Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

ZAWODY XC

Dystans całkowity:362.35 km (w terenie 360.35 km; 99.45%)
Czas w ruchu:33:08
Średnia prędkość:10.45 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:4366 m
Maks. tętno maksymalne:185 (97 %)
Maks. tętno średnie:169 (88 %)
Suma kalorii:4511 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:20.13 km i 1h 56m
Więcej statystyk
  • DST 12.60km
  • Teren 12.60km
  • Czas 00:38
  • VAVG 19.89km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Bike Tour - II Edycja "Matemblewo"

Sobota, 2 lipca 2011 · dodano: 02.07.2011 | Komentarze 2

Dziś odbywały się zawody XC pt. Bike Tour, to już II Edycja tych zawodów które dostały miano mistrzostw woj. Pomorskiego. Dzień przed zawodami cały dzień padał deszcz, aura była niezbyt sprzyjająca kolarzom, co później okazało się że nie było tak strasznie.
Gdy przyjechałem na miejsce spotkałem znajomych z KSR Kościerzyna i razem postanowiliśmy zrobić objazd trasy, tylko jedno kółko na rozgrzewkę.
Trasa tak jak się zapowiadało była bardzo interwałowa ale także nie brakowało ostrych zjazdów na których można było docisnąć ostro gazu, lecz trzeba było mieć się na uwadze i robić to z głową żeby nie zrobić sobie krzywdy.
Na zawodach XC pierwszy raz startowałem w kat. „Masters” to był mój debiut w tej kategorii, ale nie oznaczało to że będzie łatwiej, bo dobrych zawodników nie brakowało, obsada była bardzo silna. Zdawałem sobie sprawę że bez treningów nie osiągnę dobrego wyniku, choroba i brak treningów zrobiły swoje, praktycznie to był start bez żadnego przygotowania.
Start zaplanowany został na godz. 13:00 lecz wystartowaliśmy z małym opóźnieniem.
Start, rura i gaz, ile tylko fabryka dała, ostro do przodu, gdyż po przejechaniu kilku metrów czekała na nas z niecierpliwością pierwszy interwałowy dość wąski podjazd, na tyle wąski że gdyby ktoś stanął to nie było miejsca na wyprzedzenie, kilka osób w ten sposób znalazło się w rowie, trzeba było wycisnąć z korby ile tylko się da ponieważ za podjazdem był odpoczynek w postaci ostrego zjazdu, ale trzeba było i tu mieć się na baczności ponieważ było dość ślisko i potrafiło w nieprzewidziany sposób zarzucić oponą. Tuż przy mecie był dość ostry podjazd, tzw. ściana płaczu, końcowe nachylenie wg. wskazań czujnika GPS wynosiła nawet 26% nachylenia, lecz to nie stanowiło problemu, problem był w postaci grząskiej mokrej powierzchni pokrytej z jednej strony gliną a z drugiej liśćmi.
Pierwszy raz gdy chciałem podjechać przyblokowali mnie to musiałem zejść, drugi raz gdy zaatakowałem podjazd udało mi się podjechać z maksymalnym wysunięciem ciała do przodu, lecz za trzecim razem zawaliłem końcówkę, zrobiłem głupi błąd i zarzuciło mną na lewą stronę gdzie były liście i glina, bez możliwości korekty w tym przypadku. Ten błąd kosztował mnie utratę pozycji, zdołałem jeszcze usiąść na kole ale gdy zbliżaliśmy się do mety wyprzedziłem przeciwnika na tyle bezskutecznie że zostałem dogoniony na finiszu bez szans odparcia ataku, przegrałem o długość pół koła, wybrałem złą taktykę, chciałem za szybko zakończyć. Ten wyścig potraktowałem jako dobry trening.

W końcowej klasyfikacji zostałem sklasyfikowany na 10 pozycji, nie jest tak źle biorąc pod uwagę 2 tyg. pauzę w treningach.

Wyniki

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=y4m1IHiaN4o








Kategoria ZAWODY XC


  • DST 20.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 00:59
  • VAVG 20.34km/h
  • Podjazdy 560m
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Family Cup

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 2

Dziś odbywały się Mistrzostwa Polski dla Amatorów w zawodach XC, był to już edycja tych zwodów, tym razem został rozgrywany w mieście Sopot.
Na start stanęła nie oczekiwana ilość ok. 150 zawodników.
Organizacyjnie nie byli przygotowani na tak dużą ilość zawodników, ale wszystko przebiegło sprawnie.
Jeśli chodzi o starty XC to był mój pierwszy start w tym sezonie, nie traktowałem to jak miał by być to ważny wyścig, bardziej treningowo, najważniejsza jest Skandia.
Od samego początku zaczął prześladować mnie pech, gdy przyjechałem na start już na początku przekręcił mi się łańcuch tak niefortunnie ze musiałem go ściągnąć i założyć na nowo, następnie gdy robiłem objazd trasy ze znajomymi z teamu Piast Słupsk wbiło mi się szkło w oponę i byłem zmuszony połowę trasy jechać na kapciu, po jakimś czasie zerwała mi się linka od przerzutki tak niefortunnie ze trzymała tylko na jednej malutkiej lince, tak ze wystarczyło małe zahaczenie czegokolwiek to trące kontrolę nad napędem.
Start nastąpił o godz. 14:00 Seniorzy i Orlicy startowali razem.
W mojej kategorii jaką jest kat. Senior startowała bardzo liczna 56 osobowa grupa.
Na sam początek mieliśmy do pokonania bardzo fajny techniczny podjazd, lecz bardzo dużo osób poschodziło z rowerów i zaczęło blokować, również musiałem zejść z rumaka.
Od samego startu zacząłem mieć dość spore problemy z przerzutkami, tego się obawiałem i męczyły mnie do samej mety, jechałem byle by jechać, chciałem tylko dojechać do mety, bałem się żeby łańcucha nie zerwać, strasznie mi przeskakiwał, nie mogłem w ogóle przerzucać biegów bo od razu mi strzelało i przeskakiwało.
Uczepiłem się w miarę możliwego ogona takiego którego mogłem trzymać i trzymałem się do samego końca, na jednym zjeździe mnie wywaliło tak ze milimetry brakowały a zaliczył bym dzbana o drzewo, już się widziałem na glebie, ale do niczego nie doszło, chwyciłem tylko kierę tak mocno jak potrafię i to mnie uchroniło od przewrotki.
Tuż przy mecie był niebezpieczny zjazd, prędkości niektórych zawodników przekraczały dużo ponad 60 km/h ja nie miałem czym dokręcać, dlatego osiągnąłem marne 57 km/h
Bardzo fajny podjazd pod Łysą Górę pod którą musiałem za każdym razem cisnąć na pół blacie, nie mogłem zejść na młynek bo mogło by się to źle skończyć, musiałem jak najmniej manewrować biegami, ale trzeba było sobie radzić na tym na czym się jechało.
Zawody XC nie są i nigdy nie były moją najmocniejszą stroną, potrzebuję czasu by się rozgrzać, nie potrafię od samego początku ostro jechać ile sił w korbie, dystans wyszedł 20 km i to jeszcze dodali nam dodatkowo jedno okrążenie na szczęście + przewyższenia 560 m, czułem że jadę dopiero po 4 okrążeniu a to już było za późno.
Słyszałem tylko jak krzyczą do mnie ze jestem w pierwszej dwudziestce, ale to też nie wiadomo do końca ponieważ puścili dwie kategorie razem.
Gdy jechałem na kole jednemu z zawodników, myślałem tylko o jednym jak by to rozegrać finisz żeby wygrać, plan był jeden, usiąść na kole i w ostatnim momencie dojazdu do mety dobrze wziąć zakręt i dać z siebie wszystko, ale czy to się uda? Zawodnik był bardzo mocny, szczególnie na zjazdach, na żadnym z okrążeń nie udało mi się dobrze wejść w dość ostry zakręt, gdy dojeżdżaliśmy już do mety, starałem siedzieć bardzo blisko koła, i wchodzić bardzo precyzyjnie w zakręty, co się udawało, po jakimś czasie nadeszła decydująca chwila, być albo nie być, chociaż to nie miało znaczenia, ale jednak wygranie finiszu daję ogromną radość, o dziwo udało mi się wejść w zakręt bez zbędnego zwalniania, tak ze byłem tylko o koło wolniejszy od przeciwnika, no dobra zostało już tylko parę metrów, stanąłem na pedały miałem najtwardszy bieg i z całych sił pognałem w kierunku mety, wyprzedzając zawodnika o niecałą sekundę.
Gdy przekroczyliśmy linię mety podziękowaliśmy sobie za wspólną rywalizację.
Jedynie co mi się udało zrobić na tym wyścigu to wygrać finisz, dobre i to.
Ostatecznie dojechałem na 12 miejscu, nie jestem zawiedziony ponieważ traktowałem te zawody jako trening, a gdy przekraczałem metę nie czułem nawet zmęczenia, jak już wspomniałem Skandia będzie dla mnie najważniejsza i mam nadzieje ze poskutkuje to, a czasem przydaję się ponieść porażkę po to żeby umieć się po niej ponownie wznieść, nie każde zawody pojedzie się w 100% możliwości.
Do zobaczenia na następnych zawodach.

Wyniki







Kategoria ZAWODY XC


  • DST 29.00km
  • Teren 29.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 18.32km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Finały MTB Bike Tour Gdańsk 2010

Sobota, 9 października 2010 · dodano: 10.10.2010 | Komentarze 4

W dniu dzisiejszym odbyła się ostatnia już III Edycja zawodów XC pt. „MTB Bike Tour” organizowanego przez MOSiR w Gdańsku. Ostatnia runda zawodów miała dość dużą rangę ponieważ zdobyte punkty w ostatniej edycji liczyły się do klasyfikacji generalnej.
Zawody również otrzymały rangę Mistrzostw Województwa Pomorskiego.
Dla mnie był to wyścig bardzo ważny ze względu na to ze ostatni raz w „Bike Tour” startowałem w najbardziej prestiżowej kategorii jaką jest kategoria Elita, chciałem jak najlepiej wypaść i w miarę możliwości zdobyć pierwsze punkty.
Start i metę zaplanowano w Gdańsku przy ul. Czyżewskiego na wysokości AWFiS.
Na starcie stawiło się łącznie 188 zawodników oraz zawodniczek z poszczególnych kategorii wiekowych.
W najbardziej prestiżowej kategorii jaką jest Elita gdzie min startuje ja stawił się również Przemysław Miarczyński, który do mety dojechał na 14 pozycji tuż za mną.
Na Starcie pojawiło się także trzech zawodników z Rosji.
Elita miała do pokonania sześć pętli o łącznej długości 29 km, jedna pętla 4,8 km.
Startowaliśmy z kilku minutowym poślizgiem coś po 14:00.
Ustawiłem się prestiżowo w drugiej linii ognia, także miałem doskonałą pozycje wyjściową. Na dzień dobry mieliśmy do pokonania mały lecz techniczny podjazd. Czołówka od razu wyrwała do przodu min. Maciej Zielonka (Naftokor), Tomasz Marzec (GKS Cartusia Kartuzy), Krzysztof Drabik (Bikeworld Selle Italia Test Team), kontrolowali sytuacje do samego końca. Trasa uległa drobnym modyfikacją co się przekonałem przejeżdżając pierwsze okrążenie. Dodali jeden naprawdę solidny podjazd gdzie musiałem zmienić przełożenie na tzw. młynek, podjazd bardzo męczący, następnie zakręt a po lewej stronie dość duża dziura o szerokości kilku metrów, trzeba było uważać żeby się nie poślizgnąć i nie wpaść w nią. Gdy jest dość męczący podjazd należy się nagroda w postaci zjazdu, też tak było. Pytanie, czy to tylko nagroda? Nie powiedział bym tego, niektóre zjazdy były bardzo niebezpieczne, równie techniczne co podjazdy nawet bardziej, tylko że w drugą stronę. Mnie osobiście bardziej zjazdy wymęczyły niż podjazdy, no ale ja na zjazdach nigdy mocny nie byłem, strasznie dużo czasu straciłem, nadrabiałem za to na podjazdach, przynajmniej starałem się.
Gdy mijałem któreś z kolei okrążenie słyszałem jak spiker wymawia moje nazwisko, było to bardzo miłe, motywowało do walki. Na końcu pierwszego podjazdu miałem dwóch wiernych kibiców którzy byli ze mną niemal do samego końca. Grzesiu z „KSR Kościerzyna” który motywował mnie do walki krzycząc co mam robić żeby lepiej szło. Rafał robiąc zdjęcia oraz mówiąc jak mi idzie. Trasa bardzo mi się podobała, chyba najbardziej z tych wszystkich Edycji. Nie oznacza to ze była prosta. W zawodach typu XC nie ma prostych i łatwych tras.
Ostre męczące a czasem trochę mniej strome ale za to długie podjazdy dawały ostro w kość, nie oznacza to że zjazdy były bardziej lajtowe, bo trzeba było mieć naprawdę opracowaną technikę żeby szybko i bezboleśnie zjechać. Sapałem jak parowóz już po pierwszym okrążeniu a miałem przejechać jeszcze takich pięć. Gdy zaczynałem piąte kółeczko zacząłem dublować pierwszych zawodników. Zjeżdżali mi tak jak ja jeszcze zaledwie rok temu. W dniu dzisiejszym pierwszy raz udało mi się kogoś zdublować, chyba robię postępy. Ostanie kółko robiłem już na totalnym Lajcie, nie widziałem nikogo z tyłu za sobą także nie musiałem odpierać ataków, wiedziałem też że nikogo nie będę już w stanie dogonić. Gdy wjechałem na metę zostałem przywitany przez znajomych.
Udało mi się zająć dość dobre 13-te miejsce zdobywając 10 punktów, zostałem sklasyfikowany w Generalce na 29 pozycji z czego jestem bardzo zadowolony, tym bardziej ze są to moje pierwsze zdobyte punkty.
Jest to miejsce które daje satysfakcje tym bardziej że zakończyłem przygodę z Elitą, za rok zacznę zmagania w kategorii Masters, nie oznacza to jednak że będzie łatwiej.
Były to również moje ostatnie zawody w tym sezonie, do zobaczenia za rok.

Wyniki są pod linkiem:
Wyniki III Edycji Bike Tour
Klasyfikacja generalna MTB Bike Tour Gdańsk 2010





Kategoria ZAWODY XC


  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słupia XC

Sobota, 4 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 2

Dzisiaj odbyły się zawody pt. „Słupia XC” były to pierwsze zawody organizowane przez stowarzyszenie „Piast Słupsk” o tak dużej randze. Na miejscu pojawiłem się trochę wcześniej by spokojnie się zapisać bez pośpiechu. Zobaczyłem min start najmłodszych oraz zapoznałem się z trasą. Do łatwych nie należała i o to chodzi przecież są to zawody XC, im większe wymagania tym lepiej.
Na miejscu spotkałem Grzegorza oraz Jacka wraz z rodziną którzy startowali w kategoriach Masters I oraz Masters II, zajmując I oraz III miejsce, gratulacje.
Ja byłem jako jedyny reprezentant KSR w Elicie.
Obsada była bardzo interesująca ponieważ przyjechali bardzo mocni czołowi Polscy zawodnicy, min, Robert Banach, Andrzej Kaiser, Przemysław Elbertowski oraz wielu innych.
Poziom zawodów dużo większy niż na „Bike Tour”
Elita startowała już standardowo jak to w zawodach XC się dzieje o godz. 13:50 razem z Juniorami. Początek nie zapowiadał się obiecująco, ponieważ przed samym startem zaczął ostro padać deszcz przez dobrych kilka minut. Po krótkiej chwili, sprawdzeniu obecności, strzał z pistoletu sędziego oznaczający rozpoczęcie rywalizacji. Ruszyliśmy dość spokojnie, ok. 35 km/h próbowałem trzymać się czołówki peletonu, nawet dobrze mi to wychodziło. Baszta bytów ostro pojechała do przodu, trzymałem się im na kole. Pierwsze kółko to była mała pętle, następnie wjazd na dużą. Już na pierwszych kilometrach zacząłem mieć pecha, coś mi strzeliło w przerzutce, przynajmniej tak mi się zdawało, spojrzałem kątem oka czy jest wszystko dobrze, czy jakaś gałąź nie weszła, ale nic nie było. Chciałem pojechać spokojnie pierwsze okrążenie zobaczyć co mnie czeka nie odstając za bardzo od czołówki, jadąc tuż za zawodnikiem z MTBnews. Gdy próbowałem pokonać dość mały ale bardzo stromy podjazd, na końcu wzniesienia łańcuch mi spadł, musiałem się zatrzymać i coś z tym zrobić, w tym momencie trzech zawodników wyprzedziło mnie, ale przewaga miałem dość dobrą że nie było widać ogona, szybko się z tym uwinąłem. Droga była dość prosta więc chciałem przyspieszyć, udało mi się, zacząłem wyprzedzanie. Kilka zjazdów, ostrych korzeni, zakrętów krętych o nachyleniu 180 stopni wyłożonych piaskiem, widziałem jak jeden z zawodników Baszty wypadł z niego. Ja dość mocno zwalniałem by spokojnie pokonać, tym samym na prostej mogłem dać w rurę ile wlezie. Prędkość nie trwała dość dużo ponieważ różnego typu przeszkody uniemożliwiały. Nagle gdy mi spadł łańcuch zacząłem odczuwać problemy z przerzutkami, zaczęła mi spadać tak jak by nie mogła być na jednym przełożeniu, kłóciły się ze sobą. Widzę przed sobą zjazd to jeszcze chciałem docisnąć, żeby się nie zatrzymywać, ale tym samym traciłem dużo cennego czasu. Gdy wyjechałem na prostą musiałem się zatrzymać i zobaczyć co jest nie tak. Ponownie kilku zawodników zaczyna mnie wyprzedzać. Stanąłem zszedłem z roweru patrzę a tu nic nie ma. Widzę w oddali Sławka, nie chciałem dać się wyprzedzić zacząłem biec z rowerem wsiadłem i miałem zamiar ostro ruszyć. Gdy stanąłem na pedały coś ostro szczeliło. Nie wiedziałem co się stało, ale Sławek powiedział że niestety nie ma spinki już wiedziałem o co chodzi. To był koniec zawodów, następna klęska.
Każdy kto mnie mijał mówił ze nie ma spinki mimo ze nie pytałem, jeden powiedział nawet że chyba nikt nie ma, tak też było.
Zakończyłem wyścig po przejechaniu 2-3 km następnie musiałem wracać na linię mety z buta.
Przykro że tak się stało ponieważ całkiem dobrze sobie radziłem, miałem dobrą pozycje mimo tego że nie jeździłem aż 5 dni na rowerze.
Następne zawody w Słupsku na Wiosnę, mówią że do trzech razy sztuka.
Jeśli chodzi o zawody XC to po raz drugi z rzędu nie ukończyłem.
Pech nad Pechami
Co mogę powiedzieć o samej trasie chociaż tak mało przejechałem? Hmm
Bardzo mi się spodobała, dość wymagająca. Liczne ostre zakręty z dużą ilością piachów dawały ostro w kość. Ostre podjazdy, czasem długie, oraz mniejsze i bardzo strome.
Na podjazdach zdarzały się spore ilości piasków co utrudniało rywalizacje, oraz wąskie ścieżki ze sporymi ilościami korzeni. Trasa była naprawdę urozmaicona, aż miło się jechało. Wszystkie podjazdy które były, można było podjechać, lecz nie było łatwo.

Pod względem organizacyjnym impreza super, jeszcze nie brałem udziału w zwodach XC które były tak dobrze zorganizowane, oby więcej takich było, szczególnym plusem był elektroniczny pomiar czasu.

Czekam z niecierpliwością na trzecie podejście.

Szczegółowe wyniki są dostępne pod linkiem: PiastSłupsk






Kategoria ZAWODY XC


  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bażantarnia XC - Góra Chrobrego

Niedziela, 20 czerwca 2010 · dodano: 20.06.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj odbywały się zawody pt. „Bażanternia XC 2010”, już od dłuższego czasu zastanawiałem się czy nie wziąść w nich udziału. Wiedziałem że są to najtrudniejsze zawody na Pomorzu więc nie będzie łatwo. Ostatecznie zdecydowałem się że pojadę.
Na starcie w kat. Elita stanęło 17 osób. Ja ustawiłem się w ostatnim rzędzie żeby nie blokować drogi lepszym zawodnikom.
Nagle rozległ się głośny huk z pistoletu, wiadomo było że nastąpił start.
Na początek czekał na nas dość stromy podjazd, zacząłem ostro jechać do przodu wyprzedzając przy tym dość dobrych zawodników. Niestety moje zawody nie zaczęły się dość dobrze już od samego początku gdyż zostałem przyblokowany przez jednego z zawodników już na połowie podjazdu, zjechał mi prosto na koło szorując przy tym tak że musiałem się zatrzymać blokując przy tym innych. Byliśmy zmuszeni zejść z roweru oraz pokonanie podjazdu z buta. W tej chwili z dość dobrej przewagi jaką uzyskałem spadłem na przedostatnie miejsce. Gdy byliśmy już prawie na końcu wsiadłem na rower i próbowałem gonić peleton, ale bez skutecznie. Następnie czekał na nas dość ostry, bardzo techniczny zjazd, coś w stylu single-track, szybki z bardzo wąską ścieżką, puściłem klamki i zacząłem ostro zjeżdżać w dół, nagle ku mojemu zaskoczeniu pojawiła się wyrwa w ziemi, nie mogłem nic zrobić, trzymałem kiere z całych sił, sam nie wiem jak uniknąłem upadku jadąc na tzw. sztywniaku. Zarzuciło mną w prawo i w lewo ale udało się opanować rumaka, przez chwile zacząłem jechać na przednim kole, ale gdy kierownice skręciłem w prawo pozycja ustabilizowała się, jedno szczęście. Nagle ostry zakręt o 180 stopni w prawo, nie wyrobiłem zakrętu, poleciałem w krzaki, wiedziałem że nie jadę ostatni, spojrzałem do tyłu czy przeciwnik jest daleko za mną czy nie, ale nie było widać. Wziąłem rower, wpiąłem się w pedały i pojechałem dalej. Po jakimś czasie ostry podjazd, podjechałem do połowy, dalej nawet nie zamierzałem próbować, gdyż wiedziałem że nie miało to sensu. Zsiadłem z rumaka i zacząłem biec z rowerem. Na szczycie wsiadłem i odjechałem. Po chwili następny zjazd oraz ostry zakręt, ponownie ląduje w krzaczorach. Od tej chwili rozmyślam o rezygnacji z zawodów, ale szybko się zbieram i jadę ile mam tylko sił by dogonić peleton. Ciężkie to zadanie w zawodach XC prawie niewykonalne. Gdyby to był maraton to jeszcze jest to możliwe. Nagle następny zjazd, taśma oznakowana punkt krytyczny, a była nią skarpa, ten kto by w nią wjechał, leciał by solidnie na dół, śmierć w oczach, szkoda roweru.
Na pierwszym oznakowanym skręcie w prawo o 180 stopni, rozpędziłem się i pojechałem na dół, przez jakieś pole jechałem , nagle płyty betonowe i asfalt. Po jakieś chwili jadąc z prędkością ok. 40 km/h na asfalcie znalazłem się na drodze podporządkowanej, stwierdziłem ze coś jest nie tak. Zawracam, problem był tylko znaleźć miejsce gdzie się zgubiłem, straciłem ok. 7 minut, już było jasne że nie zajmę dobrego miejsca, musiałem pokonać szutrowy podjazd, podjechać pod górkę. Zobaczyłem harcerzyków pokazujących drogę, zapytałem którędy i pojechałem, teraz już wiedziałem że nie mam szans nikogo już dogonić, ale nie o to chodziło, strasznie się bałem że na którymś ze zjazdów się wywinę, a jadąc takimi prędkościami nie było by zbyt miłe doznać kontuzji lub uszkodzić rower. Postanowiłem dojechać do końca pierwszego okrążenia i zrezygnować z dalszej rywalizacji.
Następna droga którą pogubiłem się była niedaleko mety, okolice płyt betonowych.
Na rozwidleniu pojechałem w lewo zamiast w prawo, harcerzyk stał jak kamień, powiedział dopiero gdy skręciłem nie pod ten adres co trzeba. Skąd oni ich wytrzasnęli, totalna porażka. Tuż przy mecie czekał jeszcze podjazd składający się z tzw. kocich łbów, dawał ostro w kość. Na spokojnie wrzuciłem młynek nie spiesząc się gdyż to były moje ostatnie metry.
Następnie zjazd. Na początku zawodów był dość groźny wypadek. Karetka musiała interweniować gdyż jedna z dziewczyn się wywróciła dość pechowo, obawiałem się tego również po sobie jadąc na sztywnym amortyzatorze, ale okazało się ze to był jeden z bardziej lajtowych zjazdów.
Stwierdziłem że to nie są zawody na moje możliwości, tym bardziej że zależy mi na skandii która jest za tydzień i nie chciał bym do tego czasu złapać jakieś kontuzji.
Najcięższy zjazd był tuż na początku z dość sporą wyrwą. Tego się obawiałem, ile razy mogę dać radę opanować a raz nie opanuje i kontuzja gotowa jak na zawołanie, tak jak by ktoś włączył odliczenie. Może jak nabiorę trochę więcej doświadczenia to zdecyduję się pojechać, ale teraz już wiem dlaczego są to najtrudniejsze zawody na Pomorzu.
Mimo rezygnacji z zawodów nie żałuję że pojechałem.
Nauczyłem się czegoś i teraz muszę wyciągnąć odpowiednie wnioski a to przed skandią bardzo się przyda.
Sześć osób w kat. Elita zrezygnowało z dalszej rywalizacji co świadczy o trudności oraz poziomie trasy.

Plusy:
Bardzo urozmaicona Trasa, bardzo techniczna.

Minusy:
Organizacja, oznakowanie bardzo kiepskie, harcerze późno reagowali o ile byli na miejscu.
Sporo osób pomyliło Trasę.
Brak jakiej kolwiek sygnalizacji co do ostatniego okrążenia.






Kategoria ZAWODY XC


  • DST 21.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 15.75km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

Family Cup - Sopot

Sobota, 12 czerwca 2010 · dodano: 14.06.2010 | Komentarze 1

Dzisiaj odbyły się zawody pt. „Family Cup” są to typowe Mistrzostwa Polski dla Amatorów w zawodach XC, nie mogą w nim brać udziału zawodnicy z licencją. Mogą jechać ale poza konkurencją, co nie oznacza że będzie łatwiej. Na starcie była dość mała garstka zawodników w porównaniu do ubiegłego roku co zadziwiło organizatorów. Na starcie stawiło się ok. 80 zawodników oraz zawodniczek. W pierwszej kolejności puszczane były kategorie od najmłodszych lat, gdy przejechał ostatni zawodnik linie mety startowała następna kategoria. Orlicy i Elita startowali na samym końcu gdyż mieli do pokonania aż 5 pętli o długości 4200 metrów. Trasa ogólnie nie była trudna w porównaniu do ubiegłorocznej.
Na początek była dość spora góreczka więc peleton się szybko rozciągnął, na pewnym odcinku czekał na nas dość szybki singelek z elementami błota, trzeba było uważać żeby nie wypaść z trasy gdyż można było spaść ze skarpy. Jadąc z prędkością 32 km/h kilka razy rzuciło mną, ale opanowałem rower. Na trasie był jeden dość spory podjazd który tak naprawdę wykończył mnie. Był to podjazd na Łysą Górę tylko że z drugiej strony. Można było pokonać go na pół blacie, trzeba było uważać na korzenie. Jechać tak żeby opona nie zawirowała. Ja zrobiłem taki błąd pod koniec czwartego okrążenia, gdy goniłem kolegę jadąc na twardym przełożeniu ok. 10 km/h pod koniec podjazdu oponka zawirowała a gdy wypiąłem się z pedałów, zawirowała ponownie, pedał uderzył mnie niefortunnie w łydkę, momentalnie poczułem jak mnie łapie skurcz. Zszedłem z roweru i zacząłem prowadzić pod górkę, ale i tu miałem problem ponieważ błąd popełniłem na najbardziej stromym elemencie, i zejście wymagało techniki żeby nie przewrócić się. Następnie objazd wzdłuż Łysej gdzie czekał mały szybki podjazd, spokojnie na blacie można było, no i w końcu wymarzony zjazd, czyli trochę relaksu. Prędkość też nie mała, ale popełniłem tutaj również przy pierwszych dwóch okrążeniach dwa niemal identyczne błędy, gdyż pod koniec zjazdu był zakręt o 180 stopni w prawo i mały podjazd z korzeniami, jechałem na blacie rozpędzając się, nie było oznakowania że taki coś będzie miało miejsce, gdy się zorientowałem że trasa dalej prosto jest zamknięta było już za późno na redukcje biegu i ponownie zostałem zmuszony do zejścia z roweru i podprowadzenie, w tym momencie straciłem bardzo dużo czasu, gdyż taki błąd popełniłem przy dwóch pierwszych okrążeniach, na następnych byłem już przygotowany na taki zbieg okoliczności.
Na metę dojechałem jako trzynasty i jestem zadowolony z wyniku.
Nie zostałem zdublowany a to jest najważniejsze, pokonałem pięć okrążeń tyle ile miałem zrobiłem. Te zawody traktowałem bardziej jako trening przed Skandią która ma się odbyć dzień później w Olsztynie, niż jaką kolwiek rywalizacje, jechałem tak aby się nie przemęczać, gdzieś na 70% moich możliwości, stąd może taki wynik, ale nie jest tak źle. Nie przyjechałem ostatni kilka osób udało mi się wyprzedzić więc nie mam powodu do narzekań, o prawdziwym pechu może mówić Max, jak go mijałem majstrował coś przy rowerze okazało się ze łańcuch się zaklinował, stracił na naprawie 9 min ostatecznie przyjechał na 15 pozycji.

Plusy:
*Na koniec zawodów odbyło się losowanie nagród dla wszystkich uczestników zawodów.
*Organizacja lepsza w porównaniu do ubiegłego roku, widać postępy.
*Zabezpieczenie trasy, gdy ktoś nie upoważniony wchodził na trasę automatycznie został wyrzucany przez organizatorów, zaszła sytuacja gdzie weszła pani z wózkiem mimo oznakowanej trasy taśmami, ale szybko została usunięta przez jednego z organizatorów który zabezpieczał trasę.
Miłą atmosfera oraz wysoki poziom zawodów.

Minusy:
Oznakowanie trasy, gdy startowała kategoria kobieca końcowy zjazd nie został zamknięty taśmą i kilka osób źle pojechało, ale organizatorzy szybko zareagowali i zamknęli trasę taśmą.
Na zjazdach można było by ostre zakręty oznaczyć strzałkami dodatkowo, ten kto nie znał trasy mógł się naciąć kilka razy.

IMPREZA bardzo udana, miejmy nadzieje że będzie startowała coraz większa rzesza oraz miłośników kolarstwa górskiego, do zobaczenia za rok.



Kategoria ZAWODY XC


  • DST 17.50km
  • Teren 17.50km
  • Czas 00:50
  • VAVG 21.00km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Bike Tour I Edycja ul. Abrahama

Niedziela, 9 maja 2010 · dodano: 11.05.2010 | Komentarze 1

Dzisiaj miały odbyć się zawody z cyklu „ XC” pt. „BIKE TOUR I Edycja przy ul. Abrahama”, po nieoczekiwanych przesunięciach co do terminu spowodowanymi zdarzeniami losowymi. Stawiła się ponownie rekordowa ilość 207 zawodników i zawodniczek, wśród nich byli zarówno amatorzy tacy jak ja, oraz bardziej doświadczeni kolarze z klubów i grup zawodniczych.
Rejestracja poszczególnych kategorii odbywała się pół godź. przed startem każdej z poszczególnych kategorii, obyło się bez większych kolejek. Start mojej kategorii Elite zaplanowany był na godź 14:00.
Tuż przed startem ustawiłem się w drugim rzędzie, spotkałem również kolegę Tomka L. z klubu Piast Słupsk, wymieniliśmy kilka słów co do kondycji oraz trasy jaka nas miała czekać.
Nastąpił Start, wszyscy zawodnicy ruszyli z impetem aby już na początku stworzyć sobie dogodną pozycje na dość stromym (15-20% nachylenia) i stosunkowo długim (400 metrów) podjeździe który na nas czekał. Niestety nie obyło się bez przykrych niespodzianek, jeden z kolarzy przewrócił się zupełnie na początku peletonu, trzeba to nazwać nie inaczej jak pech, tym bardziej że droga była stosunkowo prosta, kilku zawodników wpadła na zawodnika i o mało nie staranowała, ja również musiałem ostro hamować, omijając zawodnika szerokim łukiem. Gdy pokonywałem pierwszy podjazd, nie chciałem zmieniać przerzutki na tzw. młynek, ponieważ stwierdziłem że traci się dość sporo na prędkości dzięki czemu spada średnia znacznie w dół, tak też robiłem do końca zawodów.
Po sporym podjeździe i rozgrzewce nastąpiła nagroda w postaci zjazdu, czyli mały odpoczynek który minął stosunkowo szybko, jeśli w ogóle to można nazwać odpoczynkiem, ponieważ to był dość niebezpieczny zjazd, na końcu czekało dość sporo korzeni, nierówności, trzeba było mocno trzymać kiere, na samym końcu zjazdu, po prawej stronie była tzw. hopka, lecz to nie była zwyczajna hopka, taka z korzeni drzew, wybijając ziemie do góry stworzyły coś mniej więcej na pozór małej góreczki. Gdy robiliśmy objazd trasy zwróciłem na to uwagę i przekazałem innym.
Dobrze ją znałem ponieważ doświadczyłem jej bliskość w poprzednim sezonie nadziewając się na nią ścinając ostro zakręt po czym nie mogłem złapać powietrza przez kilka minut.
Po zjeździe czas na następny podjazd, tym razem po małej rozgrzewce w postaci dość niezłego podjazdu, nadszedł czas na jeszcze większy, może nachylenie nie było tak duże, ale podjazd był o wiele większy niż poprzedni, jak dla mnie to najgorszy z tych trzech które mieliśmy do pokonania. Na treningu udawało się pokonać z trudem, ale dało radę. Tym razem nie było tak łatwo, spora ilość błota która czekała na nas gdzieś w połowie podjazdu to zadanie krótko mówiąc uniemożliwiało nam pokonanie podjazdu, oczywiście ci najlepsi podjeżdżali, ale tacy jak ja zwykli amatorzy nie mieli żadnych szans, ale nie tylko ja podprowadzałem rower, zostało chociaż to na pocieszenie. Traciłem na tym odcinku bardzo dużo cennego czasu gdy podprowadzałem rower. Spora ilość błota po którym trzeba było przejść zaklinowała mi bloki tak że nie mogłem się wpiąć, dopiero po jakimś czasie z wielkim trudem udawało mi się wpiąć w pedały. Przy następnym okrążeniu chciałem dobrać odpowiednią technikę która umożliwiła by mi może nie bezproblemowy przejazd ale taki żebym nie musiał się taplać w błotku. Niestety ciągle przegrywałem z przeszkodą i do końca nie dałem rady bez podejścia pokonać podjazd. Następnie czekał nas wspaniały zjazd, bez żadnych niespodzianek, stosunkowo prosty, po zjeździe dość ostry skręt w prawo i następny z podjazdów, to już trzeci, ostatni na okrążeniu który mieliśmy do pokonania, tym razem na zielonym szlaku, z małą wąską ścieżką do góry przebijając się przez korzenie, najbardziej lajtowy według mnie lecz i tutaj trzeba było mieć opracowaną specjalną technikę tak żeby koło tylnie nie zawirowało, dość ślisko było.
Niestety na drugim okrążeniu popełniłem właśnie taki błąd. Gdy podjeżdżałem koło tylnie spadło mi na korzeń, zamiast się wypiąć szybko z pedałów, zobaczyłem dwóch albo trzech zawodników pędzących w moim kierunku (ciekawe dlaczego) tak jak by chcieli mnie dogonić no i udało im sie, chciałem szybko pokonać podjazd, koło zawirowało mi w miejscu, nacisnąłem ile miałem sił na pedały jeszcze z trzy razy zawirowało, nie dało się, zbyt ślisko było żeby naprawić dość prosty błąd. Wypinając się z pedałów byłem już pod kątem, stanąłem tak że poleciałem na dół po skarpie a za mną mój rowerek, ja spadłem do połowy rower na sam dół, musiałem zejść na sam dół oraz wpiąć się na sam szczyt skarpy. Gdy wyszedłem wyprzedziło mnie trzech zawodników. Po jakimś czasie zorientowałem się że nie mam licznika, ale pomyślałem sobie musi obyć się tym razem bez niego. Bardzo dziwnie się jechało nie znając parametrów. Podłączyłem się pod dwu osobowy peleton i jechaliśmy cały czas równo koło siebie wyprzedzając się co jakiś czas. Na ostatnim okrążeniu przy ostatnim podjeździe, tam gdzie wpadłem do rowu na zielonym szlaku wyprzedziło mnie dwóch zawodników z klubu TREK, usiadłem im na kole i tak próbowałem się trzymać do samego końca. Okazało się że nie było ciężko ponieważ zostało tylko pół okrążenia, to było ostatnie kółko które musiałem pokonać ponieważ zostałem zdublowany.
KONIEC !!!
Dojechałem, żadnych strat nie poniosłem.

Co do Trasy to uważam ze to jest najlepsza Edycja ze wszystkich odcinków Bika Toura, moja ulubiona, mimo że nie wypadłem najlepiej.
Niestety pogodę mamy taką ze trudno teraz złapać formę.
Następna Edycja 3-go Lipca w Matemblewie, to jest najbardziej górzysty odcinek, serdecznie zapraszam, będzie się działo, a może znowu rekord frekfencji ?
Moim zdaniem trasa nie była stosunkowo ciężka poza jednym dość ciężkim zjazdem, trzeba było uważać na hopke oraz żeby kiera się nie wyślizdneła przypadkowo, było by nieprzyjemnie, no i ten drugi podjazd z błotkiem.
Wyniku niestety już nie poprawie, 36 miejsce jakoś mnie nie satysfakcjonuje, tym bardziej że jestem ostatni rok w Elicie.
Czas miałem lepszy niż rok temu a pozycja pogorszyła mi się aż o 10 pozycji, z roku na rok poziom rośnie i uczestników przybywa, bardzo dobrze, oby tak dalej.
Na trasie podobno było kilka wypadków, słyszałem o jednym poważnym w którym karetka była zmuszona do nie zwłocznej interwencji.

ZAPRASZAM NA KOLEJNE EDYCJE BIKE TOUR
3.07.2010 MATEMBLEWO - SANKTUARIUM










Wyniki:
Wyniki I Edycji Bike Tour


Kategoria ZAWODY XC


  • DST 24.00km
  • Teren 24.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 21.49km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB "Bike Tour" III Edycja, FINAŁ (Czyżewskiego)

Sobota, 10 października 2009 · dodano: 25.01.2010 | Komentarze 4

Dziś mają odbyć się zawody z cyklu „MTB BIKE TOUR” ostatnia III Edycja „FINAŁ”
Przyjechałem ok. godź 13:00 mała rozgrzewka z domu na dojazd (10 KM).
Na miejscu spotkałem kilku przyjaciół z Gdańskiej Ekipy Rowerowej którzy startowali nieco wcześniej niż ja, a byli to min. Olo, Sławek, Mario, Kamil.
W kategorii Elita startowałem razem z Mario, Kamilem oraz Bonem, wiedziałem że łatwo nie będzie, rywalizacja była dość zacięta, tym bardziej że finał miał rozegrać się pomiędzy mną a Bonem , stan rywalizacji po obu poprzednich edycjach wskazywał na remis 1-1. Elita miała startować o 13:50 ale została opóźniona ok. 30 min. Zbliżała się godzina Startu, zaczęliśmy trochę marznąć, pogoda nie rozpieszczała nas. Ustawiliśmy się na starcie w II rzędzie, mieliśmy całkiem niezłą pozycje wyjściową.
Nastąpił START! kurzyło się od piasku, miałem zamiar również ostro wystartować, ale coś poszło nie tak. Stanąłem w złym miejscu, pod kołami miałem uciążliwy piach którego nie mogłem się pozbyć uniemożliwiając szybkie wystartowanie.
Koło zawirowało jak szalone w miejscu. Musiałem wypiąć się z pedałów oby się nie przewrócić, dwa razy popełniłem taki sam błąd. Poczekałem aż część zawodników ruszy postawiłem rower na twardszym podłożu, wpiąłem się w pedał oraz ruszyłem do przodu. Zostałem zmuszony gonić ekipę ponieważ ruszyłem jeden z ostatnich startujących zawodników. Rywalizacja między nami będzie jeszcze bardziej zacięta, miałem bardzo złą pozycje wyjściową. Już zaraz po starcie wjeżdżało się w piękny urokliwy wąwóz gdzie czekał na nas dość techniczny podjazd z korzeniami, coś dla mnie. Na tej górce dość sporo zawodników zaczęło zwalniać, wąska droga uniemożliwiała wyprzedzanie. Gdy pokonaliśmy podjazd czekał na nas kawałek prostej by trochę odsapnąć, ale nie tak szybko w końcu to zawody „XC” nie ma obijania się, kilka metrów dalej następny podjazd, na którymś z nich mijałem Bona, zaczęła się, rywalizacja. Pędziłem ile fabryka mocy dała żeby zyskać bezpieczną przewagę oglądając się co jakiś czas czy mnie nie próbuje gonić. Po jakimś czasie dogoniłem zawodnika z klubu MTBnews usiadłem mu na kole. Jechaliśmy razem przez jakiś czas, wyprzedzając się nawzajem, ja byłem lepszy na podjazdach, on na zjazdach oraz prostej, ostatecznie udało mi się wygrać rywalizacje wyprzedzając go na jednym z podjazdów, przyciskając ostro do przodu, już do końca mnie nie dogonił, zerkałem czasem do tyłu czy czasem mnie nie goni, ale nie było widać. Kilka metrów dalej dogoniłem skromną dwu osobową grupkę zawodników którzy dysponowali podobnym zapasem sił co ja, przynajmniej tak mi się wydawało. Byli jednak za dobrzy na moje możliwości, jechałem za nimi do samego końca jeden z nich był z klubu Triada. Nie udało mi się ich wyprzedzić mimo że mijaliśmy się kilka razy. Przejechałem metę tuż za nimi. Najbardziej morderczy był dla mnie przedostatni zjazd tuż przed metą. Najpierw czekał na nas piękny zjazd gdzie można było nabrać dość solidnej prędkości, następnie podjazd bardzo techniczny ze sporą ilością korzeni oraz innymi nierównościami, gdy było się dość rozpędzonym można było prawie bez żadnego nacisku na pedały podjechać, następnie podobny zjazd i podjazd z korzeniami na takiej samej zasadzie jak poprzedni tylko że jeszcze bardziej techniczny i dłuższy. Żeby podjechać trzeba było użyć wyobraźni oraz techniki. W tym właśnie miejscu gdzieś po prawej stronie na samym szczycie był ustawiony jeden z fotoreporterów który robił nam zdjęcia. Po dwóch solidnych technicznych podjazdach, czekał na nas dość nieprzyjemny zjazd, bardzo techniczny i niebezpieczny po prostu okropny najgorszy na tych zawodach. Została umieszczona kartka z trzeba wykrzyknikami, ostrzegająca nas o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Znałem ten zjazd z treningu jaki zrobiliśmy sobie z Weroniką kilka dni przed zawodami. Był to zjazd ze sporą ilością dość dużych odstających korzeni oraz wyrwą na środku, następnie ostry skręt w prawo. Trzeba było bardzo uważać, najbardziej techniczny zjazd i najbardziej niebezpieczny, było kilka upadków na nim. Zjeżdżając zwalniałem dohamowując trochę przednim hamulcem, raz mnie tylko nieoczekiwanie wyrzuciło w prawo ale opanowałem rumaka i pojechałem dalej. Na zjazdach traciłem bardzo dużo czasu, nadrabiałem jedynie na podjazdach. Muszę popracować nad tym technicznym fragmentem kolarskiego rzemiosła. Na trzecim podjeździe zaczęły szwankować mi już przerzutki, łańcuch wirował z jednego przełożenia na drugi. Zacząłem kręcić przy manetce naprężając linkę, pomogło. Był również dość fajny wąski singelek można było rozwinąć solidną prędkość, następnie żeby nie było za łatwo ostry podjazd, oraz mega niebezpieczny zjazd z hopką na końcu, również trzeba było uważać na takie pułapki. Nareszcie meta, dojechałem totalnie zdyszany, na Maratonie w Gdyni nie byłem tak zmęczony mimo że przejechałem dystans GIGA (90 KM), jadąc praktycznie bez picia. Impreza bardzo fajna, organizatorzy wiedzieli co robią, trasa piękna godna finału, ciężka technicznie wymagająca czasem niezwykłych umiejętności technicznych. Gdy przyjechałem na metę poczekałem chwile na przyjaciół. Okazało się że z naszej Ekipy jako pierwszy przekroczyłem linię mety. Wymieniliśmy się wrażeniami z trasy oraz przedyskutowaliśmy poziom odbywających się zawodów po czym każdy rozstał się, i pojechał w swoją stronę.

Podsumowanie:

ogólnie trasę uważam za najbardziej techniczną ze wszystkich odbytych już Edycji, ale tego można było się spodziewać, w końcu był to Finał, dwa podjazdy gdzie można było się zmęczyć, dwa bardzo niebezpieczne zjazdy, ogólnie, bardzo dużo korzeni, nierówności na trasie. Na moim sztywniaku zacząłem to odczuwać, po ostatecznej gonitwie zostałem sklasyfikowany na 26 pozycji czyli nie najgorzej. Za rok będzie trzeba poprawić wyniki
Do zobaczenia na następnych zawodach.

Wyniki są dostępne pod linkiem:
BIKE TOUR III EDYCJA FINAŁ


Kategoria ZAWODY XC


  • DST 17.50km
  • Teren 17.50km
  • Czas 00:58
  • VAVG 18.10km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB "Bike Tour" II Edycja, Abrahama

Sobota, 20 czerwca 2009 · dodano: 24.01.2010 | Komentarze 0

20 czerwca odbyła się druga edycja zawodów MTB Bike Tour w Gdańsku. Na starcie stanęło jeszcze więcej zawodników i zawodniczek niż podczas pierwszej tegorocznej edycji. Zapowiadała się ostra rywalizacja, a trasa łatwa nie była.
Trasa drugiej edycji MTB Bike Tour Gdańsk została wytyczona w Trójmiejskim TPK we Wrzeszczu, począwszy od ul. Abrahama, gdzie znajdowało się również biuro zapisów. Tu również przed startem spotkałem wielu przyjaciół m.in. z Gdańskiej Ekipy Rowerowej, którzy podobnie jak ja zamierzali wziąć udział w zawodach. W imprezie wzięło udział 38 klubów i grup zawodniczych oraz cała masa amatorów takich jak ja, Bono, Darek, Olo, Sławek oraz Mietek, co świadczy również o poziomie w zawodach. Impreza rozpoczęła się o godz. 11:00 startem najmłodszej kategorii. Osobiście należę do Elity dlatego do startu miałem jeszcze trochę czasu, dlatego udałem się na małą rozgrzewkę. Pogoda była nie najlepsza, dlatego najlepiej było nie stać w miejscu zbyt długo.
Przed godziną 14, nastąpił START naszej kategorii. Ruszyliśmy... przyjmując na twarz warstwę kurzu. Chciałem przyspieszyć, ale nie mogłem się wpiąć w pedał. W tym czasie, wyprzedziła mnie duża gromadka bikerów, wraz z Bonem na czele. Na rozgrzewkę czekał nas spory ostry podjazd. Początkowo jechałem na środkowym blacie cisnąc do połowy podjazdu, później zrzuciłem na najmniejszy bo nie dawałem rady. Bono poszedł do przodu jak petarda, ja trzymałem się jego koła z tyłu. Po pierwszym podjeździe znanym ze Skandi stwierdziłem, że łatwo nie będzie, ledwo żywy podjechałem sapiąc jak parowóz, a to dopiero był początek. Mieliśmy do pokonania siedem kółek, bo tyle miała Elita. Na początku wiedziałem, że to jest nie realne. Max pięć na tyle było nas amatorów stać. Po dość wyczerpującym wysiłku, na którym straciliśmy sporo sił czekał nas spory zjazd, trzeba było uważać, był rów na środku, w który można było wpaść z niezłą prędkością. Ja jechałem 45 km/h zerkając szybko na licznik, ale po zjeździe trzeba było hamować i ostry zakręt w prawo oraz następna wyczerpująca górka, na której pod koniec się dwa razy poślizgnąłem i nie dałem rady podjechać. Widziałem, że Bono tak samo jak ja poślizgnął się, a ja popełniałem jego błędy. Następnie trochę prostej z korzeniami i różnego rodzaju nierównościami, ostry skręt w prawo i ostro w dół, czekała na nas bardzo wąska ścieżka wypełniona dziurami, rozkopami, korzeniami, można było bardzo łatwo zobaczyć orła cień. O włos byłem od czołowego zderzenia z drzewem, ale udało mi się wyminąć, brakowało dosłownie milimetry, nawet lekko kierownicą otarłem. Rywalizacja z Bonem była zacięta, Bono był górą na podjazdach, ja nadrabiałem na zjazdach oraz na prostej, tak się wymienialiśmy, co jakiś czas, aż w końcu pod sam koniec wyścigu zrobiłem coś, co było kwestią czasu... Nie miałem żadnej amortyzacji i czułem każdą dziurę, pecha miałem, że to się stało pod koniec, totalna klęska. Ścinając zakręt, nie zauważyłem wystającej niczym skocznia koleiny, w ostatniej chwili zauważyłem ze coś jest nie tak, było już jednak za późno. Zbyt duża prędkość uniemożliwiła mi manewru ominięcia i zaliczyłem ostrą glebę. Wszystko zdarzyło się tak szybko, że nie wiedziałem jak zareagować, najgorsze, że nie mogłem oddechu złapać. Chciałem wsiąść szybko na rower i jechać, ale zatrzymał mnie brak tchu, myślałem, że to już koniec. Bono w tym momencie mnie zgubił cisnąć ostro do przodu. Wyprzedziła mnie również grupka sześciu, lub więcej, rowerzystów. Na zakręcie stała dziewczyna dbająca o bezpieczeństwo zawodników, trochę porozmawiałem z nią: pytała czy nic mi nie jest, może wezwać karetkę itp. Ja mówiłem, że wszystko jest w porządku i że zaraz przejdzie. Byłem skulony trzymając się w okolicach żebra. Myślałem, że krew leci mi z głowy, ale po ściągnięciu kasku, okazało się że to tylko pęknięta warga. Jak już pozbierałem się do kupy wsiadłem na rower by jechać dalej, a tu w momencie naciśnięcia na pedały spadł mi łańcuch... jak mieć pecha to go mieć pod koniec! Szybko zmieniłem przełożenie nałożyłem na zębatkę, przeciągnąłem i było git. Podziękowałem dziewczynie za troskę i pojechałem, na koniec powiedziała jeszcze mi ze trudną mamy trasę i bardzo dużo wypadków było, dwie osoby musiała karetka zabierać z trasy, coś poważniejszego. Dojechałem do końca, straciłem rachubę, które to już kółko chciałem jechać dalej, ale to niestety był koniec. Na mecie spotkałem Mietka, Sławka, Bona zrobiliśmy kilka wspólnych fotek, podzieliliśmy się wrażeniami, co do trasy oraz poziomu, po czym każdy pognał w swoją stronę. Jadąc na korbie 48z pokonywanie ostrych podjazdów stało się kłopotliwe, będę musiał pomyśleć nad zmianą tarczy pierwszej i drugiej na 22 i 32z.

Podsumowanie

Startując na piątych zawodach z rzędu tydzień po tygodniu odczuwałem już zmęczenie, wiedziałem że będzie mi bardzo ciężko, stopień trudności trasy oceniam za trudy w skali 1-10 dałbym 7,5. Osiągnąłem średnia prędkość jazdy na trasie 18 km/h porównując do Sławka, który miał ponad 20 to jest marny wynik, może się poprawie w III edycji, która odbędzie się 10 października w Gdańsku ul. Czyżewskiego. Tydzień temu brałem udział w Family Cup było o wiele gorzej, jeśli chodzi o poziom, tam osiągnąłem średnią ok. 14 km/h. Startując w zawodach miałem na celu zrobić pięć okrążeń i dojechać cały do mety, co zostało zrealizowane, biorąc udział w zawodach chodzi mi głównie o zabawę, niż jakąkolwiek rywalizację. Liczy się dobra zabawa, a czasem lepiej zwolnić zostać wyprzedzonym niż ma się coś stać. Ale niestety upadków się nie przewidzi, są nieprzewidywalne.

Wyniki dostępne są pod linkiem:
BIKE TOUR II Edycja


Kategoria ZAWODY XC


  • DST 12.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 00:51
  • VAVG 14.12km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

"FAMILY CUP” 2009 – XIV AMATORSKIE MISTRZOSTWA POLSKI W KOLARSTWIE GÓRSKIM

Niedziela, 14 czerwca 2009 · dodano: 25.01.2010 | Komentarze 0

14 Czerwca odbyły się zawody pt. „FAMILY CUP” 2009 – XIV AMATORSKIE MISTRZOSTWA POLSKI W KOLARSTWIE GÓRSKIM, rozgrywanych w różnych rejonach województw, tym razem padło na woj. Pomorskie. Start został zaplanowany w Sopocie na „Łysej Górze”. Dzień wcześniej zacząłem poważnie zastanawiać się nad zmianą opon, ze względu na intensywne opady deszczu za oknem jakie miało to miejsce dzień przed zawodami, nie chciałem aby sytuacja ze Skandi powtórzyła się gdzie mieliśmy przyjemność jechać praktycznie cały czas w błocie. Zdecydowałem się na założenie opon firmy Continental 2,4 druty. Miałem do wyboru albo postawić na szybkość, zwinność albo przyczepność co za tym idzie waga dość wygórowana waga (850 gr/szt). Co się później okazało wybór nie był dobrym pomysłem. Na zawodach miałem do pokonania dystans 16 km czyli 4 kółka po 4 km. Na pierwszy rzut oka mogło by się wydawać, że dystans jest śmiesznie mały, ale to tylko pozory, w końcu to zawody „XC” trasa może być bardzo ciężka, techniczna. Było tak też i tym razem. Gdy dojechałem na ustalone miejsce startu zawodów ukazała się moim oczom mega kolejka na zapisy. Wpisowe załatwiłem w tygodniu w Biurze Zawodów żeby mieć z głowy, przynajmniej wpisowe, które wynosiły 15 zł został mi jedynie Lekarz który był na miejscu zawodów i badał zawodników czy są zdrowi, bez jego zezwolenia zawodnik nie mógł by wystartować oraz wpłata kaucji w wysokości 50 zł lub zostawienie dokumentu tożsamości w zamian za otrzymanego chipa który komputerowo mierzył czas zawodnika. Na miejscu spotkałem Zibiego który czekał już ustawiony w kolejce przede mną oraz Sławka i Wieśka którzy przyjechali kibicować nam, miło z ich strony. Family Cup start podzielony był tak samo jak w Bike Tour według ustalonej kategorii, tylko że trochę inaczej wiekowo, miałem okazje pierwszy raz startować w zawodach jako „Senior”. Lata lecą, czułem się nieco dziwnie. Jak to bywa w zawodach „XC” jako pierwsi startowali najmłodsi, czekając na ostatniego zawodnika który dojedzie do mety puszczali następną kategorie itd. Przy Starcie była sprawdzana dość dokładnie lista obecności uczestników. Moja kategoria startowała coś koło godziny 14:00 była to kategoria „Senior” przedział wiekowy 24-34 lat razem z kategorią tzw. „Orlicy” 19-23 lata. W Pierwszej kolejności Startowali Seniorzy tacy jak ja po upływie 30 sek. Dopiero Orlicy.
Nastąpił START: (strzał z pistoletu) huk „wielkie BUM” ruszyli, na początek była do pokonania na pozór niegroźnie wyglądająca górka, ale przeważnie pozory mylą, tak też było i tym razem, czym dalej tym bardziej stromo. Przerzutkę miałem na tzw. blacie, musiałem nieco opuścić strunę przynajmniej na środkowy. Daje ile sił mam w nogach, ale zaczynam przy tym sapać, jak lokomotywa, odczuwam prawdopodobnie ogromną wagę opon, nie dałem rady jestem zmuszony wrzucić na młynek. Podjechałem z wielkim wysiłkiem, a to dopiero początek, będę musiał podjechać jeszcze co najmniej z trzy razy. Spora ilość zawodników zdążyła mnie wyprzedzić. Następnie trochę prostej skręt no i był kawałek ze sporą ilością błota. Następnie ostry zjazd z górki kilka zawijasów, przy których można było rozwinąć dość niezłą prędkość, trzeba było uważać tylko żeby nie wypaść z trasy, mogło by się źle skończyć. Kilka metrów dalej podjazd, który był dość wymagający, trzeba było ostro się natrudzić żeby go pokonać, tym razem dużo gorszy niż ten co na początku, duża ilość błota niektórym to uniemożliwiała, był jeden tylko sposób na pokonanie przeszkody, trzeba było łukiem wjechać na lewą stronę skarpy, kawałek prosto wzdłuż oddzielającej taśmy, gdy skarpa się skończyła ostry zjazd w dół wtapiając się nieco w błoto ostro przy tym piłując. Pokonałem bez większych problemów, następnie bardzo długi zjazd z wąskimi leśnymi duktami. Po lewej stronie ukazywał się dość długi spad, przy zakręcie trzeba było uważać oby nie utracić przyczepności, można było by w tym momencie ostro fiknąć. Jadąc 30 km trzymając rękę na hamulcu, nie miałem zamiaru znaleźć się na wylocie, było by nieprzyjemnie, kontuzja murowana. Następnie długi podjazd, opona miejscami wirowała w miejscu, niczym z torów żużlowych, ale szło do góry. Pokonałem największą błotnistą trasę na tej oto trasie, kilka metrów dalej skręt w prawo następnie ostry techniczny zjazd z korzeniami. Było dość ślisko. Rumaka zaczęło zarzucać, ostry skręt w lewo no i drzewo, na którym można było się dość łatwo znaleźć. Stał przy nim jeden z organizatorów krzycząc ostrożnie. Został jedynie zjazd z łysej z prędkością 40-45 km/h również na wybojach miejscami. Na jednym z zakrętów stał harcerz który miał za zadanie kierować ruchem, po jakimś czasie przyszło kilku jego kompanów zasłaniając oznakowanie, rozpędzony chciałem jechać prosto. Krzykną że nie tędy, było już za późno, próbowałem zredukować bieg ale górka nie pozwoliła po czym spadł łańcuch i się zaklinował. Straciłem jakieś 2 min zanim naprawiłem usterkę. Po dojechaniu na metę każdy z uczestników wyciągał los, każdy los coś wygrywał, ja wylosowałem Kask, to była najlepsza nagroda tego dnia, każdy z uczestników dostał również paczkę żelków.

Podsumowując:

Trasa wyścigu bardzo wymagająca, ciężka techniczna, dość spore podjazdy do pokonania dały ostro w kość. Debiut w Family Cup uważam za udany, ostatecznie zająłem 21 miejsce, zostałem raz zdublowany. Cieszę się że popularność Kolarstwa Górskiego MTB rośnie, tym bardziej że każdy uczestnik dostaje jakąś pamiątkę. Zawsze jakaś zachęta. Zawody są toczone w radosnej, przyjaznej atmosferze a to jest najważniejsze podczas zawodów, żeby spędzać miło czas.

Wyniki dostępne są pod linkiem:
Family Cup 2009


Kategoria ZAWODY XC