Info
Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2021, Marzec2 - 3
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień3 - 4
- 2020, Lipiec2 - 2
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień3 - 0
- 2016, Lipiec2 - 0
- 2016, Czerwiec4 - 0
- 2016, Maj7 - 3
- 2016, Kwiecień5 - 4
- 2016, Marzec3 - 0
- 2015, Grudzień1 - 1
- 2015, Listopad7 - 0
- 2015, Październik4 - 1
- 2015, Wrzesień4 - 7
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Czerwiec5 - 0
- 2015, Maj6 - 1
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 0
- 2014, Czerwiec2 - 0
- 2014, Maj2 - 0
- 2014, Kwiecień2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 6
- 2012, Lipiec3 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj5 - 6
- 2012, Kwiecień29 - 21
- 2012, Marzec10 - 7
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień4 - 2
- 2011, Lipiec2 - 3
- 2011, Czerwiec3 - 5
- 2011, Maj3 - 3
- 2011, Kwiecień2 - 2
- 2010, Październik2 - 4
- 2010, Wrzesień3 - 5
- 2010, Czerwiec5 - 4
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień1 - 4
- 2009, Październik1 - 4
- 2009, Wrzesień1 - 0
- 2009, Sierpień1 - 1
- 2009, Czerwiec3 - 0
- 2009, Maj1 - 3
- 2009, Kwiecień1 - 0
- 2008, Czerwiec1 - 3
MARATONY MTB
Dystans całkowity: | 2175.90 km (w terenie 3059.00 km; 140.59%) |
Czas w ruchu: | 97:35 |
Średnia prędkość: | 21.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.00 km/h |
Suma podjazdów: | 9587 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 166 (87 %) |
Suma kalorii: | 1370 kcal |
Liczba aktywności: | 45 |
Średnio na aktywność: | 49.45 km i 2h 19m |
Więcej statystyk |
- DST 63.00km
- Teren 63.00km
- Czas 03:11
- VAVG 19.79km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton
Niedziela, 16 października 2016 · dodano: 23.10.2016 | Komentarze 0
Dnia 16.10.2016 odbyły się w trójmiejskich lasach zawody rowerowe
pt. „XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton”.
Do wyboru były trzy dystanse: 21, 42 oraz najdłuższy 63 km. Trasa
wiodła jedynie po Trójmiejskich wzgórzach, każdy mógł znaleźć dla siebie
dystans i jechać swoje.
Jak już zapowiadałem wcześniej nie zależnie
od panujących warunków wybieram dystans 63 km najdłuższy i tego się
trzymałem do końca. Obietnica dawał mi motywacji gdyż nie mogłem teraz
zawieść, warunki pogodowe nie zachwycały było strasznie zimno. W dniu
startu i drobne kłopoty ze sprzętem, chwile zwątpienia czy podołam
sprzętowo (kłopot z piastą) napęd działał po pół obrocie korbą, ale co
tam wszędzie jest blisko by w razie czego zejść z trasy, w końcu jestem
mieszkańcem Gdyni i znam te rejony dość dobrze, chodź nie objechałem
całej trasy Maratonu, nie znałem ostatnich 3 km.
Dobrze jest
objechać trasę w całości by rozeznać się jak rozłożyć siły. Cały rok
jeździłem na małe lub średnie dystanse, nie wiedziałem w jakim stopniu
jestem przygotowany by wytrwać tak morderczy dystans po TPK. Trasa nie
należała do łatwych gdyż po przejechaniu 63 km GPS wskazywał nieco ponad
1400 m podjazdów w pionie, była to mocno pofałdowana górska trasa,
takie trasy pamięta się dość długo.
Start : Na pierwszy ogień
poszło trochę asfaltu w ruch wiec prędkości od razu dość wysokie,
kierunek Mały Kack prosta szybka trasa, później było już tylko gorzej,
podjazd za podjazdem. Trasę znałem dość dobrze aż do podjazdu na
Witomino, tutaj znak zagadka, spodziewałem się płaskiej trasy z górki
tak jak była poprowadzona ok. 2 lata temu, ku mojemu zaskoczeniu czekał
jeszcze jeden dość stromy podjazd gdzie swoim dopingiem i okrzykami
Daniel dodawał motywacji do walki by wykrzesać ze zmęczonych nóg
dodatkowych watów. Doping bardzo się przydał szczególnie wtedy gdy
jechałem już zupełnie sam, ostatnie 2 kółka wykonane w całkowitej
samotności. Dystans najdłuższy 63 km nieco różni się od krótkich, tu
jednak najważniejsza jest taktyka i nie można przeszarżować bo będzie po
ptakach, trzymać równe stałe tempo lecz bez obijania w bawełnę.
Nie
zamierzałem szarżować od pierwszego okrążenia, pierwsze kółko
przejechane z dawno nie widzianymi znajomymi, miło było spotkać się na
trasie, później już jazda tylko w samotności.
Walka z samym sobą
oraz z własną psychą, dzięki Daniel za wsparcie na trasie i okrzyki
motywacji!!! Dało nieco Powera, a okrzyk wrzuć na blat zrobił swoje
Wbrew nastawieniu i oczekiwaniu oraz niezbyt udanej jeździe, tak mi się zdawało zająłem dość przyzwoite miejsce:
Open 25/60 oraz 11/21 w kat. M3 co dało średnią ok 19,8 km/h
To była doskonała walka z samym sobą oraz z psychą którą udało się przezwyciężyć !!!
Czasem dobrze jest się porwać na coś większego
Pojechałem kiepsko ale inni gorzej
Do Zobaczenia w Sob (22.10.2016)
"Bytowski Maraton Rowerowy MTB 2016"
gdzie trasa też nas nie będzie rozpieszczać
A w Niedziele 23.10.2016 rozjazd z Daniel na szosie
to będzie prawdziwy weekendowy odpoczynek od pracy...
- DST 25.00km
- Teren 25.00km
- Czas 01:25
- VAVG 17.65km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Garmin MTB Series - Rumia
Niedziela, 9 października 2016 · dodano: 23.10.2016 | Komentarze 0
W Dniu 09.10.2016 obył się ostatni Etap cyklu „Garmin MTB Series" tym razem była to Rumia.
Po kłopotach sprzętowych w poprzednim etapie dziś miałem zamiar
postawić wszystko na jedną kartę i rzucić wszystkie siły jakie
pozostały. Taktyka była taka by utrzymać dobrą pozycje na początku by
nie stać w korku, było jedno niebezpieczne miejsce gdzie się jechało
wzdłuż drutu kolczastego, jak tam ktoś stanie to stają wszyscy (brak
możliwości wyprzedzania, nawet z buta).
Pogoda nas nie
rozpieszczała, deszcz padał dzień przed zawodami oraz w dniu zawodów tuż
przed startem gdy staliśmy w swoich sektorach było mokro, zimno i
deszczowo, temp powietrza też nie zachwycała, prawie rąk nie czułem tak
mi przemarzły.
Na pierwszy ogień poszła kostka brukowa, ja jako
jeden z nielicznych 26-calowców na tym odcinku sporo straciłem, kręciłem
ile sił w nogach ale 29-calowe rowery mają przewagę na nierównościach
odcinkach i odchodziły mi jak strzała, byłem bezradny, następnie zjazd i
znowu podjazd. To co straciłem musiałem nadrabiać na trasie.
Zawodnicy którzy mieli opony na suche warunki tak jak ja
mieli nie lada problem, miejscami rower jak po imprezie tańcował
balety. Część trasy w ogóle nie była przejezdna, może była przejezdna
tylko pytanie czy warto się na maksa katować tym bardziej gdy zszedłem z
roweru i zacząłem biec zacząłem wyprzedzać bardzo dużo osób, to mój
plus ze jestem jeszcze biegaczem to nadrobiłem na biegach z rowerem
bardzo dużo. Może to był ten decydujący moment dzięki któremu odrobię
słabe miejsce uzyskane w Redzie? biegłem ile tylko mogłem.
Dwa
strome podjazdy które były na trasie wogle nie było sensu się
zastanawiać nad próbą podjechania, zostawiłem przerzutkę na półblacie i
ile podjechałem tyle podjechałem, następnie bieg z rowerem do samego
końca podjazdu, dawało w kość, nogi paliły jak nigdy ale nikt w Finale
nie miał zamiaru odpuścić, trzeba było posuwać się do przodu.
Na
jednym z błotnistych odcinków gdzie mocno przyspieszyłem tak mi rower
zawirowało ze z impetem bym stuknął w drzewo, udało mi się tak
wymanewrować ze zahaczyłem tylko rogiem, co prawda nowym ;) ale obyło się bez zsiadania z roweru.
Końcówka trasy ok. 6 km to fragmenty techniczne, tu jechałem w peletonie.
Terasa prowadziła przez kilka mocnych podjazdów. Końcówka trasy na
wyczerpaniu potrafiła już się odczuć, podjazdy do podjechania. Kilka
razy przez błoto i zmielone badyle przez tarczę hamulcową w tyle coś
przerzutka/korba kilka razy mi stanęła na tyle że nie mogłem zakręcić
korbą, nie wiem co to było ale bez zastanowienia zsiadłem z roweru i
podbiegałem. Zdarzyło się dwa razy na ok. 5 km do mety, następnie kilka
zjazdów podjazdów, singli gdzie było bardzo ślisko i dość dużo
wystających korzeni, wg mnie najbardziej techniczna część trasy jak i
całego cyklu.
Na metę wjechałem ujechały, zabłocony i szczęśliwy z bananem na mordce ;)
Dawno tak dobrze się nie bawiłem jak na cyklu „Garmin MTB Sersies”
To było prawdziwe MTB a nie jakaś płaska Skandia.
Okazało się ze dojechałem Open 33/302 co dało mi w końcowej Klasyfikacji Generalnej 33/430 lokatę,
dzięki czemu obroniłem się w 1 Lidze i będę startować na przyszły sezon
na dzień dobry z I Sektora a nie z ostatniego jak to miało miejsce w
tym roku.
Nie sądziłem że z ostatniego sektora będę w stanie tyle
nadrobić by znaleźć się w pierwszej 50-tce bo to gwarantowało start w I
Sektorze.
Dziękuje za wsparcie sprzętowe Sklep Rowerowy „NYPEL” dzięki czemu przed startem zdołali ustawić mi precyzyjnie sprzęt.
Dziękuje również za wsparcie ze strony kibiców i za wiarę we mnie, chyba bardziej wierzyliście w mój sukces niż ja sam :)
Sezon jeszcze trwa za tydzień następne emocje, tym razem dystans
konkretny w planach 60 km, tu nie ma obijania w bawełnę w końcu zawody w
domu, jadę trzy kółka nie zależnie od pogody.
16.10.2016 - . „XI MTB C.Hartwig Gdynia Maraton”.
Do zobaczenia
- DST 26.00km
- Teren 26.00km
- Czas 01:16
- VAVG 20.53km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Garmin MTB Series - Reda
Niedziela, 2 października 2016 · dodano: 03.10.2016 | Komentarze 0
Dnia 02.10.2016 roku odbył się już II cykl serii „Garmin MTB
Series” tym razem zawitał do Redy.
Trasę którą objeżdżaliśmy z Danielem Majkowskim w ciągu
tygodnia jeszcze w miarę suchych warunkach była dość trudna i wymagająca. Wedługmnie najważniejszy był początek trasy gdyż
czekał nas przejazd przez dość głęboki piachi, niestety deszcz tak ubił ten
fragment ze stał się dość łatwym fragmentem do przejechania, a szkoda.
W dniu wyścigu poprzedniego
dnia całą noc padał deszcz i było wiadomo ze poziom trudności się nieco zwiększył.
Organizatorzy już przed startem mówili z megafonów: „ prędkość
nie zabija jedynie mokra trawa”, był fragment wąskiej trawiastej ścierzki gdzie
było bardzo ślisko, gdzieś w tych okolicach zmieliłem przerzutkę.
Numer który przyznali mi organizatorzy był wyjątkowy „1313”
lekko się obawiałem bo jestem przesądny, czy słusznie? Nie wiem tego do dziś
ponieważ po mojej słabej jeździe awansowałem
w Generalce o dwie pozycje, pechem mogę nazwać gdyż już na 5 km zmieliłem serie
krzaczorów i badyli podczas wyprzedzania na jednym z podjazdów w związku z czym rozregulerowała
mi się totalnie przerzutka, już tak zostało
do końca wyścigu, zmusiło mnie do zatrzymania się w celu sprawdzenia co się
dzieje. Strach miałem by się łańcuch nie zerwał tak jak to miało miejsce
chociażby w Kościerzynie, przerzutka strasznie strzelała i wariowała, skakała z jednego przełożenia na drugie na kasecie,
dopiero po jakimś czasie zdołałem się zorientować że szwankuje jedynie na
półblacie, na tym przełożeniu które najczęściej używam. Byłem zmuszony jechać
albo na wysokich mocnych przełożeniach albo na zbyt miękkich z dużą kadencją.
Nie mogę zwalać wszystkiego na sprzęt, kolarstwo to taka
dyscyplina ze na dyspozycje odpowiadakilka czynników, nigdy jeden, brakło po prostu Powera, nogi dziwnie się
czuły. Niestety po Edycji z Wejherowa został mi przydzielony najlepszy z
najlepszych sektorów „pierwszy” z czego po cichu się cieszyłem i miałem
nadzieje na jeszcze lepszy występ.
Pierwszy Sektor to zupełnieinna jazda, na pierwszy ogień mieliśmy małą rozjazdówkę by peleton się rozciągnął,
ruszyli wszyscy z impetem trzymając równe tempo grupą, nikt nie zostawał w
tyle, piachy pokonaliśmy bezbłędnie, lecz pierwszy podjazd i tu mnie zastanawia
co się stało z niewiadomych przyczyn
nastąpiły zator, zblokowane gdzie trzeba
było wyhamować niemal do zera, inni zmuszeni zejść z rowerów by podbiec, drugi
podjazd podobnie, strasznie wolno jak na elite, prawie można było w miejscu stanąć,
nie wiele zabrakło.
W całym wyścigu zaliczyłem dwie wywrotki, pierwsza na
zjeździe zaraz przed kładką, nie wyglądał groźnie lecz zjeżdżając koło się oślizgło
i benc, nic groźnego, miętkie lądowanie w błotku ;) druga gleba już pod sam
koniec, gdzie było na tyle dużo błota ze nie dało rady jechać, zrobił się z Maratonu
MTB mały Duathlonik, ja nie dałem za wygraną i chciałem za wszelką cenę jechać by
nadrobić stracony czas i w tym momencie wpadłem w uślizg, plecami wpadając z
impetem w błotko, było słychać tylko „chlup” ;)
Trasa zbyt krótka by nadrobić postój związany z awarią
przerzutki, lecz brak mocy już dawał znak na początku wyścigu, trudno ale co
mnie zadziwiło mimo gorszego dnia i słabszego wyniku awansowałem dwa oczka w górę, z 48 na 46 pozycje w
Generalce, może numer „1313” wcale takiego pecha nie przyniósł ?
W Rumi już nie będzie czasu na zatrzymywanie się podczas
wyścigi oraz błędy.
Zostałem nadal w pierwszej lidze i ponownie wystartuje z
najlepszymi w Finałowej już edycji 09.10.2016 która to odbędzie się w Rumii.
Okaże się czy zasłużenie zostałem przydzielony by móc jeździć
w cyklu „Garmin MTB Series” z najlepszymi, mój cel to zostać w Generalce w
pierwszej 50-tce a może i wyżej co by dało mi start za rok w najlepszym
sektorze również za rok. W Rumi musze pojechać na tyle dobrze by nie było
wpadek i uplasować się w okolicach 40 m-c Open.
Czy to możliwe? Zobaczymy za tydzień, do zobaczenia i mocy w
korbie!!!
Mój wynik:
Open: 56/321
Kat: 31/126
- DST 28.00km
- Teren 28.00km
- Czas 01:08
- VAVG 2:25min/km
Garmin MTB Series - Wejherowo
Niedziela, 25 września 2016 · dodano: 26.09.2016 | Komentarze 0
Dnia
25.09.2016 odbył się długo oczekiwany cykl Maratonów pt. „Garmin MTB Series”.
Trasa
przebiega po naszym przepięknym Lesie, nie ma w nim ułamka asfaltu.
Na pierwszy
odstrzał poszło podobno najłatwiejsze ze wszystkich cykli Wejherowo, dystans z
jakim musiałem się zmierzyć to 28 km i 485 m podjazdów w pionie, mówiło że to
nie będzie bajtowa przejażdżka na grzyby do lasu ;) i miałem rację już na
początek organizator zafundował nam po przejechaniu zaledwie kilometra od linii
startu dość długi i techniczny podjazd z wyrwami po różnych stronach, raz po
prawej a następnie po lewej stronie, jedynie co można było zrobić w tej
sytuacji to spokojna rekreacyjna jazda gęsiego, ściganie zaczęło się po ok. 5
km.
Z racji tego
ze nie startowałem w ubiegłym roku na żadnej edycji Garmina zostałem ustawiony
do ostatniego sektora. Sektorów było sześć, puszczane z minutowym opóźnieniem
dzięki czemu nie było nagłego zatoru lecz od samego początku byłem zmuszony do
gonitwy na 100% możliwości.
Trasa była
bardzo ciekawa i urokliwa, podobała mi się, w 100% ściganie po Lesie, do 20 km
podjazdy gdzie można było nadrobić, 2x po szybkich Singlach, brak technicznych
fragmentów gdzie trzeba było wykazać się umiejętnościami technicznymi, zjazd do
mety z górki po wybojach następnie prosta również po wybojach dzięki czemu
finisz wymagał użycia dużej siły.
Nie sadziłem
ze startując z ostatniego sektora zdołam tyle nadrobić, jestem pozytywnie zaskoczony
dzięki czemu w Redzie wywalczyłem już awans do sektora pierwszego gdzie
startują najmocniejsi zawodnicy.
Trasa w
Wejherowie była dobrym przetarciem przed Redą gdzie już tak łatwo nie będzie.
Do
zobaczenia za tydzień 02.10.2016
Moim celem
było nie urwać łańcucha i nadrobić tyle ile się da. Miejscami brak miejsca na
wyprzedzanie lecz to odróżnia właśnie prawdziwe MTB od szosowych tras w
terenie, trasy są wąskie i techniczne, by umieć wyprzedzić trzeba użyć dość
dużej siły jadąc gdzieś po boku (grząskim piachu lub wybojach) To jest właśnie
prawdziwe MTB a nie tylko szerokie dukty.
Trasa 5+
Organizacja
5+ w każdym elemencie dopracowane.
Moje
miejsce:
Open: 48/326
Kat. 23/131
- DST 39.00km
- Teren 39.00km
- Czas 01:48
- VAVG 21.67km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
IX Kościerski Maraton MTB - Kościerzyna
Niedziela, 18 września 2016 · dodano: 19.09.2016 | Komentarze 0
Da
18.09.2016 odbył się tradycyjnie już w Kościerzynie dość przyjemny Maratonik
MTB pt." IX Kościerski Maraton MTB"
Dla mnie
jest to miejsce dość niezwykłe może też dlatego gdyż "KSR
Kościerzyna" czyli organizatorzy zamieszania ;) była moją pierwszą drużyną
w której zacząłem jeździć i od Kościerzyny zaczęła się moja cała przygoda z
Kolarstwem, mam sentyment do tak pięknego miasta.
To że ja lubie
Kościerzynę nie znaczy ze ona mnie w tym samym stopniu lubi, o pechu ciąg
dalszy za chwile.
Przygotowany
zwarty i gotowy pełny nadziei ambitnie stawiłem sie na start, dystans w którym
było mi się zmierzyć to 39 km oraz 450 m przewyższeń w pionie.
Start
nastąpił o godz 11:00 ruszyliśmy !!!
Pierwsze
kilometry bardzo płaskie i szybkie, trzeba było być ostrożnym na zakrętach i
znaleźć odpowiedni pociąg by się podczepić, na początku nie ma co się
oszczędzać, trzeba mocno jechać.
Jechało sie
dość dobrze, przed startem ze znajomymi z "Piast Słupsk" pojechaliśmy
w stronę trasy by zapoznać się chociaż z początkiem trasy jak to wygląda, jest
to dość ważne by nie popełnić jakieś gafy tuż po starcie.
Po czasie
gdy zaczęły się podjazdy było widać kto w jakiej stawce będzie jechał,
nastąpiła selekcja poziomów wytrenowania.
Pierwszy
zator nastąpił na pierwszym singel-traku, był to techniczny singiel ale nie
wiadomo z jakich przyczyn zrobił się korek a na tak wąskiej drodze nie ma jak
wyprzedzić.
Trzeba było
mocno pracować by odrobić straty i to zadanie wykonaliśmy perfekcyjnie,
dołączałem do coraz innych grup aż w końcu złapaliśmy się w trójkę, jechaliśmy
razem z kolegą z klubu "Norda Active Team" bardzo dobrze się współpracowało.
Na podjazdach
czułem dość nietypową moc, treningi nie poszły na marne z czego się cieszyłem,
trzeba było tylko cisnąć i cisnąć a efekty z czasem było widać gdy
wyprzedzaliśmy to coraz więcej zawodników przed sobą, szczególnie nadrabialiśmy
na podjazdach. Najbardziej wymagające podjazdy wg mnie które dały najbardziej w
kość były z kostką brukową, jest to udręka kolarzy, ale jakoś trzeba dać sobie
radę, zacisnąć zęby i jechać ku słońcu.
Miejscami
drogi mocno piaszczyste gdzie trzeba było mieć się na baczności chodź najcięższy
techniczny fragment na trasie był to zjazd na wąskiej leśnej drodze, tu można
było sprawdzić lub spostrzec kto jaką ma technikę ;)
Na otwartym
terenie mocnym przeciwnikiem był wiatr który jak by inaczej wiał prosto w
twarz, jemu też się nie daliśmy.
Miałem bardzo
dobrą pozycje ale coś się stało na 30 km, coś niewybaczalnego.
Zobaczyłem
dość mocny podjazd, był to podjazd dosć techniczny, (nagła próba redukcji biegu na
kasecie) szarpnąłem chyba zbyt mocno, miałem zamiar wyprzedzić kilka osób przed
sobą, była to znakomita okazja do ataku,
co słyszę? właśnie nic nie słyszę prócz bzdęk i kadencja 2000 obr/min ;) początkowo
myślałem ze to tylko łańcuch spadł, stanąłem osłupiały i widzę zerwany łańcuch,
no i już w tej chwili wiem ze mam po zawodach i będę musiał tyrać ok 9 km z
buta, nic bardziej mylnego, jeden z zawodników z którym jechaliśmy w parze
rzucił mi plecak z narzędziami i w którym była również spinka, serdecznie
dziękuje :-) dzięki czemu mogłem doczłapać się do mety na kołach nie prowadząc
roweru, na zapięcie łańcucha z całego stresu straciłem lekko 10 min.
Po zrobieniu
łańcucha próbowałem jeszcze gonić, wyprzedzać chodź w głębi głowy miałem myśli
że to nic nie da by uratować przyzwoitą pozycję, wyścig stał się dość mocnym
interwałowym treningiem. Za tydzień Garmin Wejherowo i mogłem potraktować jako mocny
trening. Nigdzie się nie zrobi tak dobrego treningu jak na zawodach, to jest
plus.
Awarie się
zdążają ale trzeba jechać i walczyć do końca.
Jeszcze
przed metą udało mi sie dogonić Mariusz
Leszczyński gdzie razem finiszowaliśmy.
Na punkcie
kontrolnym 31 m-ce
Ostateczna
pozycja 83/172
Straty:
Zerwany Łańcuch
(podziękowania
dla zawodnika który rzucił plecak z narzędziami)
Do
zobaczenia za tydzień na zawodach w Serii "Gamin MTB" która odbędzie
się w Wejherowie, tam moze uda się odbić ciężko powiedzieć nie udany start bo
za awarie już nie mamy wpływu.
- DST 30.00km
- Teren 30.00km
- Czas 01:29
- VAVG 20.22km/h
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
III Mistrzostwa MTB Gminy Krokowa
Niedziela, 11 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0
W dniu dzisiejszym 11.09.2016 odbyła się już III Edycja „Mistrzostw
MTB Gminy Krokowa”.
Start wg regulaminu i na ulotkach był o godz 12:00 gdy
wszyscy już byli ustawieni nieco wcześniej start nastąpił z 15 minutowym
wyprzedzeniem o godz 11:45, ciekaw ile osób było tym faktem zaskoczona.
Przed startem wspólnie z Grzesiem zrobiliśmy sobie nieco
wcześniej rekonesans po trasie, łącznie przejechaliśmy 6 km w jedną stronę by
chodź trochę zapoznać się z trasą, chociaż na początku.
Początek wydawał się bardzo szybki, następnie skręt w prawo
i niewielki lecz piaszczysty podjazd gdzie wg mnie nastąpi selekcja naturalna.
Trzy lata temu brałem udział w pierwszej edycji ale już nie
pamiętam ile km było , co później się okazało trochę pamiętałem z tamtej trasy
i w części pokrywało się.
Trasa nie była łatwa, na dystansie 30 km ok. 550 m przewyższeń
mówią same za siebie, trasa mocno interwałowa. Podjazdów stromych było zaledwie
kilka, większość z nich dość długa oraz zjazdy szybkie. Trasa bardzo
urozmaicona co już nas zdążyła przyzwyczaić Gmina Krokowa chodźmy z Edycji
Skandii. Na trasie zaliczyłem jeden upadek a wyglądało to tak:
Gdy zjeżdżaliśmy nagle
nie było znaku ze nastąpi skręt w prawo, na budziku mieliśmy ok. 40+ km/h i nagle byliśmy zmuszeni do nagłego zwolnienia
oraz skrętu, zwolnić się udało lecz dość nierówna trasa i brak redukcji przełożenia
uniemożliwiło dalszą próbę skrętu. W moim przypadku zmusiło to do nagłego zahamowania
oraz wykonania dwóch fikołków gdyż znajdowałem się tuż na krawędzi następnego zjazdu,
finał był taki że przeleciałem przez taśmę, którą jest oznakowana trasa i
wykonałem dwa fikołki z górki po czym wziąłem szybko rower i dwa podjazdy postanowiłem
z nim biec, szkoda było czasu na ręczną redukcje biegów.
Mimo przewrotki nie straciłem dużo czasu i nadrobiłem. Na ok.
25 km czułem jak zaczyna mi brakować siłyale to już był ten moment, jeszcze czekało kilka podjazdów do pokonania
a w głowie siedział mi podjazd tuż w okolicach mety, wiedziałem jaki on jest,
dość długi. Właśnie na ostatnim podjeździe zdołało wyprzedzić mnie kilka osób. Tym razem było trochę
inaczej, jechałem do mety sam, katowałem długi podjazd jeszcze przed tyle ile
mogłem, nikogo nie było za mną. Za zakrętem spojrzałem za siebie czy ktoś mnie
nie goni, lecz nikogo w oddali nie widziałem, pomyślałem sobie uff, mogę odsapnąć,
jechałem na tyle spokojnie by nie dać się nieoczekiwanie skontrować bo nigdy
nic nie wiadomo, czyli nie za wolno ;-)
Na mecie każdy z uczestników dostał pamiątkowy medal, jest
to bardzo miła pamiątka która zawsze cieszy, szkoda ze w tak mało imprezach
rowerowych reflektowana, brawo dla organizatora.
Na koniec wyścigu nastąpiło losowanie nagród co też jest
miłą niespodzianką.
W Dniu wyścigu nie wiedziałem na co mogę sobie pozwolić na
wyścigu MTB. Ze względu na to ze prawie w ogóle nie jeżdżę rowerem MTB,
większość treningów poświęcam treningom na rowerze szosowym. Miło byłem
zaskoczony ponieważ pojechałem powyżej swoich oczekiwań. Wypadłem całkiem
nieźle na dość trudnej trasie zajmując 25/110 m-ce Open z czasem 1h:29:39 co
dało średnia prędkość przejazdu 20 km/h
Polecam Imprezę, może dystans nie robi szału ale jest to
doskonały mocny trening interwałowy.
I na MTB też czasem trzeba trochę pojeździć a teraz zostało
mi do Października jeszcze sześć startów.
Następny mój planowany Start: 18.09.2016 - „IX Kościerski
Maraton MTB” do zobaczenia w Kościerzynie.
Taki oto rower miałem okazje przetestować ale na nim nie startowałem, za pośrednictwem "Sklepu Rowerowego "Nypel" - Reda"
- DST 65.00km
- Teren 65.00km
- Czas 03:02
- VAVG 21.43km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Skania Maraton LangTeam w Gdańsku
Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 2
Dnia 21.05.2016 odbył się cykl Skania Maraton LangTeam w Gdańsku, wyścig na rowerach MTB, była to już III Edycja.
Wybrałem dystans Medio 65 km, jako że pierwszy raz w tym roku
startowałem w cyklu Skanii przydzielony został mi ostatni sektor ale to
mnie nie demotywowało w końcu liczy się czas odbicia..
Trasa dość
ciężka górzysta co widać na zdjęciu, były również szybkie zjazdy z
technicznymi elementami gdzie o wywrotkę bardzo łatwo. Pojechałem pełny
nadziei lecz po przejechaniu 20 km
wiedziałem już że nie będzie łatwo. Trasa dała ostro w kość, były chwile
zwątpienia, kryzysy z którymi sobie poradziłem. Na trasie zużyłem trzy
żele oraz cały bidon 500 mln Izo.
Pogoda do ścigania była bardzo dobra, na zjazdach powiew powietrza dodawał tchu.
Miejsce które zająłem mocno poniżej oczekiwań 163/243 Open, nie
sądziłem ze można tak mocno stracić formę rowerową która pewnie już
nigdy nie powróci, przynajmniej nie na tym poziomie co kiedyś się
prezentowałem.
Do zobaczenia na szlaku
- DST 45.00km
- Teren 45.00km
- Czas 02:26
- VAVG 18.49km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Cyklo Gdynia MTB
Niedziela, 24 kwietnia 2016 · dodano: 26.04.2016 | Komentarze 0
Dzień po Duathlonie miałem zaplanowany start w Maratonie
rowerowym pt „Cyklo MTB Gdynia” na dystansie Mega: 45 km.
Trasa dość wymagająca u kolegi z
drużyny który posiadał profesjonalny rowerowy GPS wyszło 975 m przewyższeń w
pionie, to może robić wrażenie nawet zatwardziałym góralom. Trase wyśigu znałem z objazdu, robili
zawodnicy z Nexusa w tygodniu także wiedziałem
czego mogę się spodziewać.
Po zmaganiach z soboty gdzie walczyłem na trasie w Przywidzu
na Duathlonie nogi były trochę obolałe lecz już w Niedziele czułem się nieco
lepiej i plecy minimalnie przestały boleć.
Nie bez przyczyny wybrałem najdłuższy możliwy dystans,
ponieważ szykuje się za 2 tyg na najdłuższy Duathlon w Polsce
(10 km bieg, 60
km rower, 10 km bieg) traktowałem to jako dobry trening wytrzymałościowy.
Na początku taktyka była taka by ustawić się gdzieś w środku
stawki by nie być na samym końcu na odstrzał, trochę się zagadaliśmy, chwila
nieuwagi i już nie było się jak wbić.
Startowałem dokładnie z samego końca, w takich zawodach
jednak dobre ustawienie ma znaczący wpływ tym bardziej, ze na pierwszy ogień
jest wąska ścieżka tuż przy torach a później lekki podjazd, z tym lekki to też zależy
dla kogo bo zrobił się zator i trzeba było biec z rowerem.
Trasa była bardzo urozmaicona taka właśnie mi się podoba, dodam tylko ze
ostatni raz w Maratonie Rowerowym na MTB
startowałem
2 lata temu, ale ten czas szybko minął.
Postanawiam powrócić do kolarstwa lecz nad formą muszę trochę popracować, pewnie już nigdy nie będę miał takiej jak kiedyś ale może po
części, najważniejsze by była radość z jazdy i z samego wzięcia udziału, z tego
ze spotka się przyjaciół których nie widuje się na co dzień, zawsze są to miłe
spotkania, najważniejsze by był FUN jak to mówią.
No dobra wracając do trasy, przebiegał jedynie po TPK
(Trójmiejski Park Krajobrazowy), pętla miała ok. 15 km, my z dystansu Mega musieliśmy
pokonać 3x. Do pokonania było kilka mocnych pojazdów, szczególnie największe w
połowie pętli gdzie końcówki chyba nikt
nie podjeżdżał i tuż przy samym końcu pętli dwa inne podjazdy, zjazdów również nie brakowało. Najbardziej techniczny również mniej więcej w połowie trasy (po zawodach
zostało 8 bidonów). Był to zjazd z licznymi nierównościami w postaci korzeni
gdzie trochę telepało, kto nie miał dobrego koszyka ten mógł stracić bidon,
niestety znalazłem się w tym gronie gdzie i mi zguba się przytrafiła.
Na terasie Cyklo Gdynia miałem dość mocne problemy z
rowerem, chyba był obrażony.
W okolicach Małego Kacka na podjeździe odpięło mi się koło,
pierwszy raz miałem takie zdarzenie a
czemu tak się stało?, możliwe ze w coś uderzyłem, a druga rzecz i nieco gorsza
miałem dość mocne problemy z przerzutkami, strasznie mi skakały, nie mogłem
jechać i zastanawiałem się czy nie zejść z trasy. Rower zrobił mi trening taki
bym jechał na mocnych przełożeniach, potraktowałem to jako trening siłowy a nie
walkę o jak najlepsza lokatę.
Na szczęście to dopiero początek sezonu, także forma dopiero
ma przyjść.
Sytuacja jeszcze z pierwszej pętli, trochę musiałem
przycisnąć tempo by wyjść na w miarę przyzwoitą pozycje, gdy przejeżdżaliśmy wzdłuż płotu w okolicach Witomina
błotnistą ścieżką tzw. singlem, było straszne błoto, tu w głowie widziałem
okazje by wyprzedzić co najmniej trzy osoby, tak zakręciłem korbą ze zarzuciło
mi tył roweru na zakręcie rodem z wyścigów żużlowych jak wchodzą właśnie w
zakręt, już widziałem się na glebie, nie wiem jakim cudem ale opanowałem rower
i obyło się bez przewrotki, z tyłu zawodnicy byli pod wrażeniem i pogratulowali
że udało się wyjść bez przewrotki i nieźle to wyglądało.
Pogoda była zmienna, przed startem strasznie zmarzliśmy, raz
było słońce a raz wiatr, na trasie również warunki nie zachwycały , raz popadał
deszcz, zaraz słońce a za chwile grad padał, tak tak grad, gdy miałem ok. pól okrążenia
do zakończenia wyścigu zaczął tak padać ze momentalnie zrobiło się biało w
lesie, ale tylko na chwile. Następnie jeszcze większe błoto niż było, trzeba bardzo
uważać by nie wpaść w poślizg, łatwo w takich warunkach o przewrotkę no chyba
że ktoś ma opony na takie warunki to już inna kwestia.
Na drugim okrążeniu
doznałem typowego odcięcia, to pewnie z wychłodzenia, jechałem całą trasę bez
picia, niestety bidon wypadł po drodze, wciągnąłem jednego żela ale to na nie
wiele się zdało, trochę pomogło, przy bufecie zatrzymałem się i wypiłem jeszcze
dodatkowe dwa kubki Izo i wciągnąłem pół banana. W tej chwili jechałem by
dojechać, jeszcze paru zawodników zdołało mnie wyprzedzić ale dla mnie nie
miało to większego znaczenia, byłem wąchaczem mety, chciałem by się to wszystko
zakończyło, byłem przemarznięty i mokry.
Gdy zmierzałem za linią mety otrzymałem medal drewniany z
napisem „Jesteś Zwycięzcą” co bardzo
mnie podbudowało, szybko ubrałem cieplejszą bluzę chwile pogadałem ze znajomymi
i szybko pojechałem pierw umyć rower na myjnie a później do domu, złożyło się
ze bardzo blisko mieszkam startu wiec nie skorzystałem nawet z posiłku. Trasa
jak co roku, jest świetna, myślę ze każdemu mogła się podobać, to jest
prawdziwe MTB. Cieszy mnie ze są organizowane takie wyścigi i brawo dla
organizatorów.
Do zobaczenia na następnych wyścigach
Po przekroczeniu linii mety z czasem 2h26:20 uplasowałem sie na:
71/118 Open
34/47 Kat M3
- DST 30.00km
- Teren 30.00km
- Czas 01:11
- VAVG 25.35km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
VI Jesienny Maraton - Kościerzyna
Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 0
W Dniu dzisiejszym pojechaliśmy na „VI Jesienny Maraton Kościerzyna”
Ja startowałem z poważną kontuzją, postanowiłem zmienić w dniu startu dystans z Mega na Mini i pojechać na 30 km.
Startowałem z ostatniego miejsca, przy starcie mógłbym mieć co najmniej trzy przewrotki, fartem uniknąłem.
Na dystansie mini ukończyło wyścig 191 osób co mnie zdziwiła frekwencja.
Nie znałem trasy gdyż zawsze jeździłem na mega, dla porównania w roku 2012 byłem w Open: 9 na 200 startujących.
Trasa bardzo dobrze poprowadzona, brzegiem jeziora przez single-track, tam robił się korek, całkiem niezłe interwały które wymagały siły, u mnie niestety brak przez kontuzje, strasznie się tam męczyłem, nadrabiałem trochę na prostych odcinkach.
Trasa bardzo fajna co mnie zdziwiło, spodziewałem się prostszej na tym dystansie,
Był to mój ostatni start w „Cyklo Team” i zarazem najgorszy od trzech lat
Open: 52
Kat: 17
Wyniki
- DST 40.00km
- Teren 40.00km
- Sprzęt B1 DRONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton LUIZA MTB 2013 - I edycja
Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 0
Dzisiaj odbyła się pierwsza Edycja Maratonu Luiza Człóchów.
Były do wyboru dwa dystanse: mega: 40 km oraz giga: 68 km
Myśmy z ekipą Xtrainera pojechali na mega.
Zawody wyglądały jakby miało się odbyć XC, na polu biuro zawodów.
Znaleźli się mocni zawodnicy z Maszty Bytów, Cyklo Team, ASE Team oraz Baszty Bytów.
Zmieniłem dyscyplinę i nie liczyłem na dobry wynik.
Nastąpił ostry start, ja ustawiłem się na końcu stawki, pojechałem do przodu ile tylko miałem sił wyprzedzając przy tym dość dobrych zawodników, nadrobiłem wystarczająco by zachaczyć się na drugi peleton, trzymaliśmy się razem, po jakimś czasie ktoś z zawodników Człuchowa krzyknął ze źle jedziemy, zdysorientowani stanęliśmy i zjechaliśmy na prawą strone skrzyżowania, po czym nikt nie wiedział o co chodzi, dowiedzieliśmy się ze ktoś zrobił głupi kawał i przewiesił taśmę, pierwszy peleton nie miał tyle szczęścia i wylądowoli po kilku przejechanych kilometrach gdzieś na polu.
Trasa bardzo fajnie poprowadzona, Człuchów niby płaski a jednak trochę elementów technicznych znaleźli, był ostry zjazd, trochę, niewiele ale zawsze coś fragment techniczny znany z zawodów XC, trasa bardzo szybka szczególnie dojazd do mety betonowymi płytami, poniżej 30 km/h nie schodziło się.
Najcięższa droga była przy jeziorze wg mnie, tam zapadało się koło, miękkie podłoże,
Wziąłem na trase jeden bidon 500 mln to okazało się za mało, w krótkim czasie opróżniłem go, dogonił mnie Robert z ASE i uratował mi życie, miałem kryzys, pojechaliśmy po małych zmianach do rozwidlenia trasy Mega/Giga dzięki niemu znalazłem się na pudle.
Gdy zbliżałem się do mety ok. 10 km przed końcem, krzyknęli mi że jestem 6-ty co mnie bardzo zaskoczyło, od tej pory jechałem jeszcze szybciej ile jeszcze miałem sił, w głowie miałem to ze mogę mieć pudło jeśli uda mi się dojechać z takim wynikiem, co jakiś czas oglądałem się w tył czy nikt mnie nie goni, ale nikogo nie było, mogłem spokojnie jechać utrzymując tempo 30 km/h
Gdy dojechałem do mety czekało n nas picie i Makaron który był bardzo dobrze przyrządzony, oraz różne słodkości np. wafelki.
Cieszę się ze wziąłem udział, było to moje pierwsze pudło rowerowe
Wynik:
Open 6
Kat. 2