którym był bym w stanie utrzymać,
lecz udaje mi się taką grupe dogonić która pociskała w granicach 35-40
km/h, robie częste zmiany, dużo ataków, po przejechaniu ok. 30 km
wiedziałem ze moja praca nie ma sensu i nie do gonie Jaro ani nikogo z
„Caffe Ride”. Zaczynam pracować pod siebie by zrobić dobry mocny
trening. Gdy była grupa robiłem starałem robić się dość mocne zmiany.
Dość sporo kilometrów jechałem sam, czułem się jak w ucieczce, tak sobie
to tłumaczyłem, w MTB jest prościej gonić peleton niż na szosie.
Następna niebezpieczna sytuacje była gdy strażacy coś tam machali
chorągiewką by zwolnić, były tory, myśleliśmy ze o to chodzi, zjazd był
szybki i zakręt 90 stopni w prawo, asfalt na Tyler śliski że ciężko było
opanować rower i skręcić bez problemów, w oddali słysze tylko kur***
ślisko ;)
Za mną prawie wpadli by w Pole. Ogólnie kraks było dość dużo. Na całej
trasie wypiłem prawie dwa bidony mimo padającego deszczu i zjadłem trzy
żele firmy „X”.
Gdzieś od Koleczkowa jechałem w grupie z kolegą z
biegamyrazem Krzysztofem Rożyk w kilku osobowym peletonie po zmianach.
Udało mi się zrobić między innymi kilka mocnych ataków lecz zawsze
później mnie dochodzili, ataków było ponad pięć , ostatni udany odbył
się na podjeździe pod NDW gdzie już wszyscy byliśmy na wykończeniu i
ledwo 17-18 km/h każdy z nas podjeżdżał. Urwaliśmy się w cztery osoby i
jako pierwszy z peletonu przekroczyłem kreskę.
Następna część trasy
już z górk gdzie można było zaczerpnąć powietrza, troche odpoczynku, to
był jakiś 90 km. Dostałem bombe gdzieś na około 105 km w okolicach
Łężyc, to bomba z miernikiem czasu, zawleczka się odpalała i do wybuchu
coraz bliżej, lecz toczyłem się za peletonem, starałem Si już jak tylko
mogłem by się utrzymać, lecz zdawałem sobie sprawę ze mogę odpaść gdzieś
pod koniec i tak się stało, bomba wybuchła i jechałem już swoim tempem
od 115 km, odpadłem gdy zaczęliśmy jechać w stronę Wiczlina, tam
spotkałem drugiego kolege z Biegamyrazem lecz już nie dałem rady za nimi
pojechać, za dużo siły kosztowała mnie pogoń która jak okazało się nie
miała żadnego sensu.
Zdawałem sobie sprawę że mogę nie dać rady
dogonić Przyjaciół z Cafe Ride, wszyscy jesteśmy mniej więcej na
podobnym poziomie a jadąc samemu można wykonać jedynie dobry mocny
trening i też ten wyścig tak potraktowałem. Od momentu kraksy, starałem
się jak mogłem, nie udała się gonitwa, trudno, za to są dobre strony
medalu, udało się wykonać bardzo mocny trening.
„Najgorsze zawody są najlepszym Treningiem”
Na zakończenie sezonu zaliczyłem swój najgorszy start w wyścigu kolarstwa szosowo.
Podsumowanie:
Fakt jest taki ze coś nie mam szczęścia do wyścigów” Cyklo Gdynia”, w
ubiegłym roku bomby dostałem na ok. 60 km, teraz troche później bo byłem
lepiej przygotowany, lecz teraz jak i w ubiegłym roku pogoda nie
dopisała, rok temu była nieco lepsza, W tym roku również mocno
przemarzłem.
Jedzenie na Cyklo Gdynia jest pychota !!! tu się naprawdę postarali i ciepła herbata to zbawienie dla zmarzniętych kolarzy.
Teraz czekają mnie małe wydatki sprzętowe ze względu na uszkodzone koło dzień przed wyścigiem.
Dzięki temu nieszczęśliwemu uszkodzeniu wiem ilu mam przyjaciół dla
których coś znaczę, którzy chcieli mi pomóc, dziękuje wam, szczególnie
Danielowi Majkowskiemu który użyczył mi koła dzięki czemu mogłem
uczestniczyć w tej wspaniałej imprezie jakim jest Cyklo Gdynia.
Jak to mówią do trzech razy sztuka, czyli za rok powinno być lepiej?
Mimo słabego startu startu wynik poprawiłem sprzed roku o 40 min, jest to chyba całkiem niezły Progress ;)
Wynik jaki uzyskałem dziś to:
Open 189/249
Kat 30-39: 72/90
Z czasem 3h:54:41
Gratulacje dla Patrycji za swój drugi start w zawodach szosowych
Uzyskała bardzo dobry wynik na dystansie 40 km zajmując
13 m-ce Open oraz 2 w Kat wiekowej, Gratuluje !!!
Przekroczyła linię mety z czasem 1h12:43 co dało średnią prędkość przejazdu 33 km/h
Treningi z Daniel Majkowski przynoszą rezultaty.
- DST 73.00km
- Czas 02:04
- VAVG 35.32km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Colnago Race LangTeam - Bytów
Niedziela, 28 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0
Dnia 28.08.2016 odbył się Finałowy Cykl "Colnago Race LangTeam"
Wyścig traktowałem jako dobre przygotowanie do "Cyklo Gdynia" i
pojechałem na dystans Maxi 73 km z nadzieją na dobry wynik. Niestety
dobrze szło tylko do 40 km dalej to już bardziej walka z samym sobą i
temperaturą, ok 40 stopni dawało mocno w kość.
Od początku czuliśmy
sie jak w zawodowym turze, jechaliśmy w przedziale od 45 do 60 km/h, po
20-30 km nastąpiła dopiero selekcja co do poziomu wytrenowania i mocy,
było widać na pierwszym podjeździe kto pojedzie dalej a kto odpadnie, grupy się podzieliły.
Podczas trwania wyścigu zużyłem dwa zele któej to marki nie zdradze ;-) i dwa wypite bidony, okazało się jeszcze zbyt mało.
Trasa wg mnie była bardzo ciężka i nie chodzi tu o nachylenia
wzniesień, których na brak nie mogliśmy narzekać lecz przede wszystkim o
jakość dróg asfaltu, każdy z nas spodziewał ze w Bytowie nie będzie
gładkiego Asfaltu lecz nie w 80% jazdy po dziurach. To było Piekło
Północy !!!
Już na początku wyścigu po przejechaniu ok 1 km
wypuścili nas na "Kocie Łby" wiedzieli jak zorganizować przesmak tego co
nas czekało na trasie, jazda po bruku była zaledwie rozgrzewką tego co
nas czekało na trasie. Podjazdy nie miały mocnego nachylenia lecz
strasznie dziurawa droga wybijała z rytmu i nie można było utrzymać
prędkości, miejscami jechałem 18 km/h i to z dosć dużym wysiłkiem.
Dość długo jechałem sam, ciężko było mi utrzymać koła, jechałem tyle ile
sie da i ile mogłem wycisnąć z mojego sprzętu, nikogo nie widziałem w
tyle ani przed sobą. Około 10 km przed metą już widać było ze ktoś
zaczyna mnie gonić, to grupetto, starałem sie nie jechać wolniej niż 40
km/h czułem sie jak w ucieczce ;)
niestety nie udało mi się uciec do końca, przed samą kreską przegoniło
mnie dwóch zawodników, mimo wszystko moge być zadowolony, upał i dziury
zrobiły swoje, przyjechałem na metę wycieńczony, już dawno tak sie nie
zmęczyłem na rowerze.
Nie osiągnąłem tego co chciałem, zamiar był
na złamanie 2 h nie udało sie, trudno lecz mimo to odbyłem dość mocny
trening szukając pozytywów.
Ostatecznie uplasowałem sie na 86 m-cu Open i 36 w Kat M2
z czasem 2h04:59 co dało mi 35:04 km/h średnią prędkość.
Do zobaczenia za Tydzień na "Cyklo Gdynia"
Tam już dystans nieco dłuższy 125 km lecz jakość dróg nie porównywalnie lepszej jakości.
- DST 41.00km
- Czas 01:07
- VAVG 36.72km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Colnago Race LangTeam - Krokowa
Poniedziałek, 1 sierpnia 2016 · dodano: 01.08.2016 | Komentarze 0
Emocje zeszły więc pora by parę słów napisać o Niedzielnym wyścigu pt.
"Colnago Race LangTeam" z Krokowej, który odbył się dnia 31.07.2016.
Wyjechaliśmy z Gdyni trochę późno i start wyścigu trzeba było zacząć niemal bez rozgrzewki.
Jeszcze przed startem ułamałem dziurki w numerku i nie miałem
możliwości by go zamontować, więc nie mając dużego wyboru wsadziłem do
tylnej kieszonki w koszulce z nadzieją że odbije, "nadzieja matką
głupich" i tu potwierdziło sie przysłowie bo w końcowym rezultacie dostałem DNF ale o tym później.
Mieliśmy do pokonania 41 km w tym 2 km już na początku od startu z
nachyleniem 3% i w połowie nasza premia górska 1,6 km z nachyleniem
średnim 5,8%.
Wyścig był dość niebezpieczny, odbywał się w otwartym
ruchu ulicznym do połowy, (jeden pas dla samochodów), słychać było tylko
uwaga auto, auto itd. zafundowali nam dodatkowe atrakcje i trening
koncentracji ;-)
Start wyścigu odbywał się w sektorach przepisanych do odpowiedniej grupy wiekowej, całkiem fajne rozwiązanie.
Początek wyścigu to wycieczka aż do magicznego podjazdu gdzie grupa już
sie podzieliła na podgrupki i tu wszystko wyszło kto i jak jest
przygotowany.
Niestety brak rozgrzewki wyszedł mi na niekorzyść, podjazd pokonałem gorszym tempem niż NDW na treningu.
Gdy dogoniłem peleton udało się całkiem żwawo jechać.
Druga pętla już nieco szybsza w moim wykonaniu i na podjeździe udało
się całkiem żwawo odskoczyć. Jechałem w peletonie z kilkoma znajomymi co
umiliło jazdę.
Po przekroczeniu mety Garmin pokazał czas 1h:07:01 i
jest to mój orientacyjny czas, co sie okazało czip z numerkiem który
umieściłem w kieszonce koszulki rowerowej nie odbił sie, zatem patrząc
po wynikach zajął bym 38/81 m-ce w Kat. M2.
.....
Mimo wszystko że nie ma mnie w wynikach jestem zadowolony z dobrego Treningu i ze spotkania rowerowych przyjaciół :)
Bo nigdzie sie nie wykona lepszego treningu jak na zawodach, nawet jak pójdzie słabo prawda ?
Nie zawsze układa się tak jak byśmy chcieli, liczy sie wspólna Pasja i dzielenie jej z innymi ;-) następne zawody będą lepsze.
Do zobaczenia
- DST 46.00km
- Czas 01:14
- VAVG 37.30km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Cyklo Gniewino
Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 17.07.2016 | Komentarze 0
Dnia 10.07.2016 odbył się wyścig szosowy pt Cyklo Gniewino, pierwszy raz reprezentowałem klub "Norda Active Team" na szosie.
Pogoda nie była łaskawa, zanosiło sie na deszcz, coś wisiało w chmurach już od dłuższego czasu.
Dystans na którym się ścigałem to 46 km w tym dwa razy podjazd pod zbiornik, o podjeździe można przeczytać pod linkiem:
http://www.altimetr.pl/podjazd-zarnowiec.html
Podjazd poszedł na pierwszy odstrzał, co mnie zaskoczyło podjeżdżało mi
się bardzo dobrze, nieco zmieniłem technikę podjazdu oraz zamontowałem
bloki w zupełnie innym miejscu w bucie niż miałem dotychczas i chyba się
to opłaciło.
Po podjeździe trudno można mówić o odpoczynku bo go po prostu nie było, dość silny wiatr uniemożliwiał złapanie oddechu.
Udało się wsiąść do dobrego pociągu, który przyjechał na czas ;-)
Średnia z całkowitego dystansy wyszła 37 km/h po przejechaniu 46 km. Jest to najwyższa średnia jaką uzyskałem na wyścigu.
Dziękuje drużynie "Norda Active Team" za mocny doping gdzie przybyło dodatkowych watów
Mój wynik Open: 86/286
Z Klubu 3/8
https://elektronicznezapisy.pl/download/08q8h5B9a0...
- DST 105.00km
- Czas 03:03
- VAVG 34.43km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
VeloToruń 2016
Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 1
Dnia 08.05.2016r odbyła się długo oczekiwana impreza pt. „VeloToruń”
to prawdziwe święto kolarskie tym bardziej że samym inicjatorem był nasz Mistrz
Świata „Michał Kwiatkowski” z którym można było strzelić sobie wspólną fotke.
Do wyboru tradycyjnie trzy dystanse 30+, 60+ i najdłuższy
gdzie to wziąłem udział 100+ km.
Po wczorajszym Duathlonie dostałem mocno w kość (10 km bieg,
60 km rower i 10 km bieg) nie wiedziałem na co będę mógł pozwolić podczas
wyścigu. Trasa była płaska i na 105 km czekały nas cztery podjazdy wg mapy ze
strony dość krótkie. Moje obawy szły nieco dalej, obawiałem się by nie zaskoczył
nas mocny wiatr. Rok temu strasznie
wymęczył mnie. Zawodnicy z dystansu Giga
ruszali jako pierwsi, już po przejechaniu paru kilometrów była dość mocna
kraksa, tyle co zdążyłem zobaczyć leżał rower na szosie a kolarz na wysepce. W
tego typu wyścigach jest bardzo łatwo o kraksę.
Przed weekendem w planie miałem pokonać Duathlon w granicach
4 h a VeloToruń w 3 h, lecz gdy wystartowaliśmy moja nadzieja legła w gruzach,
czułem że mięśnie nie są tak żwawe jak powinny ale tego można było się
spodziewać , kwestia ile wytrzymają?
Już na początku ruszyliśmy dość szybko rozwijając prędkość nieco
ponad 40 km/h, grupa szybko się rozbiła. Trzymałem się peletonu, gdy widziałem
jak odjeżdża ktoś z przodu próbowałem gonić za nim dając zmiany, w ten sposób udało mi się
skasować dwa razy odjazd grupy, to była dobra współpraca.
W okolicy 50 km gdy próbowałem stanąć na pedały na
podjeździe zaczęły chwytać skurcze, przypomniałem
pewien wyścig z udziałem M. Paterskiego który ze skórczami w ucieczce dał rade
wygrać etap, moje to pikuś.
Na trasie była jedna dość nieprzyjemna prosta gdzie z
asfaltu było zrobione sito, dziury i to dużo dziur, trzeba było lekko stanąć na
pedałach, dość fajny i przyjemny zjazd gdzie moja prędkość sięgnęła 68 km/h i
tak sobie pomyślałem jak kolarze się czasem wywracają przy takich prędkościach
to tylko im współczuć, nie chciałbym tego doświadczyć.
Dystans Giga miał do pokonania 2x pętle czyli 4 podjazdy, 2x
piękny zjazd oraz 2x dziurawy asfalt i 2 x długa prosta gdzie jechało się pod wiatr. Za
pierwszym razem ledwo nadążyłem za peletonem, myślałem ze mi uciekną ale nie
dałem się, miałem nico zadanie utrudnione ponieważ nie mogłem stawać na pedały
tylko pedałować na siedząco co za czym idzie brak mocnego przyspieszenia w
razie konieczności.
Na drugim okrążeniu już nie miałem tyle szczęścia i mi
odjechali lecz to był już 90 km i miałem lekki kryzys, poczekałem na inne grupetto
i pojechałem z nimi. Zaliczyłem postój przy bufecie w celu uzupełnienia bidonu,
mimo ze miałem dwa okazało się zbyt mało na taki dystans. Od tego czasu musiałem jechać sam, nie dość ze
jechałem sam to jeszcze pod wiatr. Okazało się ze nie jechałem długo samotnie,
po chwili dołączyło do mnie dwóch kolarzy i próbowaliśmy współpracować, byli
tak samo padnięci jak ja, walka ze sobą i kryzysem. Droga była łatwa lecz pod
wiatr, bardzo ciężko się jechało, nie moglem rozwinąć większej prędkości niż 28
km/h. Tak do 90 km była nadzieja na złamanie 3 h lecz tą prędkością wiedziałem
ze nie dam rady. To były najdłuższe i najcięższe 15 km z całego wyścigu. Po jakimś czasie dogoniło nas następne grupetto,
było łatwiej jechać, prędkość nagle wzrosła. Zbliżała się magiczna liczba
przejechania 100 km tempo zaczęło rosnąć, nie mogłem odpuścić tym bardziej ze
to końcówka, chwila zawahania i już się nie dogoni peletonu. Na ostatnim kilometrze gdy zbliżaliśmy się do
mety zrobiliśmy dość interesujący finisz. Tempo momentalnie wzrosło, nie
wiedziałem czy przy skurczach które mi towarzyszyły jeszcze będę miał jakieś
rezerwy by przyspieszyć, a jednak udało się przyspieszyłem na tyle by być w
czubie peletonu. Spojrzałem na licznik który pokazywał 50 km/h i tą prędkością
przekroczyłem linie mety z czasem 3h3:15.
Zabrakło do złamania 3 h mimo to
jestem zadowolony z wyniku, ten czas dał mi średnią nieco ponad 34 km/h
Zająłem 316/488 m-ce Open to dowodzi jaki był poziom
wyścigu.
Dobry wyścig trzymający w napięciu do ostatnich metrów, jak
w eurosporcie, kibice na trasie, super atmosfera za rok również wezmę
udział.
To był naprawdę emocjonujący weekend
- DST 125.00km
- Czas 04:56
- VAVG 25.34km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Cyklo Gdynia
Niedziela, 6 września 2015 · dodano: 29.09.2015 | Komentarze 1
wyścig Kolarski "Cyklo Gdynia" na dystansie 125 km zaliczony.
Pogoda nie rozpieszczała, strasznie padało, prawie przez cały dystans. Jeśli mam coś napisać o formie i o samym wyścigu to słowo Dramat jest jak najbardziej na miejscu. Jeszcze nigdy podczas jazdy nie włączałem tzw młynka a tutaj jak bym się cofał, ledwo dojechałem do mety i raczej nie będę klasyfikowany.
Może to i lepiej, 2 m-ące przerwy dały ostro o sobie znać, należy zacząć budowanie formy od zera. Należy wyciągnąć wnioski, przepracować zimę i ruszyć z kopyta w następnym sezonie. Czasem dobrze jest dostać lanie, dowiedziałem się gdzie jest moje miejsce. Jedynie z czego mogę być zadowolony to, że technika jazdy nie ulotniła się, widoczne było na ostrych zakrętach podczas mokrej nawierzchni. Za tydzień czeka mnie Maraton we Wrocławiu może tu spisze się trochę lepiej? to jest priorytet jeden z ważniejszych Maratonów w sezonie
Ostatni raz w Cyklo Gdynia startowałem w 2013 roku wtedy jeszcze na MTB przejechałem z czasem 4h56:58 w dniu dzisiejszym 4h33:11, nie sądziłem że forma może tak bardzo się ulotnić przez ten czas.
- DST 50.00km
- Czas 02:08
- VAVG 23.44km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Trening z Mistrzem Polski
Piątek, 4 września 2015 · dodano: 29.09.2015 | Komentarze 1
Dziś była okazja by się przejechać z Mistrzem Polski "Tomkiem Marczyńskim" okazja może się już nie powtórzyć.
Pogoda nas nie rozpieszczała, padało było mokro ale Kolarze to przecież twardzi ludzie i nie daliśmy za wygraną, objechaliśmy małą pętle trasy Niedzielnego wyścigu "Cyklo Gdynia" 40 km
Tempo bardzo spokojne, do zobaczenia w Niedzielę na wyścigu, dystans 125 km start 11:40 spod
- DST 195.00km
- Czas 07:48
- VAVG 25.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
KaszebeRunda 2015
Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 0
W dniu dzisiejszym (3105.2015) brałem udział w imprezie rowerowej pt. „KaszebeRunda” imprezy tej chyba nie trzeba przedstawiać, każdy angażuje się we własnym zakresie. W tym roku można było rozłożyć jazdę na najdłuższym dystansie (195 km) na dwie raty z noclegiem. Dla mnie był to dobry trening wytrzymałościowy, impreza nie ma charakteru wyścigu nie ma też klasyfikacji które miejsce się zajmie, za to na mecie dostajemy pamiątkowy medal za udział oraz dyplom z przejechanym czasie tuż po przekroczeniu mety, do wyboru mamy trzy dystanse (65, 125 oraz 225 ) – ten ostatni skrócony z powodu niedokończenia remontu nawierzchni w Charzykowy zmianie uległ południowy fragment trasy. Obecny stan jezdni (brak asfaltu) uniemożliwia przejazd zaplanowaną drogą.
Zapisałem się oczywiście na największy dystans czyli 195 km.
Plan miałem taki by gonić grupę, trochę z tym przesądziłem ponieważ nie wziąłem pod uwagę ciężkich warunków atmosferycznych, mocny wiatr który wiał ostro ze strony przeciwnej niemal do samego końca po prosty niszczył zawodników.
Wystartowałem ok. godz 7:20, start dla największego dystansu był zaplanowany w godzinach od 7:00 do 7:28 start odbywał się w odstępach 2 minowych grupy po 15 osób. W mojej grupie nikt nie chciał szybciej jechać więc szybko ruszyliśmy w dwójkę do przodu ze zmianami co parę minut, na 80 km poczułem już że lekko nie będzie, czekałem kiedy będzie zaplanowany bufet na jedzonko, zawsze był na ok. 110 km lecz widocznie ze dystans nieco się różni od tego z poprzednich lat przedłużyli go i był na ok. 120 km, warto było poczekać bo jedzonko był wyśmienite. po krótkiej przerwie czas na dalszą podróż, wyruszyłem sam, jechałem swoim tempem trzymając stałą prędkość ok. 30 km/h.
Watr dał w kość, jak nie wiało w twarz to ostre boczne podmuchy gdzie ledwo mogłem utrzymać jazdę w linii prostej wcale lekkiego roweru nie mam a musiałem mocno kierownice trzymać by nie zdmuchnęło z drogi.
Po 150 km zacząłem czerpać energię z żelków „sis” bardzo dobre polecam nie są tak słodkie chodźmy jak viterade i warte swojej ceny, dały kopa i uratowały mi życie.
Pierwszy start w nowych szosowych butach i jest duża różnica, jednak warto było zainwestować.
Do mety dojechałem szczęśliwy uzyskując czas 6h48:11
to nie było najważniejsze, miał być dobry trening wytrzymałościowy i taki też był :)
Do zobaczenia na następnych startach
- DST 220.00km
- Czas 07:30
- VAVG 29.33km/h
- VMAX 52.00km/h
- HRmax 164 ( 86%)
- HRavg 150 ( 78%)
- Kalorie 6100kcal
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
KaszebeRunda 2012
Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 5
Dziś odbył się nie typowy Maraton szosowy jakim jest „KaszebeRude”.
Celem Maratonu głównie jest dobra zabawa, śmiało można powiedzieć że to forma pikniku.
Do wyboru są trzy dystanse dla różnego poziomu zawansowania: mikro KaszebeRunda 64 km, mini KaszebeRunda 120 km, i najdłuższy dystans KaszbeRunda 225 km z którym postanowiłem się zmierzyć jadąc rowerem MTB.
Żeby startować w tym maratonie nie jest potrzebny rower górski, można startować na czym kolwiek byle by miało dwa koła i sprawne hamulce.
Podszedłem do tego maratonu jak do dobrego treningu obciążając przy tym rower jak tylko się da, ciężkie opony 800 gram/szt i ciężkie dętki.
Dystans 225 km startował w godzinach 7:25-8:00 w krótkich 5 minutowych odstępach czasowych by nie robić zatoru.
Maraton odbywa się w całkowitym ruchu samochodów także obowiązkiem jest przestrzegania prawa o ruchu drogowym, lecz jest tak dopasowany ze prowadzi większość bocznymi drogami gdzie natężenie ruchu jest znikome, dopiero dojeżdżając do mety główną ulica można było zaobserwować większe natężenie, ale innej możliwości nie ma.
Warunki do jazdy były ciężkie, dość silny wiatr który spowalniał jazdę dawał ostro we znaki.
Ja osobiście wystartowałem z 3-4 osobową grupką o godz. 7:45
Sporą część trasy jechał z nami pilot który dbał o bezpieczeństwo.
Już na początku narzuciłem swój rytm jazdy, zostawiając resztę w tyle, jedna osoba na kolarce trzymała mi koła do 80 km gdzie zatrzymała się na bufecie w miejscowości Laska, ja miałem plan zatrzymać się dopiero przy 110 km na obiad w Charzykowych to była połowa trasy, byłem dość wykończony i dwa bidony po 700 mln były zupełnie puste.
Przerwa dobrze mi zrobiła, do zjedzenia było do wyboru albo zupa Pomidorowa albo Spaghetti, ja wybrałem zupę Pomidorową ale była zbyt pikantna moim zdaniem i do jazdy rowerowej niezbyt dobra, ale to moje osobiste zdanie.
Jadąc ciągle sam już przestałem wierzyć ze dogonię jakiś peleton, doganiałem pojedyncze jednostki ale jechały tak słabo że szybko zostawały w tyle.
Silny wiatr coraz bardziej stawał się dokuczliwy i zacząłem tracić nieco sił, spoglądałem na licznik kiedy następny bufet, na następnym postoju zaplanowałem zatrzymać się w Lipnicy, tam spotkałem kilka osób ale szybko pojechali, ja napiłem się soku jabłkowego 2X i dwie drożdżówki które mi bardzo zasmakowały. Trochę odpocząłem porozciągałem się i dalej w drogę, nadal sam. Jadąc przez Babilon miałem obawy czy nie zakatują mnie owe muchy których latem jest od groma, pewnie to ich teren i atakują każdego rowerzystę.
Lecz silny wiatr na szczęście uniemożliwiał im to, dobre i to, tu zawsze mam mały kryzysik, jadąc spokojnie postanowiłem zjeść batonika który w połowie mi wypadł, no trudno, następny przystanek to był już ok. 180 km Półczno, tam spotkałem bardzo dużo kolarzy, był zaplanowany posiłek, podawali placki, i loda można było zjeść za totalną darmochę, ja wybrałem sobie Magnum :D chwila odpoczynku, relaksu i dalej w drogę, przdemną postanowiło jechać dwóch kolarzy na kolarzówkach, pomyślałem sobie ufff w końcu z kimś. Trzymałem im koła z dobrych 10 min za nim postanowiłem się na zmiany, już nie miałem sił.
Spokojnie sobie jechaliśmy wymieniając się co jakiś czas, również doganialiśmy pojedyncze jednostki ale nikt nie chciał z nami jechać. Na ok. 200 km zaczęliśmy zbierać pomału kolarzy i wyszło w końcu ok. 15 osobowy peleton, ja zamykałem jadąc na samym końcu ale nie spuszczając kolegów z czołówki, wiedziałem ze zaatakują i chciałem wyrwać razem za nimi, przynajmniej miałem taki plan, wiedziałem ze będzie to ciężkie jadąc rowerem górskim.
Na 210 km poszli jak strzała do przodu, zaczął się atak, no i śmignąłem razem za nimi trzymając mocno koła, peleton który jechał za nami został daleko w tyle, nie było go nawet widać, Meta honorowa znajdowała się na Rynku w Kościerzynie, dojechaliśmy w trójkę razem. Po wyścigu zaplanowany był posiłek, żeton na piwo i masaż.
Każdy kto dojechał do mety został udekorowany przez piękne hostessy pamiątkowym medalem i dyplomem.
Jeżdżę prawie co roku na tą imprezę i bardzo mi się podoba, mimo wysokiego wpisowego warto wziąść w niej udział.
&feature=youtu.be