Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrHabaj z miasteczka GDYNIA. Mam przejechane 7858.00 kilometrów w tym 4578.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.96 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 20914 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrHabaj.bikestats.pl
  • DST 44.00km
  • Teren 44.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 25.63km/h
  • Sprzęt B1 DRONE
  • Aktywność Jazda na rowerze

VII Leśny Maraton Rowerowy

Sobota, 15 maja 2010 · dodano: 16.05.2010 | Komentarze 5

W dniu dzisiejszym miał odbyć się Edukacyjny Festyn Leśny przy Leśniczówce Kępino.
Na Festynie były przewidziane takie atrakcje jak:
· Turniej wiedzy leśnej dla dzieci
· VII Leśny Maraton Rowerowy
· Zawody Konne
Ponadto przewidziane były różne gry oraz zabawy.

Mnie interesował szczególnie Maraton Rowerowy organizowany przez Nadleśnictwo Wejherowo. Dzień przed zawodami ostro padał deszcz, obudził mnie o 3 nad ranem, domyślałem się co może nas czekać na trasie. W poprzednim sezonie 07.06.2009 w podobnych warunkach rozegrana została Skandia Maraton w Gdańsku Oliwi.
Domyślałem się co może nas spotkać. Moim minusem było to że startowałem w Wejherowie po raz pierwszy, nie znając przebiegu trasy.
Dojazd do Wejherowa zaplanowałem SKM-ką odjeżdżającą ze stacji Gdańsk Wrzeszcz o godz. 7:07 ja wsiadałem dopiero w Gdyni Głównej o godz. 7:35 następnie dojazd do Kępina na kołach. Mieliśmy małą 7 km rozgrzewkę. W Pociągu SKM spotkałem Grzesia, Marcina, oraz Weronikę później dosiadł się do nas również Robert.
Rano już dość mocno padało aura nie nastawiała nas optymistycznie co do warunków pogodowych, ale mimo to humorki dopisywały, nie obyło się bez śmiechów oraz żarcików. Wiadomo że na rower każda pogoda jest dobra, wystarczy tylko odpowiednio się ubrać.
Na Starcie byliśmy ok. godz. 9:00 wystarczyło tylko podać swoje imię i nazwisko, opłacić wpisowe w wysokości 20 zł. Zgłoszenia uczestników tym razem były przyjmowane przez Internet, trzeba było podać swoje imię i nazwisko oraz rocznik.
Gdy nadchodziła godzina startu coraz mniej padało aż w końcu zła aura powiedziała dość tego i poszła gnębić kogoś innego, ale nam to nie przeszkadzało.
Start wyścigu był zaplanowany na godz. 10:00
Przed startem doszło do zabawnej sytuacji, jeden z zawodników „Piast Słupsk” urwał się kawałek do przodu, możliwe że z zamiarem zmiany przełożenia, gdy został przywołany przez sędziego zrobił tak niefortunnie nawrót po czym poczuł niezwłoczne przyciąganie ziemskie, nie mógł zapanować nad siłą wyższą. Ta sytuacja spodobała się zawodnikom tak że poleciały gorące oklaski. Po krótkiej chwili zawodnik szybko wrócił na linie startu.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ta sytuacja pokazała tylko innym uczestnikom maratonu jak śliska jest nawierzchnia, trzeba bardzo uważać, tym bardziej że początek maratonu przebiegał 6-cio km odcinkiem asfaltu gdzie prędkości dochodzą do 50 km/h. Podobnie było na Maratonie w Kadynach, wiedziałem na co mam się przygotować.
Ja byłem ustawiony gdzieś w czwartej kolumnie.
Nagle słychać strzał z pistoletu sędziego, to sygnał że nastąpił start.
Wszyscy zawodnicy ruszyli z impetem ostro do przodu, byłem ustawiony gdzieś po lewej stronie kolumny, jechaliśmy na początek 47 km/h gdy dochodziło do zakrętów zwalnialiśmy do 35 km/h. Ciężko było kogokolwiek wyprzedzać, ale można było się pokusić, trzeba było być bardzo ostrożnym przy tym niebezpiecznym manewrze, tak aby się nie poślizgnąć na liściach które leżały na krawędziach asfaltu. Ja miałem okazje doświadczyć tego kilka razy przy wyprzedzaniu. Zarzuciło mnie trzy-cztery razy gdy prędkość sięgała ok. 45 km/h.
Na początku czułem się jak na maratonie szosowym jadąc w ściśniętej kolumnie kolarzy równym tempem, wyprzedzałem tylko po bokach ostrożnie, gdy była tylko na to okazja (dziura w kolumnie). Z opowiadań zawodników wiedziałem, że trasa jest płaska co za tym idzie dość spora prędkość. Obawiałem się że na jakimś błotnistym, śliskim odcinku moje oponki mogą nie wyrobić za czym idzie dość nie przyjemna gleba. Gdy kilka razy zarzuciło mnie na liściach jadąc asfaltem ok. 40 km/h zjechałem bardziej na środek, tam było bardziej bezpiecznie.
Wiedziałem że na tym Maratonie nie będzie dość dobrych kolarzy z klubu „TREK” ponieważ mają jakieś inne mistrzostwa, więc szansa na zajęcie lepszego miejsca wzrosła. Lecz nie oznaczało to że będzie łatwiej walczyć o dobre miejsce.
Występowali zawodnicy z takich doświadczonych klubów jak:
· Baszta Bytów
· Flota Gdynia
· Piast Słupsk
· Cartuzia
· MTBnews, i inne

Tępo peletonu nadawał Daniel Formela (Flota Gdynia) oraz Tobiasz Kulikowski (Selle Italia Bikeworld.pl) co zaowocowało szybkiemu rozerwaniu się peletonu po kilkunastu metrach po wjeździe do lasu. Po kilku km jadąc lasem widziałem jak leży dwóch kolarzy gdzieś na poboczu, doszło do dość niebezpiecznej kraksy w której brał udział min, Tomasz Lipiński (Piast Słupsk). Gdy mijałem powiedział tylko że po zawodach, ale się szybko pozbierał. Jadąc z 5 min stratą oraz z kontuzją ręki, pojechał na dystans GIGA 66 KM i zajął 7 miejsce wyprzedzając min. mnie pod koniec drugiej pętli.
Na trasie dochodziło do dość częstych upadków zawodników czego się bardzo obawiałem, trasa była niebezpiecznie śliska, minąłem ok. 10 osób którzy doświadczyli na czym polega siła przyciągania ziemskiego. Trasa ogólnie bardzo błotnista, dostrzegłem trzy podjazdy, z czego na jednym można było się dość znacznie zmęczyć, pokonując podjazd musiałem zejść na pół-blat, prędkość nie większa niż 15 km/h, co spowodowane było dość sporą ilością błota.
Na pierwszym okrążeniu próbowałem dotrzymywać tępa czołówce, ale było bardzo ciężko więc odpuściłem, jechałem gdzieś w drugiej dziesiątce. Zupełnie na początku próbowałem dotrzymać tępa zawodnikowi Cartuzi, raz przed nim raz za nim, wymienialiśmy się co jakiś czas, nagle ostry skręt w prawo, podjazd dość błotnisty, trzeba było pokonać na pół blacie. Po chwili kawałeczek prostej gdzie utrzymywało się prędkość do 28 km/h, zjazd i znowu podjazd, taki z dość niezłym błotkiem. Jadąc wąską ścieżką zarzuciło mnie dość ostro w prawo, tak że wyrzuciło mnie kompletnie z drogi na pobocze, musiałem się wypiąć z pedałów a następnie ustawić rower na właściwy tor po czym ruszyć. Straciłem w ten sposób kilka cennych sekund, ale nikt mnie nie wyprzedził. Na poprzednim podjeździe wypracowałem sobie dość niezłą przewagę dzięki czemu nikt nie zdołał mnie dogonić przy tym niby banalnym błędzie. Szybko wpiąłem się w SPD i ruszyłem. Jechałem ile sił miałem w korbie, nie patrząc czy kałuża czy też nie, błoto nie błoto, miejscami trzeba było głowę pochylać na dół przy kierownicy żeby błoto nie chlapało po oczach. Gdy miałem za sobą połowę pierwszego okrążenia musiałem ściągnąć okulary i schować do tylniej kiszonki w koszulce. Nic nie widziałem. Okazało się że to bardzo dobry wybór, od razu poprawiła się widoczność.
Mniej więcej w połowie pierwszej pętli wyprzedził mnie czteroosobowy peleton składający się min z zawodników Baszty Bytów, od tej pory próbowałem trzymać równe tępo tuż za nimi. Pierwsze okrążenia zrobiliśmy ze stratą do ścisłej czołówki 3 minuty, to całkiem niezły wynik. Na drugiej pętli już nie było tak kolorowo, miejscami zaczęło brakować sił. Gdy czekał na nas asfaltowy odcinek mieliśmy w polu widzenia peleton, próbowaliśmy przyspieszać, zmieniając się co chwile, jechaliśmy z prędkością 45 km/h.
Niestety praca na marne, nie udało się, byli zbyt dobrzy.
Na jednym ze skrzyżowań asfaltowych wyłożyłem się, kilka chwil przed tym zdarzeniem uratowałem się przed upadkiem ale tym razem nie opanowałem sprzętu.
Dość ostry zakręt, miałem na liczniku ok. 35 km/h zarzuciło mnie na dość błotnistym odcinku w prawo, następnie w lewo, po czym ponownie, miałem tyle szczęścia że upadłem na prawą część krawędzi, tam gdzie było dość miękko, zaryłem jedynie ręką oraz głową o asfalt. Nastąpił dość głośny huk, tak jak by ktoś kamieniem rzucił, ja zobaczyłem przez chwilę gwiazdy. Zawodnik który jechał ze mną w peletonie zapytał czy wszystko jest w porządku, odpowiedziałem głośno że spoko. Szybko się pozbierałem i pojechałem dalej. Rower na szczęście cały bez żadnych strat. Trochę miałem problem z ruszeniem ponieważ łańcuch spadł mi na pół blat. Po chwili opanowałem sytuacje. W ten sposób straciłem ok. 15-20 sek. Patrzałem do tyłu żeby nikt mnie nie wyprzedził, ale długo nikogo nie było, także przewaga którą wypracowaliśmy była ogromna. Po kilku minutach dogoniłem kolegę i znowu jechaliśmy razem, ale tylko przez jakiś czas. Sił było coraz mniej, ta trasa mimo że jest bardzo łatwa, w tą pogodę okazała się dość ciężka. Kilka łyków z bidonu żeby dodać energii na następne kilometry i szpula. Jechaliśmy tyle ile mieliśmy sił w nogach, ale końcówkę odpuściłem sobie jakieś 5 km przed metą. Wyprzedził mnie również Tomek Lipiński (Piast Słupsk) który doznał urazu po dość nieprzyjemnej stłuczce, ale postanowił walczyć do końca. Odcinki leśne były miejscami bardzo rozjeżdżone, błotniste, rower zarzucało raz w prawo, raz w lewo, trzeba było uważać. Drugie utrudnienie to dość spora ilość wody, kałuż, ja przez nie ostro przejeżdżałem nie tracąc cennych sekund tym bardziej że widziałem kilku zawodników za sobą, musiałem ostro cisnąć oby nie stracić pozycji.
Sił było coraz mniej lecz starałem się utrzymać mniej więcej równe tępo w granicach 25-28 km/h. Do końca zawodów nie wyprzedzili mnie.
Na końcu drugiej pętli sędziowie pytali gdzie jadę czy na dystans MEGA (2 pętle) co oznaczało koniec wyścigu czy na dystans GIGA (3 pętle), ale żeby pojechać na pętle GIGA trzeba było spełnić jeden warunek, dwie pierwsze pętle trzeba było pokonać z czasem nie większym niż 3 h. Ja ten warunek spełniłem ale nie zamierzałem jechać na GIGA. Krzyknąłem tylko że koniec. pokierowali mną żebym prosto pojechał do Mety. Spisali numerek i podziękowali za wyścig.

Brałem pierwszy raz udział w tym wyścigu i jestem całkiem mile zaskoczony, bardzo fajna impreza, trasa wyśmienita, bardzo fajna atmosfera, urozmaicona trasa, może to nie jest maraton typowo górski, miejscami przypominający sprint, ale mimo to warto wziąść w nim udział. Tereny bardzo ładne.
Na koniec wyścigu można było wymienić nr. Startowy na posiłek regeneracyjny.
Mimo panującej kiepskiej aury pogodowej na start stawiło się łącznie ok.140 osób.
Impreza godna polecenia.

Trzeba pamiętać o tym że w trakcie wyścigu nie ma punktów regeneracyjnych, także trzeba się zabezpieczyć w wystarczającą ilość płynów energetycznych podczas maratonu.
Na koniec zawodów w czasie dekoracji która była o godz. 15:00 odbyło się losowanie nagród. Główną nagrodą był rower górski firmy „KROSS” ufundowany przez sklep „Prosport” w Wejherowie, a dla najlepszego uczestnika w zawodach Sołtys wsi Kępino ofiarował bon w wysokości 200 zł do realizacji w sklepie Prosport.

w Kat zająłem 11 miejsce na 39 zawodników, całkiem nieźle.
W Kat Open 12 na 94 zawodników.

Z wyników jestem zadowolony ale za rok będę chciał poprawić.
Do zobaczenia na następnym wyścigu.

Wyniki:
VII Leśny Maraton Rowerowy





Kategoria MARATONY MTB



Komentarze
Kulek
| 17:37 środa, 19 maja 2010 | linkuj też byłem :)) sporo błota było ...
geemax
| 07:05 poniedziałek, 17 maja 2010 | linkuj u mnie była błotna masakra i dodatkowo peeling ze żwirku. Pioter gratki, nie moglem Cie dogonić. Dobrze że jeszcze pojechałem na zimowym napędzie...
Dzięki wszystkim za super fajną zabawę!
Roadrunner1984
| 19:20 niedziela, 16 maja 2010 | linkuj Hehee Ciekawy maraton jak i pogoda.Relacja super , a teraz musisz kupić dobry proszek do prania :P:PP:P
flash
| 19:02 niedziela, 16 maja 2010 | linkuj błotna masakra i gratulacje :)
adas172002
| 18:58 niedziela, 16 maja 2010 | linkuj Gratuacje!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wator
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]