Info
Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2021, Marzec2 - 3
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień3 - 4
- 2020, Lipiec2 - 2
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień3 - 0
- 2016, Lipiec2 - 0
- 2016, Czerwiec4 - 0
- 2016, Maj7 - 3
- 2016, Kwiecień5 - 4
- 2016, Marzec3 - 0
- 2015, Grudzień1 - 1
- 2015, Listopad7 - 0
- 2015, Październik4 - 1
- 2015, Wrzesień4 - 7
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Czerwiec5 - 0
- 2015, Maj6 - 1
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 0
- 2014, Czerwiec2 - 0
- 2014, Maj2 - 0
- 2014, Kwiecień2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 6
- 2012, Lipiec3 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj5 - 6
- 2012, Kwiecień29 - 21
- 2012, Marzec10 - 7
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień4 - 2
- 2011, Lipiec2 - 3
- 2011, Czerwiec3 - 5
- 2011, Maj3 - 3
- 2011, Kwiecień2 - 2
- 2010, Październik2 - 4
- 2010, Wrzesień3 - 5
- 2010, Czerwiec5 - 4
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień1 - 4
- 2009, Październik1 - 4
- 2009, Wrzesień1 - 0
- 2009, Sierpień1 - 1
- 2009, Czerwiec3 - 0
- 2009, Maj1 - 3
- 2009, Kwiecień1 - 0
- 2008, Czerwiec1 - 3
- DST 125.00km
- Czas 03:54
- VAVG 32.05km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Cyklo Gdynia
Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 11.09.2016 | Komentarze 0
Relacja z zawodów szosowych „Cyklo Gdynia” pt. „Jak wyścig stał się treningiem”. Odbyły się w Niedziele 04.09.2016
Pogoda nas nie rozpieszczała mimo ze gdzieś za oknem świeci piękne
słońce to u nas w dniu zawodów tak samo jak to miało miejsce rok temu
ponuro i deszczowo.
Później okazało się że całe 125 km przejechaliśmy w deszczu.
Początkowe kilometry jak to ma miejsce w wielkich turach jest start
honorowy po przejechaniu paru kilometrów następuje start ostry, mimo to
każdy próbował się gdzieś wcisnąć wypracowując sobie dogodną pozycje do
ataków i czasami stwarzając groźne sytuacje, pierwsza kraksa miała
miejsce już po przejechaniu pierwszego kilometra.
Podjazd pod
Witomino, tu już trochę ostrzej zaczynamy. Zaczynam nabierać coraz to
większych prędkości, zaczynam wyprzedzać coraz większe grupy kolarzy,
widze gdzieś w oddali Maćka i Szefuncia, chciałem się zbliżyć i jechać w
parze i co ja ujrzałem swoim oczom, dość niebezpieczna kraksa, Maciek
robi fikołka z półobrota na plecy i jedzie jak po lodzie na asfalcie,
„ktoś go zahaczył”, łącznie w kraksie uczestniczy czterech kolarzy ja
będę zaraz piątym, słychać głośno uwaga!!!, Zaczynam delikatnie zwalniać
wysuwając dupsko do tyłu. Bidony wyskakują z rowerów, jedyne co mogłem
zrobić w tej chwili to zacząć manewr uniku by w nikogo nie wjechać, co
się wydarzyło dalej? Tylnie koło zaczyna zjeżdżać coraz mocniej
nieprzewidywalnie na prawą stronę aż zniosło mnie na tyle w bok ze nie
dało rady opanować okrętu,tego się nie spodziewałem tak śliskiego
fragmentu asfaltu na tym odcinku, do kraksy doszło na wysokości Stadionu
Miejskiego przy ul. Olimpijskiej. Lecę pare metrów i kolanem zahaczyłem
o korbę roweru, nic nikomu się nie stało, Maćkowi zakręcił się łańcuch,
straciliśmy coś ok. 5 min może ciut wiecej, po takim czasie i w taką
pogodę ciężko będzie już kogokolwiek dogonić, ale zaczynam próbować,
początkowo czekam na Maćka i Piotra by trochę ich podciągnąć , po paru
chwilach zaczynam jechać w samotny pościg, mam nadzieje ze mi wybaczą.
Wyminęły nas wozy techniczne, zacząłem wyprzedzać, wystarczyło kilka
minut bym zaczął doganiać pierwsze osoby. Jadę mocno ale też bez
przesady tak by sił starczyło na całe 125 km.
Ciężko było złapać
peleton który jechał by równym tempem którym był bym w stanie utrzymać,
lecz udaje mi się taką grupe dogonić która pociskała w granicach 35-40
km/h, robie częste zmiany, dużo ataków, po przejechaniu ok. 30 km
wiedziałem ze moja praca nie ma sensu i nie do gonie Jaro ani nikogo z
„Caffe Ride”. Zaczynam pracować pod siebie by zrobić dobry mocny
trening. Gdy była grupa robiłem starałem robić się dość mocne zmiany.
Dość sporo kilometrów jechałem sam, czułem się jak w ucieczce, tak sobie
to tłumaczyłem, w MTB jest prościej gonić peleton niż na szosie.
Następna niebezpieczna sytuacje była gdy strażacy coś tam machali
chorągiewką by zwolnić, były tory, myśleliśmy ze o to chodzi, zjazd był
szybki i zakręt 90 stopni w prawo, asfalt na Tyler śliski że ciężko było
opanować rower i skręcić bez problemów, w oddali słysze tylko kur***
ślisko ;)
Za mną prawie wpadli by w Pole. Ogólnie kraks było dość dużo. Na całej
trasie wypiłem prawie dwa bidony mimo padającego deszczu i zjadłem trzy
żele firmy „X”.
Gdzieś od Koleczkowa jechałem w grupie z kolegą z
biegamyrazem Krzysztofem Rożyk w kilku osobowym peletonie po zmianach.
Udało mi się zrobić między innymi kilka mocnych ataków lecz zawsze
później mnie dochodzili, ataków było ponad pięć , ostatni udany odbył
się na podjeździe pod NDW gdzie już wszyscy byliśmy na wykończeniu i
ledwo 17-18 km/h każdy z nas podjeżdżał. Urwaliśmy się w cztery osoby i
jako pierwszy z peletonu przekroczyłem kreskę.
Następna część trasy
już z górk gdzie można było zaczerpnąć powietrza, troche odpoczynku, to
był jakiś 90 km. Dostałem bombe gdzieś na około 105 km w okolicach
Łężyc, to bomba z miernikiem czasu, zawleczka się odpalała i do wybuchu
coraz bliżej, lecz toczyłem się za peletonem, starałem Si już jak tylko
mogłem by się utrzymać, lecz zdawałem sobie sprawę ze mogę odpaść gdzieś
pod koniec i tak się stało, bomba wybuchła i jechałem już swoim tempem
od 115 km, odpadłem gdy zaczęliśmy jechać w stronę Wiczlina, tam
spotkałem drugiego kolege z Biegamyrazem lecz już nie dałem rady za nimi
pojechać, za dużo siły kosztowała mnie pogoń która jak okazało się nie
miała żadnego sensu.
Zdawałem sobie sprawę że mogę nie dać rady
dogonić Przyjaciół z Cafe Ride, wszyscy jesteśmy mniej więcej na
podobnym poziomie a jadąc samemu można wykonać jedynie dobry mocny
trening i też ten wyścig tak potraktowałem. Od momentu kraksy, starałem
się jak mogłem, nie udała się gonitwa, trudno, za to są dobre strony
medalu, udało się wykonać bardzo mocny trening.
„Najgorsze zawody są najlepszym Treningiem”
Na zakończenie sezonu zaliczyłem swój najgorszy start w wyścigu kolarstwa szosowo.
Podsumowanie:
Fakt jest taki ze coś nie mam szczęścia do wyścigów” Cyklo Gdynia”, w
ubiegłym roku bomby dostałem na ok. 60 km, teraz troche później bo byłem
lepiej przygotowany, lecz teraz jak i w ubiegłym roku pogoda nie
dopisała, rok temu była nieco lepsza, W tym roku również mocno
przemarzłem.
Jedzenie na Cyklo Gdynia jest pychota !!! tu się naprawdę postarali i ciepła herbata to zbawienie dla zmarzniętych kolarzy.
Teraz czekają mnie małe wydatki sprzętowe ze względu na uszkodzone koło dzień przed wyścigiem.
Dzięki temu nieszczęśliwemu uszkodzeniu wiem ilu mam przyjaciół dla
których coś znaczę, którzy chcieli mi pomóc, dziękuje wam, szczególnie
Danielowi Majkowskiemu który użyczył mi koła dzięki czemu mogłem
uczestniczyć w tej wspaniałej imprezie jakim jest Cyklo Gdynia.
Jak to mówią do trzech razy sztuka, czyli za rok powinno być lepiej?
Mimo słabego startu startu wynik poprawiłem sprzed roku o 40 min, jest to chyba całkiem niezły Progress ;)
Wynik jaki uzyskałem dziś to:
Open 189/249
Kat 30-39: 72/90
Z czasem 3h:54:41
Gratulacje dla Patrycji za swój drugi start w zawodach szosowych
Uzyskała bardzo dobry wynik na dystansie 40 km zajmując
13 m-ce Open oraz 2 w Kat wiekowej, Gratuluje !!!
Przekroczyła linię mety z czasem 1h12:43 co dało średnią prędkość przejazdu 33 km/h
Treningi z Daniel Majkowski przynoszą rezultaty.