Info

Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2021, Marzec2 - 3
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień3 - 4
- 2020, Lipiec2 - 2
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień3 - 0
- 2016, Lipiec2 - 0
- 2016, Czerwiec4 - 0
- 2016, Maj7 - 3
- 2016, Kwiecień5 - 4
- 2016, Marzec3 - 0
- 2015, Grudzień1 - 1
- 2015, Listopad7 - 0
- 2015, Październik4 - 1
- 2015, Wrzesień4 - 7
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Czerwiec5 - 0
- 2015, Maj6 - 1
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty3 - 0
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 0
- 2014, Czerwiec2 - 0
- 2014, Maj2 - 0
- 2014, Kwiecień2 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień1 - 0
- 2012, Sierpień7 - 6
- 2012, Lipiec3 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj5 - 6
- 2012, Kwiecień29 - 21
- 2012, Marzec10 - 7
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień4 - 2
- 2011, Lipiec2 - 3
- 2011, Czerwiec3 - 5
- 2011, Maj3 - 3
- 2011, Kwiecień2 - 2
- 2010, Październik2 - 4
- 2010, Wrzesień3 - 5
- 2010, Czerwiec5 - 4
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień1 - 4
- 2009, Październik1 - 4
- 2009, Wrzesień1 - 0
- 2009, Sierpień1 - 1
- 2009, Czerwiec3 - 0
- 2009, Maj1 - 3
- 2009, Kwiecień1 - 0
- 2008, Czerwiec1 - 3
Maj, 2016
Dystans całkowity: | 322.39 km (w terenie 90.00 km; 27.92%) |
Czas w ruchu: | 16:22 |
Średnia prędkość: | 19.70 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 46.06 km i 2h 20m |
Więcej statystyk |
- DST 5.20km
- Czas 00:20
- VAVG 3:50min/km
- Aktywność Bieganie
Bieg Studenta
Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0
Dnia 24.05.2016 nietypowo w ciągu tygodnia odbył się bieg pt. "Bieg
Studenta" uczestniczyć mogli nie tylko studenci, była klasyfikacja dla
studentów jak i osobna dla kobiet i mężczyzn.
Start biegu zlokalizowany był przy Barakudzie na Gdyńskim Bulwarze.
Trasa przebiegała wzdłuż bulwaru po 2,5 km pętli.
Tempo od początku bardzo mocne. Ciężko było się utrzymać w czubie, dużo
osób poszło na pierwszy ogień gdzie później brakowało tchu. Końcowe
kilometry poszły mi nieco gorzej lecz cały bieg ułożył się pomyślnie
osiągając lepszy wynik niż sobie wyobrażałem.
Przekroczyłem mete z czasem: 20:36 co dało 22/86 m-ce OPEN
- DST 15.00km
- Teren 15.00km
- Czas 01:24
- VAVG 5:36min/km
- Aktywność Bieganie
Sierakowicka 15 - KaszubyBiegają
Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0
Dzień po Maratonie rowerowym wziąłem udział w słynnym cyklu biegach
przełajowych jakim jest cykl "KaszubyBiegają" w dniu 22.05.2016
(Niedziela) odbył się w Sierakowicach
Najcięższa trasa tego cyklu,
najtrudniejsza pod względem przewyższeń ale głównym wrogiem było słońce,
które nie zamierzało oszczędzać biegaczy.
Start i biuro zawodów
tradycyjnie przy ul. Kubusia Puchatka gdzie mieści się piękny stadion.
Po przekroczeniu mety można się rozłożyć na świeżej trawce i tu zlokalizowana byłą dekoracja razem z losowaniem nagród.
Meta była trochę w innym miejscu niż rok temu, pół boiska więcej do
przebiegnięcia. Początek biegu spokojny, bez ciśnienia bez spiny byle by
dotrwać. Startowałem rok temu i mniej więcej kojarzyłem podbiegi, w
którym miejscu będą się znajdować, przygotowałem się szczególnie na 5 km
gdzie czekała nas prawdziwa premia górska. Wbrew oczekiwaniom podbieg
poszedł mi bardzo dobrze, zanim się obejrzałem już było koniec.
Najbardziej dawały w kość szutry na otwartym terenie, nie było się
zmiłuj słońce nas zabijało. Z biegiem czasu wysysało z nas energie jak
jakiś potwór, to była tylko kwestia kiedy. Biegło się bardzo dobrze do 8
km gdzie zaniemogłem, później było już coraz gorzej, walka z kryzysami.
Myślałem ze ostatni bieg na Duathlonie pogoda bardzo mocno dała w kość i
nie może nic gorszego nas spotkać a jednak się myliłem, pogoda w
Sierakowicach wyższa niż w Czempiniu. Wziąłem żela na wszelki wypadek w
trase i w tym momencie go wykorzystałem, dał mi energie do następnych
zaledwie 3 km by dobiec do bufetu.
Tu przystanąłem na dłuższą chwile, był to ok 11 km zmoczyłem głowę i napiłem się wody, położyłem sie na trawce na relaks.
W tym momencie dogoniła mnie koleżanka Katarzyna.
Od tej chwili biegliśmy razem w miłym towarzystwie, daliśmy rade
doczłapać razem do mety, chwile trucht chwile marsz, prawie jak na
maratonie. Byłą walka ze sobą i słabościami.
Dzięki Kasi motywowało
mnie by jeszcze trochę się wysilić i chociaż truchtać. Pod koniec
trochę przyspieszyliśmy, tętno prawie osiągnęło max moc, nie wiele
zabrakło.
Co prawda to był mój najgorszy bieg z Cyklu
KaszubyBiegają, ale za to doskonały trening w mocnym upale i tak też
trzeba to potraktować i odbić sobie na następnym cyklu.
Czas pogorszył się o 16 min w porównaniu z ubiegłego roku, przekroczyłem metę z czasem 1h24:12 zajmując 152/301 Open
Słońce nas nie oszczędziło i nie pozostawiło suchej nitki
Dzięki Katarzyna Żytkiewicz za towarzystwo podczas biegu :-)
i do zobaczenia na szlaku
- DST 65.00km
- Teren 65.00km
- Czas 03:02
- VAVG 21.43km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
Skania Maraton LangTeam w Gdańsku
Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 2
Dnia 21.05.2016 odbył się cykl Skania Maraton LangTeam w Gdańsku, wyścig na rowerach MTB, była to już III Edycja.
Wybrałem dystans Medio 65 km, jako że pierwszy raz w tym roku
startowałem w cyklu Skanii przydzielony został mi ostatni sektor ale to
mnie nie demotywowało w końcu liczy się czas odbicia..
Trasa dość
ciężka górzysta co widać na zdjęciu, były również szybkie zjazdy z
technicznymi elementami gdzie o wywrotkę bardzo łatwo. Pojechałem pełny
nadziei lecz po przejechaniu 20 km
wiedziałem już że nie będzie łatwo. Trasa dała ostro w kość, były chwile
zwątpienia, kryzysy z którymi sobie poradziłem. Na trasie zużyłem trzy
żele oraz cały bidon 500 mln Izo.
Pogoda do ścigania była bardzo dobra, na zjazdach powiew powietrza dodawał tchu.
Miejsce które zająłem mocno poniżej oczekiwań 163/243 Open, nie
sądziłem ze można tak mocno stracić formę rowerową która pewnie już
nigdy nie powróci, przynajmniej nie na tym poziomie co kiedyś się
prezentowałem.
Do zobaczenia na szlaku
- DST 42.20km
- Czas 04:09
- VAVG 5:54min/km
- Aktywność Bieganie
15.PZU Cracovia Maraton
Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 17.05.2016 | Komentarze 0
W dniu 15.05.2106 wybrałem się do Krakowa na „PZU Cracovia Maraton”,
był to ostatni mój Maraton promujący do zdobycia Korony Maratonów.
By zdobyć Korone Maratonów trzeba przebiec pięć następujących Maratonów:
„Cracovia Maraton”, „Maraton Dębno”, „Maraton Wrocław”, „Maraton
Warszawski”, „Poznań Maraton” w ciągu 24 miesięcy od startu pierwszego z
nich, kolejność dowolna.
Przystąpiłem do Maratonu bez
przygotowania i z lekkim przeziębieniem (gardło i katar) lecz tego się
nie bałem chyba byłem zbyt pewny siebie.
Mój zaplanowany czas to
3:30-3:45, lecz bez długich wybiega ń nie da rady przebiec Maratonu bez
walki i bólu, chyba że biegnie się bardzo wolno. Wynik poniżej 4h mnie
nie interesował.
Na starcie ustawiłem się koło zająca 3:45 lecz nie biegłem z nimi, pilnuje swojego własnego tempa.
Biuro zawodów mieściło się na stadionie Wisły Kraków na Reymonta, jako
ze od lat kibicuje tej drużynie i jest to moja ulubiona drużyna byłem
zadowolony ze będę mógł zobaczyć stadion na żywo.
Trasa przebiegała w
bardzo przyjemnej atmosferze, bardzo dużo kibiców na trasie, mogę
śmiało stwierdzić ze to jeden z nielicznych Maratonów który mogę
polecić, tym bardziej ze jest bardzo dobry dojazd z Gdańska a z dworca
to zaledwie niespełna 4 km
Bufety na trasie były bardzo dłuuugie i
dość dużo wszystkiego pod ręką, pierwsza tradycyjnie już woda, następnie
Izo, banany, cukier, czekolada itp. Każdy mógł wziąć coś dla siebie.
Już podczas startu zrobiłem ten błąd ze nie biegłem ostrożnie, chciałem
za bardzo powtórzyć wyczyn z Dębna lecz tam się przygotowywałem a tu
ani jednego długiego wybiegania. Na samym początku już odstawiłem zająca
z 3:45 daleko za sobą i biegłem równym tempem ok. 4:50 min/km biegło mi
się bardo lekko i spokojnie, niestety tylko do 25 km nagle poczułem
ostry ból w czwórkach, coś się stało, silnik się zatarł i nie było
możliwości ratunku. W tym momencie wyszły braki długich wybiegań.
Dzięki moim przygotowaniom mogłem zrobić bardzo dobry czas jedynie na
trasie półmaratonu jednak na dłuższe dystanse trzeba robić długie
wybiegania, to jest obowiązek każdego Maratończyka.
Miałem od tego momentu sztywne czwórki, beton, próbowałem kilka razy rozciągnąć się lecz się nie dało.
Od 25 km zaczęła się walka, kilka razy musiałem się zatrzymać a na 30
km tempo moje zmalało aż do ok. 6:30 min/km i to było bardzo dużym
wysiłkiem. Dramat to najdelikatniejsze słowo którego można użyć, gdyby
nie walka po zdobycie Korony Maratonów zszedł bym z trasy a jednak
Korona motywowała by walczyć dalej i ukończyć królewski dystans.
Temperatura do biegania była bardzo dobra, powiedziałbym ze nawet trochę
chłodnawo ale to dobrze. Na 38 km już w głowie siedziało że niedaleko
jest meta i przyszły dodatkowe siły, biegłem minimalnie szybciej, udało
sie przyspieszyć i co najważniejsze biegłem bez zatrzymywania.
Myślałem jako że to ostatni Maraton do Korony, postawie kropkę nad „i”
lecz nie w ten sposób, plan był by zrobić dobry wynik a okazało się że
postawienie kropki nad” i” będzie wielka walka gdzie nie można się
poddać, każdy kto pokona dystans Maratoński jest zwycięzcą, w pewnym
sensie jestem nim chodź sprawy potoczyły się nieco inaczej niż mogłem
przewidzieć.
Czasem trzeba zaryzykować, to nie była pierwsza taka
walka, trzeba umieć walczyć, tych bitew wygrałem kilka w rezultacie
wygrałem wojnę a trofeum to upragniona „Korona”.
Miało być 3:30 z
czego zrobiło się 4h09 to czas z którym kończę przygodę z bieganiem
Maratonów, są inne cele pod które chce się przygotować.
Za rok walka o zdobycie Korony Półmaratonów co wg mnie jest łatwiejszym celem do osiągnięcia niż Korona Maratonów.
Podsumowując całą seria Maratonów do Zdobycia Korony, nie była łaskawa dla mnie
Zaczęło się bardzo dobrze
12.04.2015 – Maraton Dębno, walka od 28 km z kryzysem mimo to czas 3h:28
13.09.2015 – Maraton Wrocław, walka od 15 km Maraton bez przygotowania,
bieg po 6 tyg przerwie wywołany zmęczeniowym złamaniem kości
strzałkowej, czas 4:19
27.09.2015 – Maraton Warszawski, walka od 30 km z kryzysem czas: 3h43
11.10.2015 – Poznań Maraton, walka z kryzysem od 33 km, czas: 3h38
15.05.2016 - Cracovia Maraton, walka od 25 km (beton w czwórkach) czas: 4h09
Teraz czas na reco i do zobaczenia na trasie.
- DST 105.00km
- Czas 03:03
- VAVG 34.43km/h
- Sprzęt X-Zite
- Aktywność Jazda na rowerze
VeloToruń 2016
Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 1
Dnia 08.05.2016r odbyła się długo oczekiwana impreza pt. „VeloToruń”
to prawdziwe święto kolarskie tym bardziej że samym inicjatorem był nasz Mistrz
Świata „Michał Kwiatkowski” z którym można było strzelić sobie wspólną fotke.
Do wyboru tradycyjnie trzy dystanse 30+, 60+ i najdłuższy
gdzie to wziąłem udział 100+ km.
Po wczorajszym Duathlonie dostałem mocno w kość (10 km bieg,
60 km rower i 10 km bieg) nie wiedziałem na co będę mógł pozwolić podczas
wyścigu. Trasa była płaska i na 105 km czekały nas cztery podjazdy wg mapy ze
strony dość krótkie. Moje obawy szły nieco dalej, obawiałem się by nie zaskoczył
nas mocny wiatr. Rok temu strasznie
wymęczył mnie. Zawodnicy z dystansu Giga
ruszali jako pierwsi, już po przejechaniu paru kilometrów była dość mocna
kraksa, tyle co zdążyłem zobaczyć leżał rower na szosie a kolarz na wysepce. W
tego typu wyścigach jest bardzo łatwo o kraksę.
Przed weekendem w planie miałem pokonać Duathlon w granicach
4 h a VeloToruń w 3 h, lecz gdy wystartowaliśmy moja nadzieja legła w gruzach,
czułem że mięśnie nie są tak żwawe jak powinny ale tego można było się
spodziewać , kwestia ile wytrzymają?
Już na początku ruszyliśmy dość szybko rozwijając prędkość nieco
ponad 40 km/h, grupa szybko się rozbiła. Trzymałem się peletonu, gdy widziałem
jak odjeżdża ktoś z przodu próbowałem gonić za nim dając zmiany, w ten sposób udało mi się
skasować dwa razy odjazd grupy, to była dobra współpraca.
W okolicy 50 km gdy próbowałem stanąć na pedały na
podjeździe zaczęły chwytać skurcze, przypomniałem
pewien wyścig z udziałem M. Paterskiego który ze skórczami w ucieczce dał rade
wygrać etap, moje to pikuś.
Na trasie była jedna dość nieprzyjemna prosta gdzie z
asfaltu było zrobione sito, dziury i to dużo dziur, trzeba było lekko stanąć na
pedałach, dość fajny i przyjemny zjazd gdzie moja prędkość sięgnęła 68 km/h i
tak sobie pomyślałem jak kolarze się czasem wywracają przy takich prędkościach
to tylko im współczuć, nie chciałbym tego doświadczyć.
Dystans Giga miał do pokonania 2x pętle czyli 4 podjazdy, 2x
piękny zjazd oraz 2x dziurawy asfalt i 2 x długa prosta gdzie jechało się pod wiatr. Za
pierwszym razem ledwo nadążyłem za peletonem, myślałem ze mi uciekną ale nie
dałem się, miałem nico zadanie utrudnione ponieważ nie mogłem stawać na pedały
tylko pedałować na siedząco co za czym idzie brak mocnego przyspieszenia w
razie konieczności.
Na drugim okrążeniu już nie miałem tyle szczęścia i mi
odjechali lecz to był już 90 km i miałem lekki kryzys, poczekałem na inne grupetto
i pojechałem z nimi. Zaliczyłem postój przy bufecie w celu uzupełnienia bidonu,
mimo ze miałem dwa okazało się zbyt mało na taki dystans. Od tego czasu musiałem jechać sam, nie dość ze
jechałem sam to jeszcze pod wiatr. Okazało się ze nie jechałem długo samotnie,
po chwili dołączyło do mnie dwóch kolarzy i próbowaliśmy współpracować, byli
tak samo padnięci jak ja, walka ze sobą i kryzysem. Droga była łatwa lecz pod
wiatr, bardzo ciężko się jechało, nie moglem rozwinąć większej prędkości niż 28
km/h. Tak do 90 km była nadzieja na złamanie 3 h lecz tą prędkością wiedziałem
ze nie dam rady. To były najdłuższe i najcięższe 15 km z całego wyścigu. Po jakimś czasie dogoniło nas następne grupetto,
było łatwiej jechać, prędkość nagle wzrosła. Zbliżała się magiczna liczba
przejechania 100 km tempo zaczęło rosnąć, nie mogłem odpuścić tym bardziej ze
to końcówka, chwila zawahania i już się nie dogoni peletonu. Na ostatnim kilometrze gdy zbliżaliśmy się do
mety zrobiliśmy dość interesujący finisz. Tempo momentalnie wzrosło, nie
wiedziałem czy przy skurczach które mi towarzyszyły jeszcze będę miał jakieś
rezerwy by przyspieszyć, a jednak udało się przyspieszyłem na tyle by być w
czubie peletonu. Spojrzałem na licznik który pokazywał 50 km/h i tą prędkością
przekroczyłem linie mety z czasem 3h3:15.
Zabrakło do złamania 3 h mimo to
jestem zadowolony z wyniku, ten czas dał mi średnią nieco ponad 34 km/h
Zająłem 316/488 m-ce Open to dowodzi jaki był poziom
wyścigu.
Dobry wyścig trzymający w napięciu do ostatnich metrów, jak
w eurosporcie, kibice na trasie, super atmosfera za rok również wezmę
udział.
To był naprawdę emocjonujący weekend
- DST 80.00km
- Czas 03:39
- VAVG 2:44min/km
ChampionMan Duathlon Czampin
Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 0
W Dniu 07.05.2016 roku odbył się najdłuższy Duathlon w Polsce pt.
„ChampionMan Duathlon Czampin”. Do wyboru były dwa dystanse krótki : (5
km bieg, 20 km rower, 2,5 km bieg)
oraz Długi w którym to ja wziąłem udział (10 km bieg, 60 km rower oraz 10 km bieg).
Już na początku imprezy gdy przybyłem było słychać tą niesamowitą
atmosferę jaka panowała w dniu zawodów, było to coś niesamowitego, już
przeczuwałem ze impreza będzie na najwyższym poziomie zarówno
organizacyjnym jak i sportowym, nie myliłem się.
Krótki dystans miał start nieco szybciej, jak skończyli ruszaliśmy my z dystansu długiego.
Pogoda dopisywała, było aż za ciepło. Gdy wprowadzałem rower do strefy
zmian temp pokazywał mi na liczniku już 33 stopnie. Wiedziałem ze lekko
nie będzie i największym wrogiem dziś będzie wysoka temperatura
szczególnie na ostatnim biegu, ale nikt nie mówił że będzie lekko.
Bieg zaczął się bardzo szybko, tempo momentami sięgało ok. 4 min/km,
starałem biec równo i trzymać tempo w granicach 4:30 min/km. Trasa była
dość płaska, mieliśmy do pokonania dwie pętle po 5 km, po nawrotce czyli
po jakiś 3 km biegu było pod wiatr, tu wiedziałem ze trochę da w kość
ale też zbawienie przy tak wysokiej temperaturze. Na końcu pętli czekał
lekki lecz długi ok. kilometrowy podbieg, to będzie punkt krytyczny przy
ostatnim biegu.
Tempo coraz bardziej podkręcałem, gdy widziałem że
jakaś grupka ucieka starałem się trzymać, biegło się dobrze nie czułem
zmęczenia mimo upału jaki panował. Na trasie było sporo bufetów które
były zbawieniem, woda, Izo, banany oraz pomarańcze. Bieg skończyłem z
czasem 44:07 min co na tą pogodę i tak było niezłym osiągnięciem, tym
bardziej ze nie lubie biegać na płaskich trasach.
Trzeba było uważać
by nie przeszarżować i umiejętnie rozłożyć siły na tak długi i
morderczy dystans, tym bardziej ze moje treningi nie odbywały się typowo
pod duathlon.
Po biegu przyszedł czas na rower więc trzeba było
udać sie do strefy zmian, ubrać kask, buty rowerowe, szybko wziąłem żela
i w drogę. Nie wiedziałem co za utrudnienia czekają nas na trasie
rowerowej, jedynie to że jest płasko ale za łatwo nigdy nie ma, coś
musiało być. Gdy wyruszyłem przeraził mnie już na początku silnie
wiejący wiatr, to był naprawdę mocny trening siłowy. Dodatkowym
utrudnieniem było to, że nie jest dozwolona jazda na przysłowiowym kole
tak jak na typowych zawodach rowerowych tu każdy zawodnik musi być w
odległości 10 m od siebie, trzeba jechać samemu bez niczyjej pomocy. W
ten sposób trzeba było stawić czoła silnie wiejącemu wiatrowi sam na
sam, twarzą w twarz. Dość szybko zacząłem doganiać zawodników przedmą
ale nie byłem tylko stroną goniącą bo i mnie doganiali. Jadąc pod wiatr
szanse nieco się wyrównywały z zawodnikami mającymi sprzęt kilka klas
wyżej od mojego, to działało na psychikę dzięki ostatnim testom
rowerowym gdzie testowaliśmy najwyższe modele Scotta dowiedziałem się
jakie są atuty takiego sprzętu. Na trasie rowerowej mieliśmy do
pokonania 3 pętle po 20 km, trasa płaska, na trasie jeden bufet z wodą
przy nawrotce.
Najprzyjemniejszy był dla mnie rower, dałem z siebie
ile tylko mogłem. Trasę rowerową pokonałem z czasem 1h53:43 co dawało
średnią nieco powyżej 30 km/h. Po zakończeniu trasy rowerowej trzeba
było zejść z roweru w przeznaczonym miejscu oraz wbiec do strefy zmian.
Wiedziałem ze ostatni bieg tak łatwy nie będzie jak chodźmy pierwszy,
zmęczenie już mocno dawało znać i będzie to walka już ze sobą. Przy
strefie zmian jeszcze kilka łyków wody + wciągnąłem żela, jednego na
trase.
Brak było szybkości, straciłem nieco moc, nie mogłem szybciej
biec niż 5 min/km, ale widziałem po innych że nie tylko ja mam taki
kłopot, nie tylko mi pogoda daje mocno w kość, ale nie poddaje się i
biegnę dalej, byle by dotrwać do mety, w końcu nikt nie powiedział ze
będzie łatwo i jak by nie patrzeć jest to najdłuższy duathlon w Polsce.
Na ostatnim biegu polewałem się wodą przy każdym możliwym punkcie
odżywczym a na trasie ich trochę było. Dwa razy musiałem się zatrzymać,
to była już walka z kryzysem i samym sobą, wolnym truchcikiem dreptałem
do mety. Był na trasie taki jeden kibic który mnie zaimponował krzyczał
cały czas zarówno przy pierwszym biegu jak i ostatnim, przy każdym
okrążeniu. Biegliśmy ostatnie kółko krzyczał że zimne piwo czeka na
mecie, biegnijcie bo czeka nagroda, mimo że piwa nie lubie te słowa
bardzo motywowały a miałem w głowie puszkę coca-coli którą zostawiłem w
plecaku i tak sobie myślałem że z przyjemnością bym się napił w taki
upał, kilometry szybciej mijały w ten sposób. Przybiłem piątkę i
pobiegłem dalej. Nagle pojawił się ostatni podbieg i ostatnia
prosta,trochę pod wiatr ale co ciekawe zacząłem minimalnie przyspieszać,
działała już psychika, głowa wie ze niedaleko już meta. Finiszowałem z
samym sobą, nikt mnie nie gonił ani ja nie byłem w stanie już nikogo
złapać, zakończyłem morderczy bieg z czasem 57:12. Zastanawiałem się
przed zawodami jak się będę czuł po przejechaniu 60 km rowerem ze
świadomością że trzeba jeszcze 10 km przebiec i jest to zajebiste
uczucie, polecam spróbować !!!
Pierwszy raz czułem się tak wykończony, żaden Maraton mnie tak nie wykończył, tego trzeba po prostu doświadczyć.
Za rok również odbędą się zawody, brawa dla organizatorów za
zorganizowanie tak wspaniałego widowiska zarówno dla kibiców jak i dla
samych zawodników.
Do zobaczenia za rok gdzie spróbuje PB swój czas,
mój cel był taki by zmieścić się w całkowitym czasie wszystkich
konkurencji 4h i cel osiągnięty, udało się.
Mój całkowity czas: 3h39:54
Zająłem 85/173 m-ce ale to nie było najważniejsze, najważniejsze ze się udało i zrobiłem to z wielką radością.
08.05.2016 w Niedziele w ramach reco jade VeloToruń na dystansie Giga 105 km, Kolarswo Szosowe
Do zobaczenia
- DST 10.00km
- Teren 10.00km
- Czas 00:45
- VAVG 4:30min/km
- Aktywność Bieganie
Krokowska 10 - KaszubyBiegają
Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 10.05.2016 | Komentarze 0
W dniu 01.05.2016 Niedziela po dość wyczerpującym i ciężkim biegu
jakim nie wątpliwie był „Bieg Górski w Gdyni” nadszedł czas by sprawdzić
się w biegu pt. „Krokowska 10” w Żarnowcu jest to cykl biegów
KaszubyBiegają. Trasa oraz profil trasy był znany ze strony
organizatora. Oglądając profil trasy mógł wydawać się bardzo płaski aż
podejrzany, coś mi tu od początku nie pasowało, są to biegi przełajowe i
niemożliwe by tak płaski profil zrobili, jakaś niespodzianka nas
musiała czekać, może to będą piaski? a
może korzenie na trasie?, część trasy przebiegała wzdłuż jeziora
Żarnowieckiego to może mokradła co za tym idzie miękkie podłoże? Te i
inne pytania mogliśmy sprawdzić dopiero na trasie.
Nogi trochę
obolałe po wczorajszym biegu ale trzeba się przyzwyczajać do obciążeń,
gdyż za tydz czeka mnie większy bój. Na starcie ustawiliśmy się gdzieś
bliżej początku ale też nie za blisko. Początek bardzo mocny i szybki,
prędkości biegu przekraczała 4 min/km, momentami dochodziło do 3:50.
Trasa początkowo przebiegała asfaltem lecz gdy się skończył i
skręcaliśmy ku lasom no tak, z profilu wydawało się ze w tym momencie
będzie jakaś drobna zmarszczka i na tym się skończą podbiegi, każdy
biegł jak tylko mógł i tu sporo osób mogło się zdziwić. W Porównaniu do
biegu górskiego gdy pojawiał się podbieg to i zaraz był zbieg, tutaj
trochę inaczej dobrali profil trasy, po dość długim podbiegu o niskim
nachyleniu nie było zbiegu ale prosta, a za chwile następny podbieg i
dopiero zbieg.
Zbiegi zaczęły się gdzieś dopiero na ok. 6-7 km gdzie większość zawodników było już wykończonych.
Trasa została bardzo dobrze dobrana, nie była za łatwa ale do trudnych też nie należała, następny cykl w Sierakowicach.
Mój czas: 45:12
miejsce Open: 82/443,
Kat M3 28/118