Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
  • DST 42.20km
  • Teren 42.20km
  • Czas 03:54
  • VAVG 5:32min/km
  • Aktywność Bieganie

IV Bałtycki Maraton Brzegiem Morza

Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 23.09.2013 | Komentarze 0

Dla upamiętnienia 95. Rocznicy powstania Ligi Morskiej i Rzecznej, Miasto Jastarnia, Miasto Władysławowo, Związek Miast i Gmin Morskich, Liga Morska i Rzeczna oraz Urząd Morski w Gdyni organizują IV Bałtycki Maraton Brzegiem Morza.
Jest to Maraton przełajowy (bieg tylko po plaży), moim zdaniem jeden z najtrudniejszych Maratonów, nigdy nie biegałem po piasku ale chciałem spróbować swoich sił.
Z relacji kolegów którzy brali udział w biegach przełajowych na 5 km, jest to bardzo morderczy bieg a nie wyobrażali sobie by biec 42 km, mnie to jednak nie zniechęciło.

Gdy sprawdzałem pogodę w dniu kiedy miał odbyć się bieg strasznie zniechęcała, ogromne wykresy deszczowe za oknem szaro, pochmurno, tak po prostu ni jak.
Do Jastarni pojechałem pociągiem, było to bliżej dworca niż się tego spodziewałem, na spokojnie spakowałem rzeczy do depozytu, przebrałem się i poszedłem w stronę plaży gdzie miał się odbyć wyścig. Nie wiedziałem jeszcze jak będę biegł czy w butach czy bez, więc przebiegłem się kawałek w obu wariantach, zdecydowałem się biec na bosaka, zdecydowanie lepiej, buty jak namokną albo jak wleci piasek może być bardzo uciążliwe, podziwiam tych co tak biegli.

Start zaplanowany był na godz. 9:00 lecz jeszcze przedmowa przed startem, trochę się opóźniło.
Pół godziny przed startem strasznie się rozpadało, wszyscy schowaliśmy się do namiotu, nie liczni zaczęli rozgrzewkę w kurtkach foliowych by za bardzo nie zmoknąć.
Gdy kazali nam się już ustawiać na linię startu deszcz nagle przestał padać, jak na zawołanie, ale nadal było bardzo pochmurno.

No i buum Strzał z Pistoletu który sygnalizował rozpoczęcie Maratonu.
Już jeden maraton miałem zaliczony, był to Maraton Solidarności wiec wiedziałem na co się porywam, był to bardzo nie udany niestety ale wiedziałem jak już się do tego zabrać, bogatszy o jedno doświadczenie, tam początek przeszarżowałem drugą połowę po prostu spuchłem, szkolne błędy, tutaj chciałem odwrotnie.
Początek biegliśmy plażą w stronę Juraty później nawrotka po 2 km i do Władysławowa, tam też nawrotka i spowrotem do Jastarni gdzie znajdowała się meta.
Start był w najgłębszym piasku, każdy wystartował ile miał sił w nogach by zająć dobrą pozycje tuż przy brzegu.
Początek chciałem bardzo spokojnie, leciałem swoim tempem, lecz po kilku minutach poczułem że za wolno i zacząłem przyspieszać, skakałem z pleców na plecy by złapać kogoś i biec równym tempem, po nawrotce udało mi się dogonić dwu osobową ekipę, ale musiałem dogonić sprintem troche, widziałem ze to jest moje tempo i staraliśmy się biec mniej więcej razem. Duże trudności mogły stanowić budowy z piasku, zamków, fortecy, przebiegając były wykopane dziury czasem dość głębokie i można było wpaść wybijając biegacza z rytmu, drugim utrudnieniem były omijanie drewnianych belek, ja starałem się skakać ale miejscami były tak wysokie że trzeba było na około obejść, w pewnym miejscu były rozsypane takie większe kamyczki to również nie należało do przyjemnych rzeczy.
Po 15 km zacząłem biec już sam, koledzy zostali w punkcie regeneracyjnym by się napoić i zjeść trochę węgli. Gdy mijałem 20 KM dostałem nagle takiej mocy, zacząłem jeszcze bardziej przyspieszać, dotychczas biegłem takim tempem by się za bardzo nie zmęczyć.
Po 25 KM już nadszedł czas na przyspieszenia tak też zrobiłem, po nawrotce w Juracie było widać ile osób jest za mną a prawie nikt mnie nie wyprzedzał od tego czasu, byłem dobrej myśli o całkiem niezły wynik, (przy każdej z tych nawrotek spisywali numery mimo że posiadaliśmy chipy)
Gdy ukazał się napis 30 km miałem w głowie tekst ze prawdziwy maraton zaczyna się dopiero na 30-35 km, coś w tym jest, ja nie czuje zmęczenia czyli jest bardzo dobrze, jedynie co to zaczęły mnie boleć nogi, już nie mogłem ze śródstopia jedynie z pięty, ale tak mi mówili przed startem obtarcia na takim dystansie musza być, nie ma lekko.
Jak zaczęło boleć to po prostu zacząłem biec jeszcze szybciej nie patrząc przed siebie tylko pod nogi bardziej, wiem ze się nie powinno ale tak mi lepiej było, czasem piasek się wtapiał w noge, następne utrudnienie, no i mijanka zawodników, czasem nie wiedziałem w którą stronę mam odbić. Najgorszy był dla mnie napis 38 km tak bardzo się męczyłem już ledwo żyłem, obliczałem w głowie już ile czasu biegne 5 km i ile mogę się jeszcze tu pomęczyć, próbowałem jeszcze wycisnąć ile się da mijałem zawodników jak by byli jacyś wykończeni.
Gdzieś w oddali widze jeszcze jednego ludka i myśle sobie jak jest jeszcze szansa by go dogonić czemu by nie spróbować, chociaż szansa nie wielka, dawałem w granicach 10-20% że może mi się udać, ale czuje że się oddala, biegłem równym tempem, lecz po pe wnym czasie zdaje mi się ze jak by trochę zaczął zwalniać, albo to ja tak przyspieszyłem, sam już nie wiem, na jedym z punktów reg zatrzymał się dłużej by się napić, ja tylko na chwile, zyskałem kilka cennych sekund.
Zaczynam rozpoznawać znane miejsca, w głowie chodzi mi po głowie to już chyba meta, ale do mety jeszcze jakieś 3 km, momentami zacząłem odpuszczać gonitwę by nie przesadzić, myślałem ze już się nie uda, przestałem patrzeć przed siebie i uświadomiłem sobie ze mi się to nie uda, byle by dobiec i ukończyć tan Maraton.
Myślami starałem być gdzie indziej ale nie zapominając o biegu, biegłem po prostu swoje tak jak potrafiłem, po chwili spojrzałem ze dzieli nas już nie wielka odległość, przyspieszyłem sprintem, byłem już na plecach, widziałem w oddali wielki balon z napisem Meta, nie wyprzedzałem, poczekałem gdy tylko wbiegniemy na głębszy piasek, wtedy właśnie się zrównaliśmy, komentator ostro nas jeszcze dusił by dać z siebie jeszcze trochę, krzyczał ze coś tam co to za walka, jeszcze mamy dwóch finiszujących, to jak walka pokoleń, tyle co zrozumiałem, odstawiłem pana przekraczając metę na 22 pozycji co dało mi w kategorii dość nieoczekiwane 3 miejsce.
Po Maratonie można było skorzystać z masażu na miejscu
Na dekoracje trzeba było się udać do Nowego Portu niestety
Tam też był posiłek regeneracyjny, medal otrzymany po ukończeniu biegu to była taka przepustka, mieliśmy wszystko za darmo, piwo, ciastka, soki, zupy, karkówka z grila
Za rok na pewno też wystartuje tylko już się przygotuje, teraz startowałem bez przygotowania pierwszy mój bieg po plaży, spróbuje obronić trzecie miejsce o ile się uda.
Impreza świetnie zorganizowana, co roku startuje coraz więcej osób.
W bieżącym roku brało udział 150 osób lecz zmieściło się w limicie 7 h tylko 96 osób co oznacza że wcale nie jest łatwo, tam nie ma górek, zbiegów, cały czas płasko i piasek.
Impreza godna polecenia !!! świetna atmosfera
Dziękuję tym co trzymali za m nie kciuki, bez was bym nie dał rady

Wyniki



Kategoria BIEGI



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa enieo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]